ŚwiatEnergetyczny pakt Kaczyńskiego

Energetyczny pakt Kaczyńskiego

Na szczycie ekonomicznym w Davos premier
Kazimierz Marcinkiewicz mówił o "pakcie muszkieterów", nawiązując
do powieści Aleksandra Dumasa. Dziś wiadomo, że politykom i
ekspertom PiS chodzi o powołanie Europejskiego Paktu
Bezpieczeństwa Energetycznego (ETBE) opierającego się na zasadzie
"trzech muszkieterów", czyli "jeden za wszystkich, wszyscy za
jednego" - pisze "Gazeta Wyborcza", która dotarła do szczegółów
polskiej propozycji.

01.03.2006 | aktual.: 01.03.2006 08:03

Wynika zeń, że członkostwo w pakcie ma prowadzić do uzyskania bezpieczeństwa dostaw prądu, gazu i ropy, w sytuacji kiedy Rosja zakręci kurek z gazem (tak jak to uczyniła niedawno w przypadku Ukrainy, a odczuli to również inni odbiorcy). Albo gdyby terrorystom udało się wysadzić trasy przesyłowe.

O tym, jak zapewnić bezpieczeństwo energetyczne, zastanawiają się dziś w Europie wszyscy, ale firmowana przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego propozycja jest najbardziej rewolucyjna. Członkowie nowego sojuszu mieliby sobie pomagać także w razie katastrof naturalnych czy niestabilności politycznej na Bliskim Wschodzie - jak np. kryzys naftowy z lat 70., wywołany przez państwa arabskie. Dziś mało kto jest na to gotowy. _ Europa ma trzy źródła zaopatrzenia w energię: ze wschodu, południa i północy, ale dwa pierwsze kierunki nie są stabilne_ - mówi jeden z naszych rozmówców w kancelarii premiera. _ Razem łatwiej się obronić._

Trzonem paktu ma być klauzula bezpieczeństwa energetycznego. Polska propozycja zakłada, że: Pakt będzie otwarty dla wszystkich krajów UE i NATO, również tych, co wstąpią tam później, np. Ukrainy; ma "wspierać budowanie i rozwijanie infrastruktury" energetycznej, będzie powiązany z unijnymi projektami energetycznymi; będzie miał własny budżet, władze i siedzibę, a decyzje mają być podejmowane jednomyślnie; państwa członkowskie ustalą maksymalny poziom uzależnienia od źródeł i sposobów dostaw energii; powstanie system obserwowania stanu bezpieczeństwa energetycznego państw stron paktu. Pakt nie jest wymierzony przeciw Rosji

Listy z opisem polskiej inicjatywy poszły w ubiegłym tygodniu do przywódców wszystkich 25 krajów UE oraz należących do NATO: Kanady, USA, Islandii, Turcji, Norwegii, Bułgarii i Rumunii. Dostali je też szefowie NATO i Komisji Europejskiej oraz odpowiadający za unijną politykę zagraniczną Javier Solana.

Aby pakt miał sens, muszą przystąpić do niego duże kraje UE oraz te zasobne w źródła energii jak Norwegia. Jak wstępnie ustaliła "Gazeta Wyborcza", na razie popierają go Litwa, Łotwa, Estonia i Grupa Wyszehradzka (Czechy, Węgry, Słowacja). Przychylnie nastawione są USA i Austria. Paktem interesuje się też bardzo sekretarz generalny NATO.

- Sojusz mógłby zająć się np. zabezpieczeniem infrastruktury i monitorowaniem- mówi nam jeden z urzędników kwatery głównej w Brukseli. Szanse akceptacji paktu ocenia on na 50%. - Wiele zależy od tego, jak zachowają się Niemcy i Francja - mówi.

- Dajmy przywódcom trochę czasu, oczekujemy nie pełnej akceptacji, ale twórczej dyskusji, im więcej będzie uwag, tym lepiej - mówi gazecie doradca premiera Marcinkiewicza Ryszard Schepf. Premier chce, by o projekcie dyskutowali przywódcy UE na unijnym szczycie gospodarczym w Brukseli 23-24 marca. Na razie nie figuruje on jednak w programie szczytu. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)