Eksperci raczej za utrzymaniem finansowania z budżetu partii politycznych
Za finansowaniem partii z budżetu państwa, bezpośrednio lub przez odpis podatkowy, opowiedziała się większość ekspertów uczestniczących w niedzielnej debacie w Sejmie. Zgodnie podkreślano potrzebę zwiększenia kontroli nad wydatkami partyjnymi.
21.07.2013 | aktual.: 21.07.2013 16:19
Podczas debaty zorganizowanej przez marszałek Sejmu Ewę Kopacz pojawiły się też głosy, by obniżyć 3 proc. próg, po przekroczeniu którego partie uczestniczące w wyborach parlamentarnych otrzymują subwencję budżetową. Postulowano też utworzenie Funduszu na Rzecz Rozwoju Demokracji, który miałby pomagać komitetom wyborczym wyborców.
Konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek ocenił, że od finansowania partii politycznych z budżetu państwa nie da się odejść, "skoro chcemy mieć parlament oparty na systemie partyjnym". Sceptycznie odniósł się jednak do propozycji obniżenia 3 proc. progu uprawniającego partie do otrzymania subwencji budżetowej. - Z tym trzeba uważać, bo można stworzyć sytuacje, w których polityka stanie się sposobem zarabiania pieniędzy i tylko tego - ocenił.
Prof. Winczorek wskazywał, że oprócz Państwowej Komisji Wyborczej wydatki partyjne mogłaby kontrolować Najwyższa Izba Kontroli.
Prof. Joanna Górnicka-Kalinowska, etyk z Uniwersytetu Warszawskiego, przekonywała, że "jeśli partie nie są finansowane z budżetu państwa, to państwem rządzi pieniądz". Jak oceniła, "nie musi tak być, ale tak być może". Jej zdaniem partie "finansowane przez bogatych sponsorów będą partiami, które zabiegają o interesy tych właśnie sponsorów".
Ekspert powiedziała, że warto rozważyć obniżenie 3 proc. progu; po jego przekroczeniu w wyborach parlamentarnych partiom przysługuje subwencja budżetowa.
Dr Sebastian Kozłowski z Uniwersytetu Warszawskiego nie był pewien, czy finansowanie partii prosto z budżetu jest zbieżne z oczekiwaniami wyborców. Wskazywał też, że partie polityczne dzisiaj są mniej uniezależnione od biznesu niż w latach 90. W jego ocenie partie mogłyby być finansowane na przykład z odpisu podatkowego. Odnosząc się do odpisu podatkowego, dr Magdalena Dudkiewicz, socjolog z UW, wyraziła wątpliwości, by ludzie, godzili się na to, by ich preferencje polityczne były łączone z ich danymi w zeznaniu podatkowym.
Dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z UW, ocenił, że mamy bardzo szkodliwy system finansowania partii politycznych, ponieważ m.in. powoduje on sytuację, że trudno sobie wyobrazić szanse wyboru kandydata, który nie został poparty przez istniejące partie polityczne, a wyborach do Sejmu jest to wręcz niemożliwe. "Pewna część obywateli jest praktycznie rzecz biorąc (...) pozbawiona możliwości realizacji swoich podstawowych praw politycznych" - powiedział. Ekspert przekonywał, że partie mają monopol na kształtowanie składu Sejmu, dlatego granica między "demokracją, a niedomokracją niebezpiecznie się zaciera".
Jednak jego zdaniem "prywatyzacja partii politycznych", do czego doprowadziłaby likwidacja finansowania budżetowego partii, "to niedobre posunięcie, które prowadzi nas w kierunku oligarchizacji życia politycznego w Polsce". Jak wskazał, są praktycznie tylko cztery kraje - Szwajcaria, Łotwa, Malta i Ukraina - gdzie nie ma finansowania budżetowego partii.
