Fotyga: rząd raczej nie zmieni zdania ws. obserwatorów

Szefowa polskiej dyplomacji spotkała się z ministrami spraw zagranicznych krajów Unii Europejskiej. Jak powiedziała korespondentom PAP i Polskiego Radia, interesowali się oni zbliżającymi się przyspieszonymi wyborami do Sejmu w Polsce. Ministrowie - jak oświadczyła - zadawali na ten temat "życzliwie pytania".

Jeden z nich, nie chcę wymieniać kto, poruszył kwestię obserwacji wyborów. Wyjaśniłam, że OBWE nie miało do tej pory obyczaju monitorowania wyborów w państwach, które są uznane od wielu lat za demokratyczne. Jest to w pewnym sensie strata czasu. Powiedziałam, że z naszego punktu widzenia, po pierwsze, OBWE do tej pory się nie angażowało w tego typu zadania, a po drugie, nawet w stosunku do państw, o których wiemy, że rażąco naruszają zasady demokracji, jest zachowywana pewna kurtuazja. Tymczasem do Polski, w której nie ma zbrodniarzy wojennych, których ukrywamy, gdzie nie łamiemy praw człowieka, nie zakazujemy wielkich demonstracji, nie ma mordów politycznych, nikt nikogo nie truł, wysyła się ultymatywną notę. I to jest skandaliczne - powiedziała minister Fotyga.

Zanim się tę notę wysyła, angażują się w to wewnętrzne gremia opozycji i autorytety zewnętrzne, jak były prezydent (Czech) Vaclav Havel. Myślę, że to jest bardzo wyraźny sygnał. My jesteśmy przeciwni tego typu zachowaniom. Sądzimy, że OBWE powinno się zastanowić nad metodami swego działania. A przecież członkami OBWE są takie kraje jak Rosja czy Białoruś. Czy państwo chcecie, żeby Białoruś nas obserwowała? - zapytała retorycznie szefowa dyplomacji.

Zapytana, czy Polska zmieni zdanie w sprawie wpuszczenia obserwatorów OBWE, minister Fotyga odpowiedziała: Nie sądzę.

Poprzedniego dnia uczestniczący w sesji ONZ prezydent Lech Kaczyński na to samo pytanie odpowiedział: W tej sprawie toczy się w Polsce debata i nie mam więcej do dodania.

OBWE w poniedziałek skrytykowała jako "bezprecedensową" decyzję Polski o niezaproszeniu obserwatorów i zaapelowała o jej zrewidowanie.

Tomasz Zalewski