ŚwiatFacebook, Google, YouTube - wywiad USA zbiera dane od gigantów internetowych

Facebook, Google, YouTube - wywiad USA zbiera dane od gigantów internetowych

Amerykański rząd ma internet na "dyskietce". Okazało, że Narodowa Agencja Bezpieczeństwa (NSA) i FBI mają dostęp do danych z serwerów dziewięciu czołowych firm internetowych. W praktyce oznacza to, że administracja rządowa ma wgląd do umieszczonych na serwerach plików audio i wideo, e-maili czy fotografii. Za szpiegowanie w sieci odpowiada program PRISM, którego istnienie wytropił "The Washington Post", odnajdując tajny dokument potwierdzający jego istnienie.

Facebook, Google, YouTube - wywiad USA zbiera dane od gigantów internetowych
Źródło zdjęć: © AFP | Roslan Rahman

07.06.2013 | aktual.: 07.06.2013 18:17

Zarzuty waszyngtońskiego dziennika dotyczą dziewięciu gigantów, z usług których szeroko korzystają także Polacy. Microsoft, Yahoo, Google, Facebook, Paltalk, AOL, Skype, YouTube i Apple - do serwerów tych firm amerykański rząd ma ponoć bezpośredni dostęp. Monitoring koncentruje się na zagranicznej komunikacji, która przechodzi przez amerykańskie serwery.

Obraz
© (fot. WP.PL)

Według dokumentów, PRISM ruszył 11 września 2007 roku, zaczynając szpiegowanie od Microsoftu. Najnowszym celem programu jest koncern Apple, którego serwery zostały włączone do monitoringu w październiku 2012 roku. Chlubnym wyjątkiem jest Twitter, który słynie z ochrony prywatności użytkowników i nie został włączony do projektu.

Czemu to ma służyć?

O istnieniu programu, który ma na celu kompleksowe szpiegowanie internautów, spekulowano od dawna, jednak po raz pierwszy pojawiły się na to dowody. W przeszłości NSA i FBI wielokrotnie uzyskiwały dane z prywatnych serwerów dzięki współpracy z prywatnymi podmiotami, lecz nigdy nie było mowy o gigantach takich, jak Google, Apple czy Facebook, ani tym bardziej o ich całościowej inwigilacji.

Wygląda na to, że władze nie zamierzają wypierać się istnienia PRISM. Głos w tej sprawie zabrał dyrektor wywiadu narodowego James R. Clapper. - Informacje gromadzone przez program są jednymi z najważniejszych i najcenniejszych danych, które pozyskuje wywiad zagraniczny i są wykorzystywane, by chronić nasz naród przed szerokim wachlarzem zagrożeń - mówił, krytykując wyciek do mediów. - Nieautoryzowane ujawnienie informacji o tym ważnym i w pełni legalnym programie jest karygodne i naraża na szwank zabezpieczenia istotne dla bezpieczeństwa Amerykanów.

System PRISM jest oczywiście kolejnym elementem układanki w wojnie z terroryzmem, a ujawnienie jego mechanizmów działania może znacznie utrudnić pracę zagranicznego wywiadu. Agencje wywiadowcze z całą pewnością dotarły dzięki niemu do szeregu istotnych informacji, choćby dlatego, że na liście firm znajduje się Paltalk. Ta aplikacja czatowa, choć nie należy do najpopularniejszych w USA, była szeroko wykorzystywana podczas protestów Arabskiej Wiosny oraz trwającej do dziś wojny domowej w Syrii.

Inne niepokojące doniesienia na temat PRISM pochodzą z wytycznych, które otrzymywali operatorzy szpiegowskiego systemu. Według "Washington Times", materiały instruktażowe wprost informowały, że jeśli w wyniku wyszukiwania operatorzy natrafią na prywatne informacje o Amerykanach, to "nie ma się czym przejmować".

Jak do tego doszło?