Dr Piotrowski zastrzegł, że partie polityczne muszą tak wydawać pieniądze, by odpowiadało to zasadzie solidarności wpisanej do konstytucji. - Muszą się podzielić z innymi, dlatego proponuję powołanie Funduszu na Rzecz Rozwoju Demokracji - powiedział. Fundusz ten byłby finansowany przede wszystkim z obowiązkowego 10 proc. odpisu od dotacji i subwencji partyjnych. - Z tego Funduszu pomagalibyśmy komitetom wyborczym wyborców, aby mogły przełamać tę barierę - mówił.
Dr Anna Materska-Sosnowska, politolog z UW, wyraziła opinię, że warto zastanowić się, co należy ulepszyć w polskim systemie finansowania partii politycznych. - Możemy się zastanawiać, czy limity, jakie mamy przeznaczone na kampanię wyborczą, nie są limitami za dużymi - mówiła. Wspomniała też o możliwości obniżenia 3 proc. progu wyborczego, od którego partiom przysługuje subwencja. Politolog wskazała, że najważniejsza jest przejrzystość wydawania pieniędzy przez partię i kontrola nad tymi wydatkami. Krytycznie odniosła się do pomysłu finansowania partii z odpisu podatkowego.
Prof. Winczorek: ludzie w ogóle nie chcą płacić
Społeczeństwo chce częściej rozliczać partie z wydawanych pieniędzy, trzeba poprawić istniejący model, likwidacja finansowania z budżetu państwa nie jest rozsądną reakcją - to niektóre opinie ekspertów biorących udział w niedzielnej debacie o finansowaniu partii.
Eksperci na zorganizowanej przez marszałek Sejmu Ewę Kopacz debacie odnosili się m.in. do przedstawionych przez moderatorów dyskusji wyników badań społecznych. Pokazują one m.in., że tylko od 3 do 5 proc. Polaków jest za dotowaniem partii politycznych z budżetu, a więc - jeśli odwrócić pytanie - przeciwko jest 80-90 proc. Polaków. Z cytowanych podczas debaty badań CBOS wynika, że wynika m.in., że 62 proc. Polaków domaga się finansowania partii ze składek, z budżetu państwa - zaledwie 5 proc.
Konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek powiedział, że nie dziwią go te wyniki badań, bo "ludzie w ogóle nie chcą płacić". - Nie wiem, czy gdyby jakieś badania były prowadzone na temat tego, czy chcemy płacić podatki, to wyniki byłyby dużo lepsze niż te, które państwo przedstawiliście - dodał. Zwrócił jednocześnie uwagę, że to badanie w pewnym sensie wyrwane z kontekstu, "bo gdyby ten kontekst rozszerzyć, to dowiedzielibyśmy się, że w ogóle jest niezadowolenie z naszej polityki".
Z kolei prof. Joanna Górnicka-Kalinowska, etyk z Uniwersytetu Warszawskiego oceniła, że być może społeczeństwo częściej chciałoby rozliczać władzę czy partie polityczne z wydawanych pieniędzy. Pytała też, czy 62 proc. ankietowanych, domagających się finansowania ze składek - jest świadomych rozmiarów, kosztów funkcjonowania partii.
Według dr. Sebastiana Kozłowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego należy postarać się wczuć w opinię obywateli. - Tak drastyczna niechęć do finansowania wprost partii politycznych z budżetu państwa jest sygnałem, by coś zrobić. Niekoniecznie odebrać finansowanie w stu procentach, może zmienić formułę finansowania - powiedział.
Jego zdaniem, obywatele mają najwyraźniej niezaspokojoną potrzebę wpływu, kontroli nad wydawaniem środków przez partie. - Odpowiedzialnością polityków w tej chwili jest stworzenie takich instrumentów, by obywatele tę potrzebę zrealizowali - ocenił.
W opinii dr. Magdaleny Dudkiewicz, socjolog z UW jeśli przeciwko finansowaniu partii politycznych z budżetu jest aż tylu Polaków "to jest to pośrednio odpowiedź na pytanie, czy partie polityczne, politycy dobrze komunikują się ze społeczeństwem". - Moim zdaniem nie - dodała.
