"FAZ" o możliwości historycznego kompromisu w Polsce
Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" nie wyklucza w piątkowym numerze, że mimo poparcia ze strony prezydenta rząd Millera może upaść przed czerwcem 2004 r. Nie wyklucza też, że następny rząd mógłby powstać na bazie kompromisu sił postkomunistycznych i postsolidarnościowych.
Ewentualny sukces populistów ze skrajnej prawicy oraz ze środowisk chłopskich w przyspieszonych wyborach do parlamentu może skłonić postkomunistyczną lewicę i siły wywodzące się z "Solidarności" do zawarcia "historycznego kompromisu" - ocenia w zamieszczonej na łamach "FAZ" analizie warszawski korespondent gazety, Michael Ludwig.
Niemiecki dziennikarz przypomina obietnice składane przez premiera Leszka Millera w chwili obejmowania władzy na jesieni 2001 r.: zmniejszenie bezrobocia, poprawę warunków działalności przedsiębiorstw oraz uproszczenie systemu podatkowego.
"Miller, który jest także przewodniczącym postkomunistycznego SLD, okazał się z perspektywy wiosny 2003 r. bajarzem. Z planów prawie nic nie zostało zrealizowane" - pisze korespondent.
"FAZ" zwraca uwagę na dużą fluktuację kadr w rządzie. Pisze, że od początku kadencji odeszło na własne życzenie lub otrzymało dymisję dziesięciu ministrów. Nadzieja, że po skłóconym rządzie Jerzego Buzka postkomuniści okażą się być doświadczonymi biurokratami, nie spełniła się. Trzy czwarte Polaków ocenia w sondażach, że rząd SLD i UP się nie sprawdził - czytamy w niemieckiej gazecie.
"Nadzieją" dla rządu nazwał korespondent "FAZ" niedawne spotkanie prezydenta i premiera, na którym zapowiedziano, że rząd pozostanie u władzy do czerwca 2004 r. Jako uzasadnienie podano konieczność przygotowania i wygrania referendum unijnego.
"Konserwatyści i liberałowie, zgrzytając zębami, uwzględnią to, ponieważ oni także wiedzą, że Polska tylko jako członek UE może nadrobić dystans do Zachodu. Miller może na to liczyć, choć wcale nie jest pewne, że po referendum, jeżeli zakończy się sukcesem, pozostawią oni szefa rządu jako świetlaną postać w spokoju do końca kadencji lub choćby tylko do czerwca 2004 r." - czytamy w "FAZ". Dlatego Miller nie ogranicza się do argumentów związanych z referendum, lecz uzasadnia swoją dalszą egzystencję szefa rządu koniecznością uzdrowienia finansów publicznych oraz poprawienia koniunktury.
"Spór w rządzie jest już zaprogramowany" - ostrzega "FAZ", wskazując na "trudne do pogodzenia" ostatnie propozycje ministrów finansów oraz ministra gospodarki i pracy. Zdaniem korespondenta kres rządu Millera może nadejść "znacznie wcześniej niż zaplanowano" - tzn. przed czerwcem 2004 r.
"Najpóźniej wtedy, ale być może już wcześniej, okaże się, czy obóz mieszczański (centroprawicowy - przyp. red.) wyjdzie wzmocniony z przyśpieszonych wyborów i zmobilizuje się do rządzenia, czy też skorzystają i powiększą swoje wpływy populiści ze skrajnej prawicy lub ze środowisk chłopskich, wymuszając być może tym samym historyczny kompromis między postkomunistyczną lewicą - bez chaotycznej ekipy Millera - i siłami wywodzącymi się z Solidarności". (jask)