Eksperci: to nie inny samolot był przyczyną tragedii
Po katastrofie samolotu linii Air France, lecącego z Rio de Janeiro do Paryża, nie milkną komentarze na temat przyczyn wypadku. Grzegorz Sobczak, redaktor naczelny miesięcznika „Skrzydlata Polska” mówi Wirtualnej Polsce, że jest mało prawdopodobne, aby powodem było zderzenie z inną maszyną. Zdaniem innego eksperta przyczyną katastrofy mogła być burza.
03.06.2009 | aktual.: 03.06.2009 17:56
Do tragedii francuskiego samolotu doszło w poniedziałek na Atlantykiem, ale dopiero we wtorek brazylijscy ratownicy zdołali odnaleźć szczątki kadłuba maszyny. Nadal jednak nie znaleziono czarnych skrzynek samolotu. Co mogło doprowadzić do katastrofy? Zdaniem Grzegorza Sobczaka na pokładzie musiało zajść coś bardzo gwałtownego. – To bardzo dziwne, że załoga samolotu nie nadała sygnału, że ma kłopoty. Z tego co wiem, to oprócz wstępnych zgłoszeń, piloci nie poinformowali później, że coś jest nie tak – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Sobczak.
Zdaniem redaktora naczelnego „Skrzydlatej Polski” brak sygnału może świadczyć o tym, że załoga utraciła łączność, a późniejsza sytuacja rozwinęła się błyskawicznie i piloci nie byli w stanie zrobić nic więcej.
Inny samolot byłby widoczny dla radarów
Według brytyjskiego dziennika „Daily Mail” powodem mogło być zderzenie z innym samolotem – np. należącym do wojska lub przemytników.
Grzegorz Sobczak uważa jednak, że przypuszczenia jakoby doszło do zderzenia airbusa z innym samolotem są mało prawdopodobne. – Gdyby tak się stało, to drugi samolot musiałby zostawić po sobie jakiś ślad. Nie sądzę, aby przemytnicy narkotyków, czy inni przestępcy, posługiwali się samolotami niewidocznymi dla radarów czy załogi airbusa, który tak jak inne samoloty, był wyposażony w urządzenia ostrzegające o możliwości kolizji – tłumaczy Sobczak.
Inny ekspert, Wojciech Łuczak, redaktor naczelny miesięcznika "Raport" jest podobnego zdania. – Zderzenie z samolotem piratów byłoby bardziej prawdopodobne, gdyby airbus leciał w okolicach basenu Morza Karaibskiego, gdzie samoloty przemytników operują. Nie sądzę zatem, aby przemytnicy zapuszczali się 600 km od wybrzeża. Maszyny piratów są małe, szybkie i nie latają dalej niż 100 km od brzegu – wyjaśnia Łuczak.
Sobczak dodaje, że choć istnieje możliwość zderzenia z wojskowym samolotem, którego radary mogły nie wykryć, to taki scenariusz jest mało realny. – Tylko USA dysponują większą liczbą samolotów, które są trudno wykrywalne przez radary, ale nie sądzę aby Amerykanie mieli jakiś cel w wysyłaniu wojskowej maszyny w tamte rejony – podkreśla Sobczak.
Zawinił silny front burzowy
W opinii Wojciecha Łuczaka prawdopodobną przyczyną katastrofy była zła pogoda. – Być może załoga napotkała na wyjątkowy silny i rozbudowany front burzowy. W efekcie mogło dojść do wyładowań elektrycznych, które zaburzyły system oparty na impulsach elektromagnetycznych na pokładzie – ocenia Łuczak. Redaktor naczelny "Raportu" dodaje, że inną przyczyną mogła być dehermetyzacja kadłuba spowodowana np. niedomkniętym lukiem bagażowym.
Francuskim Airbusem A330 leciało 228 pasażerów. Głównie byli to Francuzi (61 osób), 58 Brazylijczyków i 26 Niemców. W wypadku zaginęło również dwóch Polaków i załoga samolotu. Część z pasażerów było pracownikami przedsiębiorstwa dystrybucji materiałów elektrycznych CGED. Wyjazd do Brazylii był dla nich nagrodą za dobre wyniki w pracy.
Airbus został odnaleziony ok. 650 km na północny-wschód od brazylijskiego archipelagu Fernando de Noronha. Nadal jednak jest wiele wątpliwości dotyczących katastrofy. Nie wiadomo, o której godzinie doszło do wypadku i czy za sterami siedział kapitan.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska