Ekspertka dla WP.PL: totalna dekonstrukcja sceny politycznej na Ukrainie
Jedną z najciekawszych rzeczy związanych z niedzielnymi wyborami prezydenckimi na Ukrainie, u nas zupełnie niedostrzeganych, jest totalna dekonstrukcja dotychczasowej ukraińskiej sceny politycznej. Niemal każda z partii zasiadających w ukraińskim parlamencie właściwie przestała istnieć - przekonuje w rozmowie z WP.PL Bogumiła Berdychowska, ekspertka ds. Ukrainy.
Publicystka wskazuje, że oficjalny kandydat Partii Regionów, największego do tej pory ugrupowania w parlamencie, zdobył niecałe 4 proc. głosów., kandydat Swobody Ołeh Tiahnybok zaledwie jeden procent, a kandydat komunistów w ogóle wycofał się ze startu.
- Jedyną partią, która przetrwała, jest Batkiwszczyna. Ale zauważymy, że w stosunku do poprzednich wyborów straciła połowę poparcia, bo na kandydatkę tej partii Julię Tymoszenko zagłosowało 13 proc. wyborców. To wszystko oznacza, że jesteśmy w przededniu tworzenia się nowych projektów partyjnych, bo te stare po prostu przestały istnieć - podkreśla Berdychowska.
Biznesowy sukces przełożony na politykę
Komentując wygraną miliardera Petra Poroszenki ekspertka ocenia, że dostał on bardzo mocną legitymację demokratyczną. - Zwycięstwo w pierwszej turze wyborów, i to z taką przewagą, jest naprawdę imponujące. Poroszenko okazał się osobą najbardziej do przyjęcia nie tylko dla zachodniej części kraju i centrum, ale również dla wschodnich obwodów, bo właściwie wszędzie był na pierwszym miejscu. Ponadto skupił na sobie wszystkie nadzieje swoich rodaków, co z jednej strony jest komplementem pod jego adresem, ale z drugiej czyni jego sytuację wyjątkowo trudną, gdyż szalenie ciężko będzie mu sprostać wielkim oczekiwaniom i nadziejom Ukraińców - mówi.
Poroszenko pomimo że w ukraińskiej polityce obecny jest praktycznie od lat dwutysięcznych, właściwie zawsze zajmował drugie lub trzecie miejsce w politycznym szeregu. Ale jednocześnie potrafił wypracować wokół siebie mit człowieka względnie przyzwoitego i państwowca optującego za ukraińską racją stanu.
- Miał niewiele wspólnego z władzą, a potrafił też wypracować sobie stanowisko odrębne. Poza tym miał opinię człowieka autentycznego biznesowego sukcesu. To nie były sytuacje takie jak w przeszłości, że ktoś doszedł do czegoś, bo miał zięcia prezydenta albo był kolegą premiera. Poroszenko autentycznie sam stworzył swój biznes cukierniczy, który świetnie działa i jest mocno widoczny dla przeciętnego Ukraińca - zaznacza Berdychowska.
Ogrom wyzwań i trudności
W jej opinii najważniejszymi zadaniami stojącymi przed nowym prezydentem to stabilizacja sytuacji na wschodzie Ukrainy, ułożenie relacji z Moskwą i walka z korupcją. - Jeżeli chodzi o stosunki z Rosją to sytuacja jest bardzo trudna, bo mniejsze znaczenie ma nawet najbardziej dobra wola Poroszenki do rozmów, a większe to, czy Rosja w ogóle ma zamiar z kimkolwiek rozmawiać. W ostatnim czasie w tym kontekście z Moskwy napływały sprzeczne sygnały - przekonuje ekspertka, dodając, że bardzo wysoka, zdecydowana wygrana Poroszenki może jednak skłonić Kreml do podjęcia dialogu.
W przypadku konfliktu na wschodzie Ukrainy, przed Poroszenką stoją bardzo ciężkie decyzje. - Sytuacja w Donbasie została tak dalece zdestabilizowana, państwo ukraińskie zostało tam tak bardzo upokorzone, że nie ma mowy o przestrzeni dla kompromisu. Tym bardziej, że tzw. separatyści odrzucają jakiekolwiek rozmowy z Kijowem. Obawiam się, że bez podjęcia ostrych, zdecydowanych kroków, sytuacji nie da się unormować - przewiduje Berdychowska.
Publicystka zauważa, że przed Poroszenką stoi również kwestia ogólniejsza niż Donbas. Chodzi o reformę armii, służb specjalnych i milicji. - Wydarzenia w różnych częściach kraju pokazały, że są to w większości przypadków absolutnie skorumpowane instytucje, niezdolne do skutecznego działania - mówi.
W walce z korupcją nowy prezydent będzie miał dużego sojusznika w społeczeństwie ukraińskim, dla którego jest ona postrzegana jako główna plaga państwa jako takiego. - Któryś z komentatorów ukraińskich powiedział, że w gruncie rzeczy najważniejszą sprawą, z która trzeba się zmierzyć, to jest korupcja. Wszystko inne jest drugorzędne. I ja się pod tym podpisuje - podsumowuje Berdychowska.
Rozmawiał Tomasz Bednarzak, Wirtualna Polska