Finał sprawy "trotylu" - "Rzeczpospolita" szuka naczelnego
- Rada nadzorcza Presspubliki, wydawcy "Rzeczpospolitej", ogłosi konkurs na redaktora naczelnego tego tytułu. Rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami mają być prowadzone do końca stycznia 2013 r. - poinformowała pełnomocnik zarządu Presspubliki Hanna Wawrowska.
19.11.2012 | aktual.: 19.11.2012 18:06
Wawrowska poinformowała również, że do czasu rozstrzygnięcia konkursu, pełniącym obowiązki naczelnego "Rzeczpospolitej" pozostanie Andrzej Talaga. Na stanowisko jego zastępcy powołany został Bartosz Węglarczyk, który równocześnie pozostaje naczelnym miesięcznika "Sukces".
Wawrowska dodała, że od kandydata oczekiwane jest co najmniej sześcioletnie doświadczenie w pracy w mediach, w tym też elektronicznych oraz co najmniej trzyletnie pełnienie funkcji kierowniczych w mediach i zarządzanie zespołem dziennikarzy. Od kandydata wymagana jest też m.in. znajomość rynku nowych mediów oraz aplikacji na tablety i smartfony, a także znajomość procesu wydawniczego.
"Trotyl na wraku tupolewa" - zwolnienia w "Rz"
Pod koniec października "Rz" napisała, że śledczy na wraku samolotu Tu-154M w Smoleńsku znaleźli ślady trotylu i nitrogliceryny. Prokuratura wojskowa zaprzeczyła, że są takie ustalenia. Dopiero badania laboratoryjne będą mogły być podstawą do twierdzenia o istnieniu bądź nieistnieniu śladów materiałów wybuchowych - podała prokuratura.
Po postępowaniu wyjaśniającym rada nadzorcza Presspubliki, wydawcy "Rz", uznała artykuł za nierzetelny i nienależycie udokumentowany i rekomendowała odwołanie redaktora naczelnego tytułu Tomasza Wróblewskiego, jego zastępcy Bartosza Marczuka i szefa działu krajowego Mariusza Staniszewskiego. Pracę stracił też autor artykułu Cezary Gmyz. Pracami redakcji od tego czasu kieruje Talaga - dotychczasowy wicenaczelny tytułu.
"Mniejsza o trotyl" - były naczelny się tłumaczy
W opublikowanym w internecie krótkim filmie pt. "Mniejsza o trotyl" Wróblewski tłumaczył później, że decyzja o publikacji artykułu "Trotyl na wraku tupolewa" zapadła po jego rozmowie z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem. B. naczelny "Rz" twierdził, że Seremet "ani razu" w czasie tej rozmowy "nie zasugerował, że te cząsteczki mogą wskazywać na inne pochodzenie niż materiał wybuchowy".
Według Wróblewskiego, Seremet przyznał, że prokuratura od kilkunastu dni posiada informacje o obecności na wraku tupolewa wysokoenergetycznych cząstek, które mogą wchodzić w skład materiałów wybuchowych, ale nie jest jeszcze w stanie stwierdzić, jakiego pochodzenia są te cząsteczki.
Rozmowa Wróblewskiego z prokuratorem generalnym odbyła się w obecności rzecznika PG Mateusza Martyniuka.
"Na spotkaniu u prokuratora Seremeta, jego rzecznik, prok. Martyniuk, przyznał mi, że nie tylko "Rzeczpospolita" wie o sprawie i myślę, że tak było" - mówił Wróblewski.
Seremet: pochodzenie cząsteczek może być przeróżne
Po publikacji tego filmu Seremt oświadczył z kolei, że w trakcie rozmowy z Wróblewskim podkreślił wyraźnie, że pochodzenie cząstek wysokoenergetycznych, zabezpieczonych podczas badań wraku samolotu Tu-154M, może być "przeróżne".
Pytany o swą rozmowę z naczelnym "Rz" przed jej publikacją, Seremet mówił wcześniej, że Wróblewski prosił o spotkanie, twierdząc, że ma "ważną wiadomość o wadze właściwie równej z racją stanu".
- Powiedziałem wtedy, że mogę potwierdzić, że podczas oględzin i badań wraku w Smoleńsku narzędzia pomiarowe używane przez biegłych wykazały istnienie jakichś materiałów wysokoenergetycznych, podobnych do materiałów wybuchowych, ale żeby z tego powodu nie wyciągać żadnych, a szczególnie takich wniosków, które byłyby równoznaczne z tym, że użyto takich materiałów przeciwko czy wobec tego samolotu - relacjonował Seremet.
Przyznał, że "do pewnego stopnia" czuje się zmanipulowany, bo spodziewał się, że tekst będzie opublikowany łącznie ze stanowiskiem prokuratury. - Domyślam się, że redaktor po rozmowie ze mną uznał, że ma potwierdzenie informacji - dodał Seremet.
Prokurator generalny mówił też, że jeszcze przed północą wiedział, że tekst zostanie opublikowany i obawiał się, że "wywoła takie skutki, jakie wywołał".
Apel ws. zwolnionych dziennikarzy
Stanowisko w sprawie osób zwolnionych z "Rzeczpospolitej" zajęła część środowiska dziennikarskiego. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich uznało m.in., że niezależność redakcji "Rz" została "skrajnie zagrożona", a wizerunek i marka tego tytułu "najbardziej ucierpiały na naciskach, jakimi jej dziennikarze zostali poddani przez właściciela".
Także Stowarzyszenie Wolnego Słowa oceniło, że fakt ten może wywołać efekt zastraszenia dziennikarzy w Presspublice i innych polskich mediach, "co jest zagrożeniem wolności słowa".