Polska"Ewakuacja Polaków z Gruzji na półmetku"

"Ewakuacja Polaków z Gruzji na półmetku"

Ewakuacja Polaków z Gruzji znajduje się na
półmetku - powiedział podsekretarz stanu w MSZ Andrzej Kremer. Odbyły się już - relacjonował Kremer - dwie rundy ewakuacji: rano do Polski przyleciał samolot rządowy, który przetransportował do Warszawy Polaków z Erewania. Kolejna grupa Polaków ewakuowanych z Gruzji wróciła do Polski przez Turcję.

Gdy przylecieliśmy do Gori, było pełno wojska. Dostaliśmy SMS-y, że coś się dzieje, ale nie wiedzieliśmy co. Byliśmy w górach, 40- 50 kilometrów od Gori, słyszeliśmy odgłosy wybuchów i dostaliśmy wiadomości, żeby uciekać - opowiadał Piotr Gogolewski z Łodzi, który z planowanego miesiąca na Kaukazie spędził dwa dni w Azerbejdżanie i pięć dni w Gruzji. Wraz ze swą towarzyszką dotarł przez Batumi i wzdłuż granicy z Armenią do granicy tureckiej.

O ewakuacji dowiedzieliśmy się z Polski, dlatego że łączność w Gruzji była w pewnym momencie całkowicie przerwana. Nie mieliśmy przez cztery godziny w nocy światła, które wyłączono w ramach zaciemnienia, na wypadek bombardowania - powiedział jeden z Polaków.

Rosjanka Natalia Michaiłowa i Olaf Simon z Niemiec byli w Batumi. Nic spektakularnego nie widzieliśmy - powiedział Simon po przylocie na Okęcie.

Brytyjczyk David Baur przebywał między Abchazją a Południową Osetią; on i kilkoro innych Brytyjczyków podróżujących niezależnie od siebie zdecydowali się wyjechać pod wpływem wiadomości od rodzin i z BBC.

Wiele osób miało na twarzach i ramionach namalowane flagi Gruzji. To symbol solidarności z wszystkimi, którzy tam umierają, z tymi, którzy giną, którzy muszą opuścić swoje domy, którzy uciekają. To jest solidarność z tymi wszystkimi, którzy cierpią w Osetii, którzy cierpią w Gori- powiedział Adam Borucki z organizacji wsparcia wolontariatu europejskiego - Stowarzyszenia Polites ze Szczecina.

Solidaryzujemy się z Gruzinami - wystarczy porównać statystyki, kto ile ma wojska. Rosja złamała wszelkie prawa. Mamy nadzieję, że nasz rząd podejmie wszelkie wysiłki, by pomóc Gruzinom- powiedział Mikołaj z Warszawy.

Nasze serce zostało tam. Jest ciężko, dlatego że widzieliśmy cierpienia ludzi. Widziałam, jak krzyczały matki, kiedy ich synów przywożono w trumnach- powiedziała kobieta z małym dzieckiem na rękach. Pytana o samą ewakuację, chwaliła sprawność organizacyjną polskiej ambasady.

Borucki i jego koledzy wysiadłszy z samolotu skandowali "Sakartvelo" - nazwę Gruzji w języku gruzińskim._ Nasi znajomi prosili nas, żebyśmy, jak wrócimy do Polski, zrobili coś, co będzie symbolizowało to, że jesteśmy z nimi_ - wyjaśniał Borucki. Kiedy wybuchła wojna, od trzech dni byliśmy w Batumi, mieliśmy 20 km do granicy z Turcją. W porównaniu do tego, jak było dzień przed wybuchem wojny - miasto zamarło. Dodał, że razem z pozostałymi wolontariuszami zastanawiali się, czy zostać dłużej, "ale zdrowy rozsądek podpowiadał, żeby nie". Borucki i inni wolontariusze przebywali w Zugdidi, 3 km od granicy z Abchazją.

W tej chwili - powiedział Andrzej Kremer - samolot rządowy jest ponownie w drodze do Erewania, skąd zabierze Polaków, którzy dotarli tam już konwojem z Tbilisi. Kolejna, około 50-osobowa grupa Polaków jest aktualnie w drodze do Erewania, samolot rządowy uda się po nich we wtorek.

Kremer podkreślił, że ewakuacja odbywa się we współpracy z władzami Gruzji i Armenii. Jak dodał, udzielamy wsparcia obywatelom UE i dlatego w transporcie z Turcji znaleźli się m.in. obywatele Estonii i Czech.

Oczekujemy, że jak nasi obywatele będą się znajdować w potrzebie w tym przypadku, przy kolejnych jakichś potrzebach ewakuacyjnych z Gruzji lub z innych miejsc, będziemy mogli liczyć także na wsparcie naszych kolegów ze służb konsularnych państw UE - podkreślił wiceminister.

Jak zaznaczył, osoby ewakuowane z Gruzji to najczęściej obywatele polscy. Natomiast obcokrajowcami wracającymi z Gruzji już w Polsce opiekują się odpowiednie konsulaty.

Kremer podkreślił, że dążeniem dyplomacji Polski, a także krajów unijnych jest doprowadzenie do jak najszybszego przerwania wszelkich działań wojennych.

To jest zasadniczy cel działań dyplomatycznych w tej chwili. Taki jest też główny cel misji prezydencji francuskiej, pana Kouchnera (szefa francuskiej dyplomacji), który przebywał w Tbilisi - zaznaczył.

Pytany, czy plan prezydentów Polski, Litwy, Łotwy i Estonii jest planem całej UE powiedział, że jest to "jeden z głosów" w ramach Wspólnoty, który musi zostać zebrany w jeden wspólny plan całej Unii. Propozycja prezydentów zakłada m.in. zaangażowanie UE we wprowadzenie sił pokojowych do Abchazji i Osetii Płd.

W opinii Kremera, elementy tego planu pokrywają się z planem przedstawionym przez prezydencję francuską.

Odnosząc się do wypowiedzi rosyjskiego ambasadora na Łotwie, który ostrzegł Polskę i trzy kraje bałtyckie, że "będą musiały zapłacić" za ostrą krytykę Rosji w jej konflikcie z Gruzją, Kremer oświadczył, że nie widzi powodu do takiej krytyki.

Plan prezentowany także przez Polskę zawiera pewne elementy na przyszłość dalej idące niż plan prezydencji francuskiej, ale w istocie swojej wychodzi z tego samego założenia - podstawową rzeczą jest doprowadzenie do przerwania działań wojennych i do wszczęcia rozmów pomiędzy stronami konfliktu. W związku z tym nie widzę podstaw do szczególnej krytyki Polski - stwierdził dyplomata.

Dziennikarze pytali też, czy sytuacja w Gruzji wpływa na bezpieczeństwo energetyczne Polski. W ocenie Kremera "na dzisiaj" nie ma takiego wpływu.

Jednak - jak dodał - może mieć wpływ na planowane przez nasz kraj działania. Ale wychodzimy z założenia, że sytuacja w regionie wróci do normy, że działania wojenne zostaną przerwane i będzie możliwe kontynuowanie wszystkich przedsięwzięć w tym zakresie - oświadczył wiceminister.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)