FBI przeoczyło obecność Al‑Kaidy w USA
Federalne Biuro Śledcze (FBI) miało szanse
odkryć plany ataku terrorystycznego z 11 września 2001 r., ale
przeoczyło sygnały obecności członków Al-Kaidy w USA - twierdzi
najnowszy "Newsweek" na podstawie raportu Kongresu w sprawie ataku.
22.07.2003 | aktual.: 22.07.2003 18:12
Raport, który ma być oficjalnie ogłoszony w czwartek, stwierdza jednak, że ani FBI, ani inne agencje rządu amerykańskiego nie miały żadnych informacji, które mówiłyby, gdzie i kiedy atak może nastąpić, więc nie można mu było zapobiec.
Jak się okazuje z raportu, do którego dotarł "Newsweek", dwaj spośród 19 porywaczy samolotów 11 września, Chalid Almihdhar i Nawaf Alhazmi, utrzymywali bliskie kontakty z Omarem al-Bayoumi, który - jak się podejrzewa - mógł być agentem rządu Arabii Saudyjskiej.
W styczniu 2000 r. miał on spotkanie w konsulacie saudyjskim w Los Angeles, po którym spotkał się ze wspomnianymi 2 członkami Al-Kaidy, a następnie zawiózł ich do San Diego, gdzie załatwił im mieszkanie obok własnego i zapłacił za nich czynsz za pierwsze dwa miesiące.
Almihdhar i Alhazmi przeprowadzili się potem do domu profesora w San Diego, który był długoletnim współpracownikiem FBI i miał wcześniej kontakty z innym przyszłym uczestnikiem zamachu 11 września, Hani Handżurem. Chociaż profesor stale kontaktował się ze swym łącznikiem z FBI, biuro nie zdało sobie sprawy, że mieszka on z terrorystami.
FBI nie tropiło również innych śladów, nie zauważając np., że jeden z duchownych muzułmańskich w San Diego także kontaktował się z przyszłymi zamachowcami. Jak powiedział jeden z anonimowych autorów raportu, jest on "oskarżeniem FBI jako agencji, która nie miała pojęcia o terroryźmie".
Raport krytykuje także Pentagon za to, że nie chciał zbombardować obozów Al-Kaidy przed 11 września, oraz CIA, że nie przekazała dalej informacji o obecności Almihdhara i Alhazmiego na szczycie terrorystycznym w Malezji.
Jak napisał "Newsweek", w wersji raportu, która będzie opublikowana, nie znajdzie się 28-stronicowy fragment na temat kontaktów terrorystów z rządem Arabii Saudyjskiej i innych państw.
Monarchia saudyjska jest zaprzyjaźniona z rządem USA i to, że 15 spośród 19 zamachowców było Saudyjczykami, jest bardzo kłopotliwe dla Waszyngtonu.