Finansowanie kampanii: wielka kasa z niejasnych źródeł
W tym roku kampanie prezydencka i
parlamentarna odbywają się razem. W praktyce trudno będzie
oddzielić wydatki na promocję partii od wydatków na promocję
kandydata do Pałacu Prezydenckiego. Przepisy o wyborze prezydenta
są dziurawe jak sito. Kandydaci mogą zebrać na kampanię ogromne
kwoty z podejrzanych źródeł, choć zgodnie z przepisami - ustaliła
"Rzeczpospolita".
19.05.2005 | aktual.: 19.05.2005 16:47
Komitety wyborcza będą mogły wydać w sumie na kampanie ponad 42 mln zł. Prawo nie zakazuje jednak zebrania większych pieniędzy. Jedna osoba może wesprzeć kampanię wyborczą partii politycznej oraz jej kandydata na prezydenta kwota sięgającą w sumie aż 50 tys. zł.
Po pierwsze każdy może wesprzeć kandydata na prezydenta kwotą do 15-krotności najniższego miesięcznego wynagrodzenia (ponad 12,7 tys. zł). Po drugie, sympatyk ma możliwość wpłacić pieniądze na rzecz partii politycznej wspierającej kandydata. Na rachunek bieżący partii można wpłacić 12,7 tys. zł, zaś na tzw. fundusz wyborczy - z którego partie finansują swoje kampanie - do 25- krotności najniższego wynagrodzenia (ponad 21,2 tys. zł). To daje kwotę 50 tys, zł od osoby - wyjaśnia dziennik.
Ordynacja prezydencka odstaje od przepisów dotyczących wyborów parlamentarnych i samorządowych. Kandydaci na prezydenta mogą na przykład brać pieniądze od firm - co jest zabronione w pozostałych wyborach. Od pojedynczej firmy można pozyskać do stukrotności najniższego miesięcznego wynagrodzenia (84,9 tys. zł). Teoretycznie firmy powinny finansować kampanię kandydatów na prezydenta wyłącznie z własnego zysku, jednak w praktyce sprawdzenie tego jest niemożliwe - pisze "Rzeczpospolita". (PAP)