Fatalne notowania PiS - zobacz, co mówią eksperci
Według najnowszego sondażu CBOS w wyborach parlamentarnych na PO zagłosowałoby 38% osób (o 4 punkty procentowe więcej w porównaniu z czerwcowym badaniem), na PiS - 17% (o 5 punktów mniej). Prof. Andrzej Rychard ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej oraz Instytutu Filozofii i Socjologii PAN ostrzega jednak: - Byłbym ostrożny w traktowaniu tego sondażu jako trendu już ustalonego. Mogą być jeszcze rozmaite zawirowania - mówi. Dr Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego wspomina o tym, że PiS na razie nie poszerza swojego żelaznego elektoratu.
Tę tendencję będzie trudno odwrócić
- Jak zwykle trzeba patrzeć na trendy, w tym przypadku ten trend jest dla tego samego ośrodka, czyli CBOS-u, niekorzystny dla PiS. To jest wynik, który może być spowodowany ostatnią aktywnością rządową związaną z prezydencją - mówi prof. Rychard.
Prof. Rychard napomina, że "trzeba z dużą ostrożnością patrzeć na wyniki sondaży, a zwłaszcza sondaży przeprowadzanych w okresie wakacyjnym". Wiele osób wyjeżdża i - jak mówi ekspert - mogą być problemy z dotarciem do nich. - Oczywiście poważne i rzetelne ośrodki, a CBOS niewątpliwie do takich należy, biorą to wszystko pod uwagę, ale jednak te wakacyjne sondaże trzeba interpretować ze szczególną uwagą - dodaje.
- Ja bym zwrócił uwagę na jeszcze jedną rzecz - rośnie odsetek ludzi, którzy nie wiedzą, na kogo będą głosować. To jest o 8 punktów procentowych więcej, niż było w badaniu czerwcowym i jest to w tej chwili 27%. Gdyby oni rzeczywiście głosowali i się w którąś stronę zdecydowali, to mogliby wprowadzić jeszcze istotne zmiany - uważa prof. Rychard.
Na razie widzimy, że PiS nie buduje sobie poparcia i rzeczywiście jest to tendencja, którą trudno będzie tej partii odwrócić, o ile nie nastąpią jakieś niekorzystne wydarzenia, które obciążałyby rząd i uderzały rykoszetem w partię rządzącą.
Nie dotarli do osób spoza żelaznego elektoratu
Z tą opinią zgadza się dr Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego. - Nie powinniśmy wyciągać daleko idących wniosków. Natomiast dla samych działaczy PiS to powinien być sygnał, że partia ma problem z dotarciem ze swoja ofertą do innych poza tymi, którzy już od dawna są zdeklarowanymi zwolennikami PiS. Można powiedzieć, że być może jest to takie podsumowanie chyba niezbyt udanego prapoczątku kampanii wyborczej - mówi Chwedoruk.
- Pamiętajmy, że sondaże wykonywane są według bardzo różnych metodologii i bardzo duże liczby w jednych, tak jak bardzo niskie w innych sondażach, są konsekwencją tych właśnie różnic metodologicznych. Powinniśmy bardziej śledzić proporcje poparcia między poszczególnymi partiami i zmiany w dłuższej perspektywie - uważa Chwedoruk.
Jego zdaniem nie ma żadnych poważnych przesłanek, żeby sądzić, że poparcie dla PiS miałoby wzrosnąć, tak samo jak nie ma poważnych przesłanek, by sądzić, iż poparcie dla PiS jakoś zasadniczo spadło. - Zauważmy, że ten spadek jest nieodległy od granicy błędu statystycznego - mówi. - Ten spadek raczej wskazuje na niewielkie przetasowania w obrębie tych, którzy na pewno na PiS zagłosują i na to, że PiS nie znalazło na razie instrumentu do tego, by poszerzyć swój żelazny elektorat - uważa dr Chwedoruk.
Prof. Rychard zwraca z kolei uwagę na wpływ raportu komisji Millera na poparcie. - To, czy publikacja będzie dla rządu wydarzeniem korzystnym czy niekorzystnym, zależy w dużym stopniu od tego, co w nim będzie, ale w równie dużym stopniu od tego, kto narzuci swoją interpretację raportu. - Jeżeli ten raport będzie wskazywał, poza rozmaitymi czynnikami, które złożyły się na przyczyny tej katastrofy, także na pewnego rodzaju zaniedbania po stronie Polski, jeśli chodzi o system szkolenia itd., to jest to czynnik, który interpretować można na dwa sposoby. Z jednej strony, że raport uczciwie przedstawia sytuację, a z drugiej, że to obciąża rząd - uważa socjolog. - Myślę, że wokół raportu będzie się toczyła, jak zwykle, wojna na interpretacje jego sensu i tego, co on dla rządzących i dla opozycji oznacza - mówi.