Ernst Röhm - przyjaciel Adolfa Hitlera zamordowany po nocy długich noży
- Ten stary satyr otwarcie przyznawał się do swojego wyuzdanego homoseksualizmu. Co chwila z szeregów SA-manów rekrutował kolejnych kochanków. Miał nawet czelność przekonywać podwładnych, że dla nazistów pederastia powinna być normą jako prawdziwie męska miłość pomiędzy wojownikami! Te i podobne myśli szarpały umysłem Hitlera przez długie godziny, zanim podjął decyzję, co zrobić ze swoim przyjacielem Ernstem Röhmem - pisze Robert Jurszo w artykule dla WP.PL.
23.10.2014 13:33
Wczesnym rankiem 30 czerwca 1934 roku trzy samochody zajechały pod hotel Hanselbauer położony nad urokliwym jeziorem Tegernsee nieopodal Monachium. W budynku, po całonocnym pijaństwie, twardo spali przedstawiciele dowództwa SA (Die Sturmabteilungen der NSDAP - oddziały szturmowe NSDAP). Wśród nich był również ich lider, Ernst Röhm. Adolf Hitler, który przybył wraz z policjantami i SS-manami, zastukał do jego drzwi.
- Wiadomość z Monachium! - zakomunikował zmienionym tonem.
- Dobrze, proszę wejść - zza drzwi dobiegł głos zaspanego i skacowanego Röhma.
Hitler gwałtownie wpadł do pokoju i chwycił leżącego w łóżku szefa SA za gardło.
- Jesteś aresztowany, ty świnio! - wrzasnął przystawiając mu pistolet do twarzy.
Zaskoczony Röhm próbował protestować, ale szybko zorientował się, że to bezcelowe. Jeden z SS-manów rzucił mu w twarz ubranie. Chwilę później Röhma wywleczono z hotelu i wepchnięto do samochodu. Otumaniony szumiącym we krwi alkoholem, nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, że nadszedł jego koniec.
Ernst i Adolf
Kilkanaście lat wcześniej Ernst Röhm był jednym z wielu żołnierzy rozczarowanych przegraną Niemiec w Wielkiej Wojnie. Ten urodzony wojownik wrócił z frontu z dwoma żelaznymi krzyżami oraz ciągnącą się przez całą twarz blizną, która dodatkowo zdeformowała mu nos. Jako dowódca jednego z Freikorpsów - paramilitarnej bojówki składającej się z niepogodzonych z powojenną rzeczywistością weteranów - za swój główny obowiązek uważał walkę z komunistami, którzy marzyli o przekształceniu młodej Republiki Weimarskiej w bolszewicki Kraj Rad.
Adolfa Hitlera poznał w 1919 roku. Młody kapral imponował mu charyzmą i oratorskimi umiejętnościami. Choć widział, że brak mu jeszcze politycznego szlifu, to jednak zauważył, że mógłby on stać się führerem - wodzem narodu, który przywróci Niemcom wielkość. Dość szybko między obydwoma mężczyznami nawiązała się nić sympatii, która z czasem ewoluowała w coś, co można by nazwać przyjaźnią. Wymownym tego dowodem było to, że Röhm - jako jeden z niewielu - był z Hitlerem na "ty".
Pierwsze tarcia
W 1921 roku - już jako członek kierowanej przez Hitlera Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partia Robotników (NSDAP) - stworzył Sturmabteilung (Odziały Szturomowe - SA), zbrojne ramię ruchu nazistowskiego. Wziął również udział w operetkowym Puczu Monachijskim w listopadzie 1923 roku - nieudanej próbie przejęcia przez nazistów siłą władzy w Rzeszy. Jednak już przed jego wybuchem pomiędzy obydwoma politykami pojawiły się pierwsze napięcia. Przyszły wódz III Rzeszy oczekiwał od bojówkarzy Röhma pełnego podporządkowania się rozkazom partii. Röhm nie chciał na to przystać, upierając się przy pełnej niezależności jego organizacji. W efekcie Hitler odsunął Röhma od kierowania SA jeszcze przed wybuchem puczu. Kiedy Hitler w kwietniu 1924 roku opuścił więzienie w Landsbergu, nie mógł już dojść z Röhmem do porozumienia. W wyniku narastającego konfliktu były szef SA znalazł się niemal poza ruchem nazistowskim. To wszystko spowodowało, że Röhm zarzucił politykę. W 1928 wyjechał nawet z Niemiec do Boliwii, gdzie służył
jako instruktor wojskowy.
Jednak Hitler szybko się przekonał, że potrzebuje Röhma. Nieskore do dyscypliny oddziały SA zaczynały wymykać mu się z rąk. Hitler stanął przed widmem ich buntu, który byłby dla niego groźny. Zrozumiał, że w karby może wziąć je tylko ich dawny lider, przed którym wciąż miały respekt. Dlatego w 1931 uczynił go przywódcą tej formacji.
Wydawało się, że dawny konflikt został zażegnany, a stara przyjaźń uratowana. Ale tak naprawdę, było to preludium nowej konfrontacji, która nie tylko miała na powrót ochłodzić wzajemną sympatię, ale również całkowicie ją wypalić.