Niebezpieczny precedens, który położył podwaliny pod istnienie PRISM, został ustanowiony przez administrację George'a W. Busha, która zezwoliła na monitoring danych bez nakazów sądowych. Po medialnej aferze i interwencji sądu, projekt republikańskiego prezydenta został zamknięty, ale w jego miejsce powstała nieco łagodniejsza wersja, która tym razem zyskała zgodę sądu. Zmodyfikowana wersja ograniczyła do minimum monitoring amerykańskich obywateli bez nakazu, czemu wyraźnie sprzeciwiał się sąd. PRISM wystartował miesiąc po uchwaleniu Protection of America Act w sierpniu 2007 roku. Ustawa przemodelowała system wywiadowczy, otwierając furtkę do szpiegowania połączeń pomiędzy zagranicznymi użytkownikami sieci, którzy korzystają z amerykańskich serwerów. To z kolei oznaczało zielone światło dla uruchomienia systemu.

Firmy się odcinają

Większość firm, zapytanych o PRISM, twierdzi, że nie mają pojęcia o jego istnieniu. Koncerny zapewniają, że odpowiadają tylko na indywidualne wnioski ws. udzielenia informacji.

- Nigdy nie słyszeliśmy o PRISM. Nie udostępniamy żadnej agencji rządowej bezpośredniego dostępu do naszych serwerów i każda agencja rządowa, która chce uzyskać dane klientów, musi mieć nakaz - zapewnił Washington Post" rzecznik Apple. - Gdy Facebook jest proszony o dane lub informacje na temat konkretnych osób, to starannie badamy każdą taką prośbę pod kątem wszystkich właściwych przepisów prawnych i przekazujemy informacje wyłącznie w zakresie przewidzianym przez prawo - przekazał z kolei Joe Sullivan, szef działy bezpieczeństwa w popularnym portalu społecznościowym. Podobnie zareagował Google i inne firmy.

Najprawdopodobniej jest to zaklinanie rzeczywistości, ponieważ jak ujawnił "Washington Post", Narodowa Agencja Bezpieczeństwa (NSA) utrzymywała w tajemnicy listę swoich partnerów. "98 proc. programu PRISM opiera się na Yahoo, Google i Microsoft; musimy zapewnić, że nie zaszkodzimy naszym źródłom" - brzmi zapisek na jednym z dokumentów. Sam Microsoft, w czasie potajemnego przekazywania danych agencjom wywiadowczym, przeprowadził kampanię reklamową pod hasłem "Twoja prywatność jest naszym priorytetem", w której chwalił się dbaniem o bezpieczeństwo danych swoich użykowników:

Z dokumentów wynika, że PRISM stał się czołowym źródłem dla NSA, wskazywanym w co siódmym raporcie. Jest to liczba uderzająca - zauważa "Washington Post" - szczególnie, że z systemu, który monitoruje amerykańskie serwery, korzystają głównie komórki zagranicznego wywiadu. W ciągu sześciu lat informacje z systemu PRISM znalazły się w około 77 tys. raportów, a w samym tylko 2012 roku było takich dokumentów ponad 24 tys.

Afera goni aferę

Wyciek informacji na temat PRISM jest trzecią aferą podsłuchową, która wybuchła w ostatnim czasie w Stanach Zjednoczonych i z całą pewnością wzmocni oskarżenia pod adresem władz o nadmierne i systematyczne kontrolowanie obywateli.

W maju ujawniono, że rząd w poszukiwaniu źródła przecieku prasowego przejął na dużą skalę dane o rozmowach telefonicznych dziennikarzy agencji Associated Press. Z kolei w środę wyszło na jaw, że administracja USA ma dostęp do danych telefonicznych milionów Amerykanów. Brytyjski "Guardian" opublikował bowiem kopię poufnego nakazu sądowego, który umożliwia NSA zbieranie danych o rozmowach 121 milionów klientów firmy Verizon, jednego z największych operatorów telefonii komórkowej w USA. Zgodnie z nakazem Verizon ma codziennie przekazywać dane dotyczące wszystkich rozmów swych klientów. Chodzi zarówno o połączenia z zagranicą, jak i o rozmowy krajowe.

Biały Dom bronił tych praktyk, tłumacząc, że jest to "narzędzie istotne dla zapewnienia narodowi ochrony przed zagrożeniami terrorystycznymi". Na razie administracja, poza wystąpieniem Clappera, nie komentuje szerzej sprawy PRISM.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)