PolskaFalun Gong - medytacja i protest pod ambasadą Chin

Falun Gong - medytacja i protest pod ambasadą Chin


Kilka osób praktykujących zakazany przez
władze Chińskiej Republiki Ludowej system ćwiczeń Falun Gong
medytowało pod ambasadą ChRL w Warszawie i protestowało
przeciw prześladowaniom zwolenników Falun Gong w Chinach.

Falun Gong - medytacja i protest pod ambasadą Chin
Źródło zdjęć: © PAP | Piotr Rybarczyk

25.06.2003 | aktual.: 25.06.2003 14:23

Przed bramą ambasady siedziało medytując kilka osób, w tym kobieta i dziecko - mieszkająca w Australii Chinka Jane Dai, wdowa po zakatowanym zwolenniku Falun Gong, i jej córka. Protestujący rozłożyli na chodniku plakaty i transparenty z informacjami o prześladowaniach; liczba zabitych była napisana na nalepionej na plakat kartce, bo wciąż przychodzą wiadomości o nowych ofiarach.

Według zwolenników Falun Gong ponad 100 tys. osób zostało aresztowanych za uprawianie tej praktyki, ponad 25 tys. trafiło do obozów pracy, ponad 1600 osób zakatowano zaś na śmierć. Z tej liczby 740 to przypadki potwierdzone, z nazwiskami. Jednym z nich był mąż Jane Dai.

Zakatowany za skargę

Gdy chińskie władze zdelegalizowały Falun Gong, mężczyzna pojechał do biura skarg, by skorzystać z konstytucyjnego prawa do złożenia skargi. Został aresztowany i zakatowany. Aresztowano także jego żonę i wówczas sześciomiesięczną córkę. Jane z córeczką udało się opuścić Chiny dzięki australijskiemu obywatelstwu.

Teraz kobieta podróżuje po krajach, gdzie praktykuje się Falun Gong. Polska jest 32. krajem, do którego przybyła. Przedtem była w Słowacji; z Polski uda się do Bułgarii. "Falun Gong praktykuje 100 mln ludzi w 60 krajach. Zamierzam odwiedzić wszystkie te kraje, bo te zabójstwa muszą ustać, każdego dnia ktoś jest mordowany, każdego dnia dzieci cierpią, tak jak moja córka" - powiedziała Jane Dai.

Kobieta jest jednym z powodów, którzy wytoczyli procesy byłemu prezydentowi Jiang Zeminowi w sądach w Stanach Zjednoczonych i Szwajcarii. W Polsce wdowa i polscy członkowie ruchu spotkają się z przewodniczącą sejmowej komisji praw człowieka Marią Piekarską. Nie udało im się dostać do prezydenta, z którym rozmawiali przed dwoma laty w Tallinie podczas Ogólnoświatowego Marszu Ocalenia.

Sekta czy niegroźne praktyki?

"Falun Gong to tradycyjna chińska gimnastyka zdrowotna, medytacja i doskonalenie charakteru. Chiński rząd próbuje oczernić ruch, nazywając go sektą" - powiedział Tomasz Ozimek. Inny młody uczestnik pikiety dodał: "Prasa często to powiela, muszę tłumaczyć ciotce, że nie jestem w żadnej sekcie. Falun Gong nie tylko nie jest sektą destrukcyjną, nie jest nawet sektą w znaczeniu neutralnym".

Falun Gong to czerpiąca z chińskiej tradycji metoda samodoskonalenia i samopoznania, łącząca ćwiczenia gimnastyczne z technikami medytacyjnymi, zdrowotnymi ćwiczeniami qi gong i zaleceniami etycznymi buddyzmu i taoizmu. Ruch przez kilka lat był w ChRL legalny i zyskał miliony zwolenników, także w rządzącej partii.

W kwietniu 1999 r. 10 tys. osób praktykujących Falun Gong protestowało przed siedzibą władz partyjnych i państwowych w Pekinie przeciw atakom mediów na ruch. Wkrótce potem władze uznały Falun Gong za nielegalną sektę. Przywódcy zostali skazani na kary do 18 lat więzienia za "wykorzystywanie szkodliwej religii do naruszania prawa". Wielu szeregowych członków ruchu skazano w trybie administracyjnym na "reedukację przez pracę".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)