Filmowe piekiełko
- Ja chyba zwariowałem. Czy nas za chwilę do Tworek odwiozą? - pytał rozpaczliwie jeden z krytyków filmowych, robiąc aluzję do werdyktu jury pod wodzą Marka Koterskiego (autora "Dnia świra").
22.09.2003 11:43
Szok. To słowo najczęściej padało w kuluarach. Kiedy Koterski przeczytał, że Złote Lwy przyznano filmowi "Warszawa", widownia najpierw zabuczała i zagwizdała. A potem zapadła długa cisza. Zwycięstwo Dariusza Gajewskiego jest podszyte skandalem i pytaniami - dlaczego on? A nie "Pornografia", której Lwy należały się jak psu zupa, zdaniem większości widzów festiwalu. Na ten temat różnie spekulowano. Jedni mówili, że telewizja musiała mieć wreszcie jakiś sukces (jest współproducentem "Warszawy"). Inni byli przekonani, że chodziło o to, aby Lew Rywin nie postawił nogi na scenie (jako producent "Pornografii"). Pojawiały się też sugestie o polskim filmowym piekiełku pełnym zazdrości, że ktoś może zrobić coś naprawdę dobrze, więc trzeba go "wyciąć". Jan Jakub Kolski był więc przegrany u jury, ale wygrany u publiczności. Dostał jej nagrodę - Złotego Klakiera. Telewizja jednak tego nie pokazała, co jest skandalem. Kolski na pytanie o rozczarowanie mówił: - Najważniejsze, że wygrałem u tej pani. I pokazał na kinomankę
Marię Kalinowską oraz jej męża (obejrzeli w swoim życiu prawie 8 tysięcy filmów). Oboje starsi państwo potwierdzili, że to najpiękniejszy i najlepszy film festiwalu.
Dziwił również deszcz nagród dla filmu "Zmruż oczy" Andrzeja Jakimowskiego (reżyser przemawiając, jedną rękę trzymał w kieszeni, a drugą się drapał po brzuchu). Dostał m.in. nagrodę za scenografię, chociaż wcześniej mówił, że wystarczyło tylko przejrzeć 200 pegeerów i wybrać jeden. To był cały wysiłek scenografa.
Kasia Figura obnażyła... talent. Krzysztof Majchrzak grał tak, że traciło się oddech chwilami. Jan Frycz chciał sobie chwilkę postać na scenie. Dominika Ostałowska dziękowała synkowi, że przesypiał noce. Danutę Waniek wygwizdano za zbyt długie przemowy. A Jerzego Hoffmana po raz kolejny nagrodzono za... upór i determinację w robieniu filmów o historii. Jaki był ten festiwal?
Kontrowersyjny to pierwsze słowo, które przychodzi na myśl. I tylko nagrody dla aktorów nie budziły emocji. Majchrzak nie miał sobie równych. Zagrał Fryderyka w "Pornografii" tak, że widownia miała gęsią skórkę z wrażenia. O tej jego mistrzowskiej grze mówiono już wcześniej, na festiwalu w Wenecji. Tam przegrał jednym głosem z hollywoodzkim gwiazdorem Seanem Pennem (byłym mężem Madonny). Ale za to rozdał więcej autografów niż inna gwiazda z fabryki snów, Nicolas Cage. Majchrzak, uroczy "bandyta", jak go w kuluarach Teatru Muzycznego nazywano, chętnie opowiadał o tym, jak podczas kręcenia filmu żuł liście koki, żeby być w formie. Mówił, ile ta rola go kosztowała. Jak długo teraz będzie musiał po niej "stygnąć". Przepraszał człowieka, którego lekko poturbował podczas projekcji "Pornografii". - Przepraszam, mówił, bo okazuje się, że poturbowałem nie tego pana, co chciałem. Ale jak można wejść na scenę podczas projekcji i przeszkadzać w oglądaniu? - tłumaczył. Nie było też wątpliwości, że najlepszą aktorką tego
festiwalu jest Kasia Figura. Zgodnie komentowano, że odkąd zaczęła grać głową, a przestała dekoltem czy pośladkami, wychodzi jej to na dobre. Obserwatorzy festiwalu spodziewali się, że aktorka zostanie nagrodzona za rolę w "Żurku", w której jest daleka od ponętnej Kasi. Ale jurorzy nagrodzili ją za Ubicę w filmie Piotra Szulkina "Ubu król".
