Eksplozje w Damaszku, władze Syrii mówią o izraelskim ataku
Izraelskie lotnictwo zaatakowało w nocy z soboty na niedzielę wojskowy ośrodek badawczy na północ od stolicy Syrii, Damaszku - poinformował stację telewizyjną NBC pragnący zachować anonimowość urzędnik administracji waszyngtońskiej.
Przedstawiciel Białego Domu powiedział, że w nocy (czasu lokalnego) nie będzie żadnego oficjalnego komentarza odnośnie najnowszych informacji z syryjskiej stolicy.
W nocy z sobotę na nadzielę słychać było w Damaszku eksplozje. Według syryjskiej telewizji państwowej był to atak izraelskiego lotnictwa na wojskowy ośrodek badawczy na przedmieściach stolicy Syrii. Inne źródła podały, że rakiety spadły także na koszary wojskowe i składy amunicji.
- Nowy izraelski atak jest próbą podniesienia morale grup terrorystycznych po ich porażkach w walce z naszą armią - oświadczyła syryjska telewizja, odnosząc się do ostatniej ofensywy wojsk rządowych przeciwko rebeliantom.
Świadkowie, których relacje przekazało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, mówią, że w czasie eksplozji widzieli przelatujące nad Damaszkiem samoloty. Wybuchy koncentrowały się w rejonie wojskowego ośrodka badawczego Dżamraja i pobliskich składów amunicji. Telewizja Al-Dżazira podała, że celem ataku były także koszary Gwardii Republikańskiej i innej elitarnej jednostki na przedmieściach Damaszku. "Myślałem, że to trzęsienie ziemi" - relacjonował jeden z mieszkańców syryjskiej stolicy.
- Było spokojnie, gdy nagle zobaczyłem na niebie jasne, pomarańczowe światło, a za chwilę usłyszałem potężne eksplozje - powiedział stacji Al-Arabija inny mieszkaniec Damaszku, który akurat siedział z przyjaciółmi na balkonie.
Według zachodnich agencji, ośrodek Dżamraja był też celem izraelskiego ataku lotniczego w styczniu tego roku. Zginęły wówczas dwie osoby, a pięć zostało rannych.
Departament USA i Pentagon nie skomentowały oficjalnie doniesień z Damaszku, tak jak i władze Izraela. - Nie odnosimy się do tego typu informacji - powiedziała rzeczniczka izraelskiej armii.
Amerykańskie media poinformowały, że dzień wcześniej izraelskie lotnictwo zaatakowało w Syrii składy z nowoczesną bronią dla bojowników libańskiego Hezbollahu. Izrael potwierdził, że dokonał nalotu. Osobiście miał go zatwierdzić premier Benjamin Netanjahu.
Radykalne szyickie ugrupowanie, działające w Libanie ale najprawdopodobniej walczące także w syryjskiej wojnie, jest jednym z największych wrogów państwa żydowskiego. Siedem lat temu po porwaniu izraelskiego żołnierza rozgorzała 34-dniowa wojna między Izraelem a Hezbollahem.
Do najnowszych napięć dochodzi w czasie, gdy zachodni liderzy zastanawiają się jak wspomóc syryjskich rebeliantów, walczących o obalenie prezydenta Baszara al-Assada. Wszystko po informacjach, że w czasie syryjskiej wojny użyto broni chemicznej wobec cywilów.