Fiskus bierze się za dzielnicę "czerwonych latarni"
Holenderska policja śledcza i władze
podatkowe po raz pierwszy w historii będą zaangażowane do walki z
lokalną przestępczością w dzielnicy "czerwonych latarni" w
Amsterdamie - poinformowały władze.
Nasz cel jest prosty: pozbyć się kryminalnego elementu z dzielnicy "czerwonych latarni" - powiedział rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości Wim van der Weegen.
Prokuratura połączy zgromadzone przez władze lokalne w Amsterdamie informacje o światku przestępczym z innymi nagraniami i zapisami, udostępnionymi m.in. przez urzędników podatkowych i samorząd miejski. W ten sposób będzie miała pełny wgląd w przeszłość wszystkich podejrzanych osób.
Jak powiedziała rzeczniczka władz miejskich Marga Kuperus, problemy dzielnicy są widoczne gołym okiem.
Kobiety, zwłaszcza nielegalne imigrantki, są zmuszane do prostytucji. Jednak tylko nieliczne ośmielają się złożyć skargę. Tymczasem dealerzy narkotykowi bezkarnie działają na ulicach - wyjaśniła.
Kuperus podkreśliła, że największym problemem są związki między drobnymi kryminalistami a szefami rynku narkotykowego i przemytnikami handlującymi ludźmi. Szczególnie w tej kwestii potrzebna jest współpraca władz lokalnych z organami centralnymi.
Planowane zmiany z zadowoleniem przyjęła holenderska organizacja walcząca o prawa prostytutek Rode Draad (Czerwona Nić). Przede wszystkim trzeba pozbyć się sutenerów - oznajmiła jej rzeczniczka Metje Blaak.
Dodała, że policja obiecała natychmiast reagować na skargi dręczonych prostytutek. Klienci natomiast mogą mieć kłopoty, jeśli nie będą w stanie się wylegitymować lub w czasie kontroli okaże się, że mieli już zatargi z prawem.
Dzielnica "czerwonych latarni" ze skąpo ubranymi prostytutkami stojącymi w oknach domów publicznych oraz z coffee shopami, z których wydobywa się zapach marihuany, postrzegana jest od lat jako atrakcja turystyczna.