Falenty: dramat zwierząt w państwowym instytucie. Krowy "ślizgające się na własnych odchodach"

Chore, zagłodzone i zaniedbane zwierzęta, przebywające w fatalnych warunkach. Stłoczone w oborze krowy, brnące we własnych odchodach. To obraz, jaki zastali wolontariusze z Animal Rescue Polska w państwowym Instytucie Technologiczno-Przyrodniczym w Falentach.

Falenty: dramat zwierząt w państwowym instytucie. Krowy "ślizgające się na własnych odchodach"
Źródło zdjęć: © SORZ Animal Rescue Polska
Violetta Baran

Instytut Technologiczno-Przyrodniczy w Falentach na Mazowszu to - jak przypomina gazeta.pl - jednostka państwowa, podległa ministrowi rolnictwa Janowi Ardanowskiemu. To, co zastali tam wolontariusze ze Służby Ochrony i Ratownictwa Zwierząt Animal Rescue Polska, przypomina jednak raczej obrazek z zaniedbanego gospodarstwa niż z naukowej jednostki badawczej.

Aktywiści pojawili się w instytucie po raz pierwszy 30 kwietnia. Znaleźli tam martwego cielaka przykrytego plandeką i drugiego uśpionego na miejscu ze względu na stan zdrowia. Sześć kolejnych było zagłodzonych. Odebrano je instytutowi i rozpoczęto walkę o ich życie. Niestety, dwóch z nich uratować się nie udało.

O zaniedbaniach wolontariusze powiadomili policję. Ta wszczęła postępowanie z artykułu 35 ustawy o ochronie zwierząt, który dotyczy zabijania lub znęcania się nad zwierzętami.

W niedzielę aktywiści postanowili ponownie przeprowadzić inspekcję na terenie instytutu. Jak poinformowali na swoim profilu na Facebooku, właśnie zakończyła tam kontrolę Inspekcja Weterynaryjna z Pruszkowa, która nie stwierdziła żadnych nieprawidłowości.

Co odkryli wolontariusze? "Niestety w cielętniku kolejne cielaki wykazywały niepokojące objawy chorobowe. Na miejsce ponownie został wezwany nasz lekarz weterynarii. Jeden cielak klęczał na przednich nogach z tylnymi wyprostowanymi i nie zmieniał swojej pozycji przez co najmniej 30 minut, a kolejny 4-dniowy, nie zakolczykowany cielak miał poważne problemy z oddychaniem. Nasz lekarz weterynarii stwierdził u pierwszego wadę ortopedyczną sprawiająca ból podczas chodzenia, zaś u drugiego zapalenie płuc oraz odwodnienie" - czytamy na profilu fundacji.

Zwierząt nie odebrano jednak instytutowi, bo - jak ustaliła policja po rozmowie z lekarzem weterynarii, który zajmuje się tą hodowlą - wdrożono już ich leczenie.

To jednak nie koniec wstrząsających odkryć aktywistów. "Po oględzinach terenu ujawniliśmy dwie półotwarte obory w dalszej części Instytutu, w których przetrzymywane są dziesiątki krów w dramatycznych warunkach. Wszystkie były stłoczone i ślizgające się na własnych odchodach. Pracownik wyznał, iż nie można wybrać odchodów, gdyż nie ma takiego sprzętu, którym można by tam wjechać. Według pracownika stoją tak w swoich odchodach od co najmniej dwóch tygodni i co najgorsza nie ma też szans na szybką naprawę zepsutej zwrotnicy w traktorze - bo to kosztuje" - relacjonują swoją wizytę w instytucie przedstawiciele SORZ Animal Rescue Polska.

Wolontariusze zażądali od dyrektora instytutu natychmiastowego usunięcia odchodów z obór. Ten jednak - jak napisali aktywiści - postanowił wyrzucić ich z terenu instytutu i wezwał policję.

SORZ Animal Rescue Polska zapowiada jednak, że "interwencja trwa dalej" i "będą walczyć o każde zwierzę" w państwowym instytucie.

Źródło: gazeta.pl, facebook.com/sorzarp

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (185)