Fatalna pomyłka sądu? Rodzice walczą o syna

Na przejściu dla pieszych ginie człowiek. Policja typuje dwa auta: nienaruszone audi i nissana z wgniecioną maską, stłuczonymi światłami i zbitą szybą. Kierowca audi nie przyznaje się do winy, pomyślnie przechodzi badanie na wariografie i dysponuje 6 korzystnymi ekspertyzami. Mimo to sąd skazuje go na 4 lata więzienia – w oparciu o jedyną negatywną opinię.

Fatalna pomyłka sądu? Rodzice walczą o syna
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Kamionka/REPORTER
Sylwester Ruszkiewicz

09.08.2019 22:26

Sąd skazał na odsiadkę Krystiana Śmiechowskiego - młodego człowieka, który miał po swojej stronie wszystkie dowody: wykrywacz kłamstw, zeznania świadków, protokoły oględzin aut. Wszystkie poza jednym – odosobnioną opinią biegłego sądowego.

- Naszym zdaniem biegły przedłożył sądowi fałszywą opinię. Kwestią do ustalenia przez prokuraturę pozostaje to, czy działał z premedytacją czy nieumyślnie – mówi Janusz Śmiechowski, ojciec skazanego. Zapowiada, że do końca wyjaśni sytuację. To on w ostatnim czasie zawiadomił Prokuraturę Krajową, żeby przyjrzała się sprawie. Zawiadomienie zostało przekazane do Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.

Uderzyłem mężczyznę, myślałem, że to torba foliowa

Do tragicznego wypadku dochodzi rankiem 11 marca 2011 r. w Turku w województwie wielkopolskim. Przez pasy, na których ginie człowiek, najpierw przejeżdża audi Krystiana Śmiechowskiego, a tuż za nim – nissan prowadzony przez Rafała M. Na miejscu wypadku policja zastaje tylko ten drugi samochód: ma urwane lusterko, stłuczone reflektory, wgniecioną maskę, prawy błotnik, pęknięty zderzak i zbitą przednią szybę.

Obraz
© Archiwum prywatne | archiwum prywatne

Krystian Śmiechowski w tym czasie jest już w domu i je śniadanie. Jego audi, bez jednego zadrapania, stoi przed domem. Gdy przyjeżdża policja, silnik jest jeszcze ciepły, a cały samochód pokrywa gruba warstwa kurzu. Ani śladu po uderzeniu w 80-kilogramowego mężczyznę. Śmiechowski później zezna, że nie miał pojęcia o wypadku na pasach. Po prostu przez nie przejechał, nikogo nie potrącił.

Z kolei Rafał M. mówi na przesłuchaniu: "Uderzyłem tego mężczyznę (…) prawą stroną swojego samochodu. W pierwszym momencie, gdy jeszcze siedziałem w aucie, myślałem, że to była jakaś torba foliowa czy cokolwiek".

Obraz
© Archiwum prywatne | archiwum prywatne

Z zeznań policjanta biorącego udział w oględzinach audi Śmiechowskiego: "Nie stwierdziliśmy wgnieceń czy uszkodzeń mechanicznych. Było widać na karoserii warstwę kurzu, a w zasadzie był to taki nalot, jakby samochód dłużej był niemyty. W sumie byliśmy zdziwieni, że nie ma żadnych uszkodzeń, skoro samochód miał brać udział w wypadku".

Świadek wypadku z wadą wzroku i po 14 godzinach pracy

Mimo to śledztwo zaczyna zmierzać w kierunku niekorzystnym dla Śmiechowskiego. Prokuratura oddala kolejne wnioski składane przez jego pełnomocnika: o zlecenie opinii renomowanemu instytutowi, o przeprowadzenie eksperymentu procesowego oraz o przesłuchanie kierowcy nissana, świadka wypadku i policjantów, którzy dokonywali oględzin audi.

Ostatecznie Śmiechowski usłyszy zarzut nieumyślnego zabicia pieszego, a w 2015 r. zostanie skazany. Sąd Rejonowy w Turku oprze się na dwóch dowodach. Pierwszy to przesłuchanie świadka: "Samego momentu uderzenia w pieszego nie widziałem. Najpierw usłyszałem huk i zobaczyłem tego pieszego w górze. Dlaczego to ciało poleciało w górę, to ja nie wiem". Sąd pomija, że świadek miał poważną wadę wzroku (-3 dioptrie) i był po 14 godzinach pracy.

Drugi dowód to opinia biegłego, który twierdzi, że nissan nie mógł doprowadzić do wypadku. Sąd uznaje, że ciało pieszego zostało podbite w górę przez rozpędzone audi i spadło na maskę nissana jadącego tuż za nim. Kierowcy audi nie pomaga nawet pomyślne badanie na wariografie, z którego niezbicie wynika, że to nie on zabił człowieka na pasach.

Odwołania od wyroku sądu I instancji nie przyniosły efektu. Decyzję o 4-letnim pozbawieniu wolności podtrzymał Sąd Najwyższy w lipcu 2016 roku.

Korzystne opinie biegłych

Krystian Śmiechowski zostaje skazany na 4 lata więzienia, mimo że na jego korzyść przemawia 6 pozostałych opinii. Biegły policyjny: "Pojazd był zakurzony, a przy kontakcie z pieszym powinny powstać chociaż zatarcia tego kurzu. Takich zatarć nie zaobserwowałem". Polski Związek Motorowy: "Obrażenia pieszego są skutkiem potrącenia narożem nissana". Przemysłowy Instytut Motoryzacji: "Obrażenia pieszego w całym zakresie powstały w kolizji z samochodem nissan".

Obraz
© Archiwum prywatne | archiwum prywatne

Instytut Sehna: "Przyczyną wypadku było postępowanie kierującego samochodem nissan" (opinia tego cenionego instytutu zostaje sporządzona na wniosek pełnomocnika oskarżonego; kiedy okazuje się, że jest po myśli kierowcy audi, sąd nieoczekiwanie postanawia, by nie brać jej pod uwagę i wraca do ustaleń biegłego, który jako jedyny wskazał Krystiana Śmiechowskiego).

Politechnika Wrocławska: "W wyniku przeprowadzonych badań stwierdza się, że (...) przy użyciu manekina pieszego i modelu pojazdu audi (...) dochodzi do znacznych odkształceń plastycznych w strukturze zderzaka przedniego, błotnika lub/i maski". Biegły sądowy: "Nie znajdował potwierdzenia wariant upadku na pokrywę komory silnikowej i prawy błotnik nissana pieszego, który wcześniej zostałby podrzucony do góry na wysokość ok. 2 m przez samochód audi".

Obraz
© Archiwum prywatne | archiwum prywatne

Rodzice Krystiana Śmiechowskiego liczą, że prokuratura wyjaśni, w jakich okolicznościach powstała jedyna opinia obciążająca ich syna. - Dla nas to dopiero początek batalii o sprawiedliwość. Wykorzystamy wszystkie dostępne środki prawne, żeby dowieść, że Krystian jest niewinny - deklaruje Janusz Śmiechowski.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (624)