Eryk Mistewicz dla WP: amatorzy kreują PiS
Zachowanie PiS-u było nieprofesjonalne i świadczy o tym, że partia nie panuje nad swoim wizerunkiem i emocjami. Tak ocenił przedpołudniową konferencję Marka Kuchcińskiego, Adama Lipińskiego i Krzysztofa Putry z PiS-u Eryk Mistewicz, specjalista od marketingu politycznego. Posłowie PiS-u tłumaczyli na spotkaniu z dziennikarzami, że partia padła ofiarą prowokacji, a za aferą związaną z Renatą Beger stoi układ liberalno-lewicowy.
Według Mistewicza, posłowie byli źle przygotowani do konferencji. Nie umieli odpowiadać na pytania dziennikarzy, mylili się i mówili o rzeczach nie związanych z tematem. Według specjalisty, PiS powinien przejąć inicjatywę informacyjną. Już rano prezydent lub premier mógł wystąpić z przemową podbudowującą polską rację stanu i odwołującą się do godności narodu. Natomiast Adam Lipiński powinien podać się do dymisji i to byłoby naturalnym zachowaniem - wyjaśnia Mistewicz.
Osoby odpowiedzialne za wizerunek PiS-u bagatelizowały sygnały ostrzegawcze, które pojawiały się w partii już kilka miesięcy temu - podkreśla Mistewicz. Wśród osób, które negatywnie wpływały na oblicze PiS-u, ekspert wymienia Artura Zawiszę i Przemysława Gosiewskiego. Ci ludzie nie budowali zaufania do partii, tylko niepotrzebnie podgrzewały atmosferę. Każde ich wystąpienie publiczne powodowało tylko spadek sympatii do PiS-u - mówi Mistewicz. Zaznacza też, że społeczeństwo zaczęło odwracać się od Prawa i Sprawiedliwości. Dzisiaj niestosownym jest przyznać się, że głosowało się na PiS, podobnie jak kiedyś wstyd było przyznać się do Samoobrony - twierdzi. Według niego, na spadku notowań PiS-u zyska głównie PO i PSL.
Zdaniem eksperta, od PiS-u odwrócili się przede wszystkim ludzie chcący żyć normalnie, bez szukania spisków i agentów. Widać, że partia nie przygotowała się porządnie do całej sprawy i nikt nad tym nie zapanował. Dla mnie to zwykłe amatorstwo - mówi. Efektem były dzisiejsze wybuchy śmiechu dziennikarzy wywołane niektórymi wypowiedziami posłów PiS-u. Nie przypominam sobie konferencji prasowej, która wywoływała taką falę reakcji - podsumowuje Mistewicz.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska