Elita policji pod lupą prokuratora
Zamknęli najwięcej "narkolabów". Czy
dlatego, że sami je zakładali? Zamiast walczyć z producentami
amfetaminy, policjanci z sekcji antynarkotykowej warszawskiego
Centralnego Biura Śledczego sami mieli zakładać i kontrolować
fabryki narkotyków. Tuż przed ich nalotami amfetamina znikała z
laboratoriów - pisze "Super Express".
16.11.2004 | aktual.: 16.11.2004 07:21
W tym roku w całym kraju policjanci z terenowych oddziałów CBŚ zlikwidowali 15 laboratoriów produkujących amfetaminę. W tym czasie ich koledzy z Warszawy rozbili 16 takich fabryk (dla porównania: w ub. roku - 5). To doskonały wynik i olbrzymi sukces stołecznych funkcjonariuszy. Okazuje się jednak, że nie do końca. W 10 "narkolabach" nie było już wyprodukowanego towaru. Osiem z nich powstać miało na osobiste zlecenie wspomnianych policjantów - informuje "Super Express".
Były to prawdziwe linie produkcyjne wytwarzające amfetaminę najwyższej jakości - tłumaczy prokurator z Warszawy, gdzie prowadzono śledztwo w tej sprawie. Każda z nich była w stanie wytworzyć w ciągu doby po kilka kilogramów narkotyków - dodaje. Pół roku temu warszawska prokuratura przekazała sprawę do Ostrołęki. Dlaczego? - pyta dziennik. Powodów nie mogę podać - mówi prokurator Zbigniew Jaskólski z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Śledztwo jest utajnione. Mogę tylko powiedzieć, że chodziło o podejrzenie policjanta z Komendy Głównej o współudział w procederze - dodaje.
Prokuratura podejrzewa, że narkofabryki na zlecenie funkcjonariuszy CBŚ organizowali chemicy z warszawskiego świata przestępczego. W sprawę może być zamieszana cała antynarkotykowa sekcja - kilkunastu policjantów. Według ustaleń śledztwa "policyjne" laboratoria po pewnym czasie przenoszono w inne miejsca, a w starych "niespodziewanie" nalot robili policjanci z sekcji antynarkotykowej. Tuż przed wejściem policji amfetamina znikała z laboratoriów. Wywożono ją na kilka godzin przed akcją CBŚ. Na miejscu stróże prawa znajdowali więc tylko odczynniki, nieco półproduktów i nakrywali domorosłych chemików podczas produkcji. Wystawieni policji nie wiedzieli nawet, kto zlecił im pracę i dla kogo robią narkotyki - pisze "Super Express".
Policjanci "robili więc wyniki". Z ich sukcesów cieszyli się szefowie, a towar szedł w Polskę - tłumaczy policjant z Centralnego Biura Śledczego Komendy Głównej Policji. Według "Super Expressu", śledczy szacują, że w ten sposób na czarny rynek trafiło nawet ponad 100 kilogramów towaru. Sprzedawano go głównie w Warszawie i okolicach. Część amfetaminy mogła być też przerzucana za granicę - twierdzi gazeta. (PAP)