Ernst Röhm fot. Bundesarchiv
28 lutego 1934, na spotkaniu przedstawicieli Reichwehry, SA, SS i Hitlera, humor Röhma pogarszał się z minuty na minutę. Od dłuższego czasu narastał jego konflikt z generałem Reichsewehry - niemieckiej armii, Wernerem von Blombergiem. Röhm naciskał na to, by SA stały się główną siłą zbrojną, ale Hitler nie chciał wyrazić na to zgody. I tego dnia całkowicie pogrzebał na to wszelkie nadzieje: SA miały - co najwyżej - służyć do obrony granic i wstępnego szkolenia rekrutów do wojska. Ale nowa armia - Wehrmacht - miała powstać na bazie Reichswehry. Röhm z trudem przełknął tę obraźliwą dla niego decyzję i zapił ją kieliszkiem szampana.
- To, co oświadczył ten zabawny kapral - wysyczał, gdy Hitler i wojskowi opuścili salę obrad - nie odnosi się do nas. Hitler nie jest lojalny i powinien przynajmniej zostać odesłany na wypoczynek. Jeśli nie możemy osiągnąć naszego celu z Hitlerem, zrobimy to bez niego - zakończył złowieszczo.
Tę groźbę zdrady odnotował w pamięci SA-Obergruppenfuhrer Victor Lutze. Szybko przekazał ją samemu führerowi. Jednak ten tylko odparł enigmatycznie:
- Pozwólmy sprawie dojrzeć.
"Adolf zdradził proletariat!"
Wygrana nazistów w wyborach 1933 roku przyniosła SA niewiele więcej ponad rozczarowanie. Od wielu lat byli specjalistami od "czarnej roboty". Podczas gdy Hitler uwodził tłumy hipnotyzującymi przemówieniami, "brunatne koszule" biły tych, którzy próbowali zadawać mu niewygodne pytania. Pacyfikowali socjalistów i komunistów oraz prześladowali Żydów. Porywali przeciwników politycznych i zamęczali ich torturami w ukrytych katowniach. A teraz z wolna przestawali być potrzebni.
Polityka NSDAP wchodziła w nowy etap. Hitler rozumiał, że do utrzymania władzy potrzebni mu są ci, których wywodzący się w większości z proletariatu Szturmowcy głęboko nienawidzili: przemysłowcy, bankierzy, arystokraci i intelektualiści. Dla Röhma i jego podwładnych było to nie do przyjęcia. Coraz częściej i głośniej zawiedzeni i wściekli SA-mani krzyczeli na ulicach: "Adolf zdradził proletariat!".
Führer nie podzielał wizji SA, którą stworzył Röhm. Dla Hitlera byli oni niczym więcej niż bojówką służącą do - jak sam to ujął - "rozwieszania plakatów wyborczych, robienia porządków za pomocą kastetów oraz organizowania propagandowych marszów w celu zaimponowania uwielbiającym dyscyplinę Niemcom". Natomiast Röhm widział w Szturmowcach awangardę nazistowskiej rewolucji. "Szturmowiec - grzmiał w nadętym tonie - jest eksponentem narodowo-socjalistycznej koncepcji ludzkiej egzystencji i jej apostołem".
Ale największym problemem dla Hitlera było tak naprawdę to, że Röhm i SA parli do władzy. Szef Szturmowców uważał, że SA-mani - prawdziwi narodowo-socjalistyczni wojownicy - powinni stworzyć nowe elity polityczne. Twierdził, że "jeśli żołnierz jest po to, by walczyć i umierać w imię dobrej lub złej polityki, to musi decydować o tym, jaka ta polityka ma być". Chciał również, by SA zastąpiła znienawidzoną przez niego Reichsewehrę w funkcji armii Rzeszy.
Dla Hitlera było to już zbyt wiele. Kiedy w obecności generała Blomberga i innych oficerów odmówił Röhmowi tego, by SA stała się główną siłą militarną Niemiec, doskonale wiedział, co robi. Apetyty SA były nie do pogodzenia z nowymi kierunkami powyborczej polityki Hitlera. Ambicje Röhma budziły coraz większe obawy Hitlera. A było czego się bać: w 1934 roku SA liczyło 4,5 miliona wiernych swojemu przywódcy bojówkarzy. Hitler coraz bardziej uświadamiał sobie to, że musi coś z tym problemem zrobić.
Groźba Hindenburga
Napięciu między Hitlerem a Röhmem z uwagą przyglądało się kierownictwo SS. W pewnym sensie, Sztafeta Ochronna (Schutzstaffel - SS) była dzieckiem tego konfliktu. Formacja powstała jeszcze w 1925 roku, gdy Hitler już wiedział, że nigdy w pełni nie podporządkuje sobie Röhma. Polecił wtedy swojemu szoferowi Juliusowi Schreckowi stworzenie od zera nowej i całkowicie mu oddanej organizacji paramilitarnej. Ten spotkał się w jednej z monachijskich piwiarni z ośmioma byłymi SA-manami, którzy stali się pierwszymi członkami SS.
