Fala kradzieży w szpitalach
Na drzwiach wielkopolskich szpitali pojawiły się ostrzeżenia przed złodziejami. Tylko w ostatnich dniach doszło do kilkunastu takich przypadków.
09.03.2006 | aktual.: 09.03.2006 08:35
Mechanizm jest prosty – złodziej podaje się za członka rodziny jednego z chorych, wyczekuje, aż któryś z pacjentów opuści pokój, i wtedy wchodzi. Mówi, że zostawi w szafce list albo drobny prezent, otwiera szafkę i wyjmuje z niej wartościowe przedmioty.
Nie budzi podejrzeń
Giną telefony komórkowe, dokumenty, portmonetki, drobne sumy pieniędzy, biżuteria. – Złodziej przy tym sprawia dobre wrażenie, nie budzi podejrzeń, bo jest uprzejmy i zdecydowany. Udało nam się zatrzymać w jednym ze szpitali mężczyznę działającego w ten sposób – mówi Kinga Fechner-Wojciechowska z Komisariatu Jeżyce. - Okradane czy wręcz kradzione mogą być też kurtki pozostawiane na krzesłach i w korytarzach – dodaje Mikołaj Rozbicki z zespołu prasowego KMP w Poznaniu. – Oceniam, że kradzieży i włamań tylko w poznańskich szpitalach może być nawet 3-4 tygodniowo!
Plakaty od policji
Wczoraj policjanci z prewencji Komisariatu Jeżyce spotkali się z pielęgniarkami szpitala przy ul. Szamarzewskiego. Kinga Fechner-Wojciechowska i Marek Milewski ostrzegali przed kieszonkowcami, podpowiadali, jak zachować się wobec osób podejrzanie wyglądających i przekazali plakaty, do wywieszenia przy wejściach do oddziałów. Jest tam umieszczona informacja dla pacjentów i gości, by nie pozostawiali bez opieki wartościowych przedmiotów, bo złodzieje trafiają nawet do szpitala. Ostrzeżenia trafiły też już do szpitala im. Raszei, a policja uprzedziła także personel z ul. Juraszów i Polnej.
Nie tylko Poznań
Ale problem nie jest tylko poznański. Na złodziei muszą uważać pacjenci wszystkich większych szpitali w regionie. W kaliskim szpitalu zespolonym przy ulicy Poznańskiej, popularnym "okrąglaku", często dochodzi do kradzieży. Okradane z pieniędzy, a przy okazji dewastowane są nawet automaty do wydawania foliowych ochraniaczy na buty. – W ubiegłym roku odnotowaliśmy bodaj kilkanaście tego rodzaju kradzieży w szpitalu – mówi rzecznik KPP w Kaliszu, Barbara Buśkiewicz – ale najprawdopodobniej było ich więcej. Nie wszystkie przypadki kradzieży, zwłaszcza tych drobniejszych, zgłaszane są policji. Dyrekcja kaliskiego szpitala zdecydowała się ostatnio na wynajęcie firmy ochroniarskiej, która czuwać będzie nad bezpieczeństwem.
Jan Sawicz, zastępca dyrektora Szpitala Strusia
Ochrona i pacjenci wiedzą o zagrożeniu kradzieżami, ponieważ nasz szpital otwarty jest całą dobę. Każdy może wejść i wyjść. Od godz. 16.00 zamykamy jedną z bram, pozostawiając tylko jedno wejście przez izbę przyjęć. Jest tam cały czas ochroniarz, ale nie legitymuje nikogo, więc uczulamy wszystkich, aby przy wychodzeniu z sal, zabierali ze sobą cenne drobiazgi i komórki. Można je również pozostawić w depozycie dostępnym dla pacjentów. Jakieś pół roku temu skradziono komórkę pacjentowi, czasami giną... krany, nakrętki.
Grzegorz Okoński