"Financial Times": oddala się groźba inwazji Rosji na Ukrainę
Na nieco ponad tydzień przed wyborami prezydenckimi na Ukrainie nieco słabnie największa obawa, że Rosja mogłaby uprzedzić głosowanie zbrojną inwazją - ocenia "Financial Times". Dziennik dodaje, że na użycie siły nie ma zgody nawet wśród wojskowego dowództwa.
16.05.2014 | aktual.: 16.05.2014 14:49
"FT" zauważa Rosja nieco złagodziła wrogą retorykę wobec sąsiada. Po pierwsze prezydent Władimir Putin sugerował, by prorosyjscy separatyści w Doniecku i Ługańsku odłożyli kontrowersyjne referenda niepodległościowe. Apel, choć nie został wysłuchany, "daleko odbiegał od wcześniejszego żarliwego wsparcia Moskwy dla grup zbrojnych". Natomiast po głosowaniach wezwanie rosyjskich władz do "uszanowania" wyników także stanowiło znaczne złagodzenie wcześniejszego języka w obronie separatystów - ocenia dziennik.
Odnotowuje też, że wielu przedstawicieli rosyjskich władz, w tym prezydent, zmieniło nastawienie do wyborów na Ukrainie 25 maja. Przewodniczący Dumy Państwowej, niższej izby parlamentu, Siergiej Naryszkin mówił w tym tygodniu, że choć prawomocność wyłonionego w wyborach prezydenta nie będzie kompletna to lepiej jednak, żeby wybory się odbyły.
"Niektórzy zagraniczni dyplomaci czują się pokrzepieni wyraźną zmianą kursu. Jeden z dyplomatów wskazał, że zostało to potraktowane jako zapewnienie, że Moskwa nie dąży do "szybkiego scenariusza krymskiego" dla wschodniej Ukrainy" - pisze "Financial Times".
"Przeszliśmy od bezustannych wzajemnych oskarżeń do sytuacji, w której rozwiązanie polityczne kolejny raz wydaje się możliwe" - cytuje londyński dziennik niemieckiego dyplomatę w Moskwie. "Obecnie jest szansa, że przyszły ukraiński prezydent będzie dla Moskwy partnerem do dialogu" - przywołuje dziennik słowa swojego rozmówcy.
"FT" zastrzega, że umiarkowane stanowisko Moskwy jest powodowane "ostrożnymi kalkulacjami". Mimo apeli radykalnych ideologów o aneksję wschodniej Ukrainy w stylu Krymu, takiemu rozwiązaniu sprzeciwiają się eksperci ds. bezpieczeństwa. "Ze strony wojskowego dowództwa nie ma poparcia dla wejścia wojsk" - ocenił były przedstawiciel resortu obrony. Według niego rosyjskie siły zbrojne nie są w stanie unieść takiego ciężaru.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że "zdaniem analityków rząd ma obecnie wątpliwości, czy prorosyjska rebelia może faktycznie łatwo przenieść się i utrzymać we wschodniej i południowej Ukrainie" - zaznacza brytyjski dziennik, cytując rosyjskiego konsultanta politycznego, według którego "Donbas się budzi", ale bunt w tym regionie dużo trudniej podsycić niż na Krymie.
Inni rozmówcy gazety podkreślają, że Rosja "oczywiście chce zachować wpływ polityczny i upewnić się, że Ukraina nie dołączy do NATO oraz nie zintegruje się ekonomicznie z UE". "Ale jednocześnie potrzebujemy na Ukrainie rządu, który będzie partnerem do normalnych rozmów" - mówią te źródła.
"Moskwa utrzymuje wszystkie opcje otwarte. Mimo bardziej zachowawczego tonu Putina, rząd w żadnym razie nie deklaruje bezwarunkowego poparcia dla ukraińskich wyborów" - podsumowuje "Financial Times". Dodaje, że szef dyplomacji Rosji Siergiej Ławrow powiedział w tym tygodniu, że Rosja oceni wybory na podstawie ich rezultatów.