- Nagroda była dla mnie zaskoczeniem. Nie udawałam zaskoczenia i wzruszenia. Tylko troszkę byłam rozczarowana, że film Szulkina został pominięty w deszczu tylu wyróżnień - mówiła aktorka. - Moja ulubiona scena w tym filmie to rozbieranie królowej - opowiadała dalej. - W scenariuszu było napisane, że Ubica, czyli ja, odbiera insygnia władzy. Zaczęłam więc Krystynie Feldman zdzierać z głowy koronę. I nagle przyszło mi do głowy, żeby zedrzeć z niej wszystko. Reżyser nie przerywał sceny. Graliśmy aż do zejścia taśmy, jak my to mówimy. Był zachwycony. Następnego dnia przyniósł na plan monodram specjalnie dla mnie, dedykując: Kasi, za rozbieranie królowej.
Nikt prawie nie miał wątpliwości, że Złote Lwy zostaną przyznane "Pornografii" Jana Jakuba Kolskiego. Jest to kino mistrzowskie, poczynając od doskonałych kreacji wszystkich aktorów, a na zachwycających zdjęciach kończąc. To fragment recenzji filmu z "International Herald Tribune". "The Guardian" zachwycał się grą i reżyserią. "Corierre della Sera" napisał, że nareszcie w polskim kinie jest ktoś po Kieślowskim. Żaden polski film nie miał ostatnio tak dobrej, światowej prasy. Ale to widać dla jurorów było za mało. Bo "Pornografia" nie tylko nie dostała Lwów, ale też nie nagrodzono jej za zdjęcia.
Sam Kolski nie wierzył, że dostanie Lwy. - Znam to jury. I wiem, czego się mogę spodziewać. Niczego dobrego dla siebie - tłumaczył. Reżyser mówił, że nie chce się karmić nadzieją, jak w Wenecji. - Byłem przekonany, że stamtąd wyjedziemy z nagrodą. Wszyscy nam to mówili. Chodziliśmy już z wysoko podniesionymi głowami. Ale trzeba je było opuścić. Opowiadał też o żarcie, na jaki sobie pozwolił w Wenecji, prezentując swój biceps do zdjęć fotoreporterom. 42 centymetry w obwodzie, jest się czym pochwalić - żartował.
Film "Julia wraca do domu" Agnieszki Holland też się gdyńskiej publiczności podobał. Ale jury nie dostrzegło go zupełnie. Znana w świecie reżyserka skarżyła się na polskie media, które jej ostatnio dokładają. - Nie wiem dlaczego tak jest. Może za długo nosili mnie na rękach, a może chcą mi dopier... - mówiła ostro. Ktoś z sali zwrócił jej uwagę, żeby się tak nie wyrażała.
Inny przegrany to Jerzy Stuhr i jego "Pogoda na jutro". Jurorzy też się nie zdobyli na jakąś nagrodę dla tego filmu, mimo że publiczności bardzo się podobał. Koterski i reszta sprawiedliwych, czy jak się o nich mówiło, niesprawiedliwych, nagrody podzielili głównie między dwa debiuty: Darka Gajewskiego (za film "Warszawa") i Andrzeja Jakimowskiego (za film "Zmruż oczy"). O ile ten drugi obraz już zdobył parę nagród na innych festiwalach, o tyle "Warszawa" nie była typowana do jakiejkolwiek nagrody w kuluarach. Darek Gajewski powiedział, że się bardzo cieszy, że wokół jego filmu jest jakaś kontrowersja. Jednym się film podoba, innym nie - tłumaczył. Przyznał jednak, że go troszkę zdeprymowały te gwizdy na widowni.
Nagrodę dziennikarzy otrzymał film również niezauważony przez jury, czyli "Symetria" Konrada Niewolskiego. W jednym publiczność była zgodna z jurorami, że należy pominąć film z Cezarym Pazurą "Nienasycenie". Zachwyconych nim liczyło się na palcach. Jeden z fotoreporterów zaproponował nawet nagrodę złotego urynału dla "Nienasycenia"...
Ryszarda Wojciechowska