Ernst Röhm i Adolf Hitler fot. Bundesarchiv
Do 1934 roku organizacja znacznie się rozrosła. Nie miała co prawda tylu członków, co SA, ale była już w stanie zagrozić "brunatnym koszulom". Od 1929 roku przewodził jej prawdziwy geniusz organizacji - Heinrich Himmler. On również - podobnie jak Röhm w odniesieniu do SA - marzył o tym, że SS-mani staną się w przyszłości elitą narodowo-socjalistycznych Niemiec. Himmler i Röhm byli więc dla siebie naturalnymi rywalami. Ale w oczach Hitlera szef SS miał jedną podstawową zaletę: był mu całkowicie i fanatycznie oddany.
Od kwietnia 1934 roku funkcjonariusze SS zaczęli gromadzić materiały obciążające Röhma. Prawda jest taka, że znaczna część z nich została sfabrykowana przez zimnego i ambitnego zastępcę Himmlera - Reinharda Heydricha. Przekonywano Hitlera, że Röhma planuje pucz, który ma odsunąć Hitlera od władzy. Kwestią otwartą pozostaje to, czy w ogóle dawał on wiarę tym rewelacjom.
Jednak ostatecznie to nie SS przekonało Hitlera do usunięcia Röhma, ale prezydent Paul von Hindenburg. Ten jasno mu zakomunikował, że jeśli nie zapanuje nad SA, to zostanie wprowadzony stan wyjątkowy, a władza przekazana w ręce Reichswehry. Hitler wiedział, że to oznaczałoby koniec jego władzy, o którą walczył przez ostatnich kilkanaście lat. Stało się dla niego jasne, że musi poświęcić starego towarzysza walk. Musiał działać, i to szybko.
Polecił Röhmowi, by ten zgromadził kierownictwo SA w hotelu Hanselbauer w Bad Wiessee. Dowódca poczytał to za dobrą monetę, przekonany, że führer dąży do wypracowania porozumienia. Nie spodziewał się, że jest to część operacji, która przejdzie do historii jako "noc długich noży" - największa czystka polityczna w łonie nazistowskiego ruchu.
Ostatnia szansa
Rankiem 1 lipca 1934 roku Hitler miotał się po swoim gabinecie. Część oficerów SA została już zlikwidowana a od wczoraj Röhm siedział w areszcie. Hitler nie wiedział, co postanowić w jego sprawie. Hermann Goring i Himmler naciskali, aby go zabić. Rudolf Hess zaproponował nawet, że sam go zastrzeli. Ale na samą myśl o tym Hitlerem targały wyrzuty sumienia. Zabić? Röhma? Przecież gdyby nie on i jego SA nigdy nie zdobyłby władzy! Ale - z drugiej strony - znajomość z Röhmem była kompromitująca. Ten stary satyr otwarcie przyznawał się do swojego wyuzdanego homoseksualizmu. Co chwila z szeregów SA-manów rekrutował kolejnych kochanków. Miał nawet czelność przekonywać podwładnych, że dla nazistów pederastia powinna być normą jako prawdziwie męska miłość pomiędzy wojownikami! Te i podobne myśli szarpały umysłem Hitlera przez długie godziny. W końcu, po południu, na przyjęciu dla członków rządu i ich żon, zakomunikował oschłym tonem:
- Zdecydowałem, co zrobić z Röhmem.
Tego samego dnia, Theodor Eicke, komendant obozu koncentracyjnego w Dachau, pojechał razem ze swoim zastępcą, oficerem SS, Michaelem Lippertem do więzienia Stadelheim. Wszedł do celi Röhma i położył na stole pistolet z jedną załadowaną kulą oraz specjalne wydanie nazistowskiego dziennika "Völkischer Beobachter". Wielkie nagłówki wieściły "zdradę" Röhma a dziennikarze wypisywali w artykułach czyste fantazje na temat planowanego przez SA zamachu stanu. Oficerowie wyszli i odczekali dziesięć minut, ale nie usłyszeli strzału. Weszli do celi ponownie z odbezpieczoną bronią. Pistolet leżał tam, gdzie zostawił go Eicke. Więzień wstał i próbował coś powiedzieć, ale jego słowa zagłuszyły dwa wystrzały. Röhm opadł na krzesło całym ciężarem swego tłustego ciała, a z otworów w jego piersi obficie pociekła krew.
- Mein führer, mein führer... - wyszeptał konając.
"Byłemu szefowi sztabu Röhmowi - brzmiało sucho oficjalne oświadczenie Hitlera - dano szansę wyciągnięcia wniosków ze swego zdradzieckiego zachowania. Nie skorzystał z niej jednak i został zastrzelony".
Robert Jurszo dla Wirtualnej Polski
Podczas pisania korzystałem m.in. z biografii "Hitler" autorstwa Iana Kershawa, znakomitego studium historii nazistowskich Niemiec "Trzecia Rzesza. Charyzma i wspólnota" Martina Kitchena oraz anglojęzycznej wersji broszury Ernsta Röhma "Why S.A.?".