ETA stoi za zamachem w Madrycie?
Hiszpańskie źródła rządowe przypuszczają, że
zamach na lotnisku Barajas w Madrycie 30 grudnia, przypisywany
separatystom baskijskim z ETA, mógł być dziełem dysydentów z tej
organizacji - podał "El Pais". Telewizja hiszpańska
wspomniała natomiast o możliwym konflikcie między aparatem
wojskowym i politycznym ETA.
Rząd Jose Luisa Rodrigueza Zapatero, który w czerwcu ub.r. ogłosił rozpoczęcie procesu pokojowego w Kraju Basków, nadal nie rozumie motywów ostatniego zamachu. "Stanowisko rozmówców ETA z przedstawicielami rządu podczas spotkania w połowie grudnia było całkowicie odmienne od tego, które zaprezentowali sprawcy zamachu. To pozwala przypuszczać, że wewnątrz ETA są dysydenci" - twierdzą źródła rządowe.
"Ta hipoteza staje się jeszcze bardziej prawdopodobna, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że przedstawiciele ETA i rządu uzgodnili następne spotkanie na styczeń lub luty" - komentuje "El Pais".
"Rozmówcy rządowi nie odnotowali niczego podejrzanego (w kontaktach z ETA), nic, co pozwoliłoby na przypuszczenie, że organizacja przygotowuje się do zamachu - napisał dziennik. - Dlatego bierze się pod uwagę możliwość, że sprawcy zamachu działali na marginesie rozmów ETA z rządem".
"El Pais" zwraca uwagę, że ETA do tej pory nie ogłosiła komunikatu, w którym przyznawałaby się do zamachu.
Jednak minister spraw wewnętrznych Alfredo Perez Rubalcaba oświadczył w imieniu rządu: "Nie powinniśmy spekulować, czy to była mniejszość... to była ETA i tyle".
W zamachu na międzynarodowym lotnisku w Madrycie 30 grudnia zginęły dwie osoby, a ponad 20 zostało rannych. Rząd premiera Zapatero ogłosił koniec rozmów z ETA, które rozpoczął po ogłoszeniu przez tę organizację trwałego zawieszenia broni w marcu ub.r.
Grażyna Opińska