Polska"Fatalne notowania ekipy Tuska"

"Fatalne notowania ekipy Tuska"

Fatalne notowania rządu – gabinet Donalda Tuska jest największym negatywnym bohaterem sondaży. Dziś pozytywnie ocenia jego pracę zaledwie 24% Polaków (dwa tygodnie temu 26%), negatywnie zaś aż 72% (poprzednio 70%). Tak złych ocen – i jest to zjawisko, które pokazują sondaże Wirtualnej Polski od miesięcy, nie ma żadna inna instytucja władzy w Polsce. Ale gdy rząd Tuska ma kolejną czerwoną kartkę od wyborców, sam premier dostaje od nich dopiero żółtą.

"Fatalne notowania ekipy Tuska"

Notowania Donalda Tuska tradycyjnie już są lepsze niż gabinetu, na czele którego stoi, ale i jego osobista popularność z badania na badanie coraz wyraźniej spada i coraz większa jest przewaga jego przeciwników nad zwolennikami. Jeśli ta tendencja utrzyma się, Donald Tusk całkiem niedługo zrówna się w sondażach z Lechem Kaczyńskim, któremu dla odmiany bardzo powoli, ale konsekwentnie przybywa poparcia. Dziś pozytywnie ocenia premiera Donalda Tuska 39% Polaków, źle już 49% (to wzrost negatywnych ocen o 3%). Tymczasem prezydent zbiera 31% ocen pozytywnych (bez zmian), ale ubyło (o 2%) tych, którzy oceniają go negatywnie – 59%. Różnica w postrzeganiu tak ponoć popularnego lidera PO i tak niepopularnego prezydenta staje się więc coraz mniejsza. To oczywiście dobry prognostyk dla Lecha Kaczyńskiego jeśli miałby on zmierzyć się drugiej turze wyborów prezydenckich z Donaldem Tuskiem, a jednocześnie głośny sygnał ostrzegawczy dla lidera PO.

Okazuje się, że stosowane przez spin doktorów PO zabiegi, by oddzielać osobę premiera od działań rządu, przestają przynosić efekty. Najwyraźniej nie pomogły one teraz przy sprawie nieudanej sprzedaży stoczni, czy konflikcie wywołanym słowami generała Skrzypczaka, mimo że szef rządu starannie wybierał momenty w których pokazywał się publicznie. Gdy zginął polski oficer w Afganistanie, Donald Tusk niezwłocznie pojechał do Afganistanu, a potem przemawiał na pogrzebie żołnierza. Gdy wybuchła afera po krytycznych słowach generała Skrzypczaka o złym wyposażeniu polskiego kontyngentu, premier jakby zapadł się pod ziemię. W kontekście konfliktu i krytyki może bowiem występować minister obrony, a nie szef rządu, kreowany raczej na celebrytę, niż męża stanu. Zatem premiera nie było i nie bardzo było wiadomo co porabia, dopóki polscy sportowcy nie odnieśli sukcesu na mistrzostwach lekkoatletycznych w Berlinie. Wtedy media obiegły relacje ze spotkania radosnego premiera z mistrzami sportu.

Dokładnie w tym samym czasie protestowali stoczniowcy ze stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni, pod znakiem zapytania był (i jest) los stoczni w Szczecinie i Gdańsku, ale – jak wiemy – nie jest to kontekst odpowiedni do budowania popularności, zatem premiera tu nie zobaczymy. Ze sportowcami czy na pogrzebie oficera, by powiedzieć wzruszające słowa, owszem tam tak. Tyle, że, sądząc po wynikach sondaży, najwyraźniej te proste zasady "lansu” Donalda Tuska powoli zawodzą. Zwłaszcza, że niekiedy nawet w tym lansowaniu jest – jak w wielu innych działaniach obecnej ekipy – chaos. Świetnie było to widoczne przy okazji sprawy parytetów. Donald Tusk najpierw spotkał się z przedstawicielkami Kongresu Kobiet (wcześniej spotkał się prezydent i zadeklarował poparcie dla parytetów) i oświadczył, że on sam owszem popiera pomysł parytetu, ale jest sceptyczny, bo w jego partii większość nie popiera. Przedstawicielki Kongresu czuły się tym nieco rozczarowane i mówiły o tym głośno w mediach. W kilka dni później z ostrą krytyką
parytetów wystąpiła minister Elżbieta Radziszewska ogłaszając kategorycznie, że Donald Tusk jest im przeciw. Teraz mamy kolejny zwrot – może specjaliści w Kancelarii Premiera zlecili sondaż na ten temat i wyszło, że większość wyborców popiera parytety? – i teraz premier zdecydowanie chce wprowadzenia parytetów. Zatem brak konsekwencji, sprzeczne sygnały płynące od rządzących, ale także ewidentne porażki, jak ta ze sprzedażą stoczni czy odejściem z wojska tak popularnego wśród żołnierzy generała Skrzyczaka, który chyba też zyskał życzliwość opinii publicznej, wpłynęły na obecny kolejny spadek popularności i premiera i rządu i samej PO.

Platforma w ciągu dwóch tygodni utraciła 7% i dziś popiera ją 36% badanych. Nie buduje to jednak pozycji PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego też straciła poparcie – o jeden punkt – i dziś popiera ją 18% Polaków. To oznacza, że bez względu na spadek popularności PO, partia Tuska wciąż ma dwukrotną przewagę nad partią Kaczyńskiego. A to z kolei znaczy, że PiS-owi nie udaje się pozbyć negatywnego wizerunku, który wciąż skutecznie zniechęca rozczarowanych rządami PO wyborców. Dziś ci, którzy rezygnują z głosowania na PO na razie przechodzą nie do obozu PiS, ale do obozu tych, którzy na pytanie na kogo będą glosować odpowiadają – jeszcze nie wiem. Dziś to spora grupa – tak deklaruje aż 23% Polaków. Wydaje się, że ten kto skłoni tych właśnie wyborców do głosowania na siebie, będzie w przyszłości rządził lub współrządził krajem.

Joanna Lichocka specjalnie dla Wirtualnej Polski

partieplatformapis
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)