Także Izabela Aldona Trzpil, politolog z Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach podkreślała, że obywatelom brakuje kontaktu bezpośredniego z politykami; zaznaczyła, że potrzebny jest dialog.
Według dr. Ryszarda Piotrowskiego, konstytucjonalisty z UW, gdyby jednak zrezygnować z finansowania partii politycznych z budżetu, to by nie zmieniło nastawienia Polaków do partii politycznych. - Ten wskaźnik jest odbiciem ogólnej tendencji - ocenił. Podkreślał, że partie są dobrem publicznym i trzeba je wspierać.
- I dlatego ja proponuję, by nie ignorować tego głosu, zareagować, ale nie w ten sposób, że zlikwidujemy finansowanie budżetowe i sprywatyzujemy partie, tylko w ten sposób, że utrzymamy finansowanie budżetowe, ale obok niego będzie działał fundusz, który odpowie na potrzeby obywateli, niepokoje - powiedział. Chodzi o omawianą wcześniej propozycję utworzenia Funduszu na Rzecz Rozwoju Demokracji, który miałby pomagać komitetom wyborczym wyborców.
Także Piotrowski ocenił, że należy poprawić istniejące już rozwiązania. - Likwidacja finansowania budżetowego jest reakcja w moim przekonaniu nierozsądna - wskazał.
Dr Anna Materska-Sosnowska, politolog z UW przekonywała, że w obecnej sytuacji należy się zastanowić nad kontrolą finansowania partii, ale także nad tym, jak pomóc obywatelom w tworzeniu organizacji i wchodzeniu do parlamentu, jeśli tego chcą. Także ona zachęcała, by rozmawiać o tym, co można by udoskonalić.
Kopacz: finansowanie z budżetu jest wygodne
Marszałek Sejmu Ewa Kopacz mówiła, że finansowanie z budżetu państwa jest wygodne dla partii politycznych. Tymczasem - przekonywała - jego likwidacja na rzecz m.in. wpłat od prywatnych darczyńców i rozliczanie się z nimi zbliży polityków do ich wyborców.
Kopacz zorganizowała ekspercką debatę na temat finansowania partii politycznych. W wystąpieniu zamykającym debatę nawiązała do jednego z sondaży, który - jak relacjonowała - mówi o tym, że blisko 97 proc. obywateli nie chce finansowania partii politycznych z budżetu państwa. Jej zdaniem politycy powinni zastanowić się, czy nie wynika to także "ze sposobu uprawiania polityki"
- Dzisiaj finansowanie partii politycznych z budżetu państwa daje pewnego rodzaju przewagę i komfort tym, którzy wiedzą, że w momencie kiedy kończą się wybory, oprócz dotacji wynikającej z uzyskanych mandatów, mają również subwencję - zaznaczyła marszałek.
Kopacz zwróciła jednak uwagę, że w ciągu pięciu lat partie otrzymały 424 mln zł. Tymczasem, jak podkreśliła, Polacy przez rok - w ramach 1 proc. odpisu - przekazali 400 mln zł na organizacje pozarządowe. - Porównałam tę kwotę do kwoty płynącej bezpośrednio z kieszeni obywateli - to jest kwota 1 proc. odpisu na organizacje pozarządowe.
- To znaczy, że te organizacje poprzez transparentność swojego działania, współdziałanie z tymi, którzy wpłacają pieniądze, rozmowę z nimi, zyskują zaufanie i otrzymują kwotę pięć razy większą niż subwencja partii politycznych - powiedziała marszałek. Zwróciła się do polityków mówiąc: "zacznijmy zabiegać o zaufanie społeczne nie tylko i wyłącznie przez show, który urządzamy w tym miejscu, nie tylko przez obietnice bez pokrycia, ale poprzez wsłuchiwanie się w potrzeby i głos społeczny, analizowanie i uczciwą przyzwoitą postawę wobec tych, którzy są nam potrzebni przez 365 dni w roku a nie tylko w czasie kampanii wyborczej".
Po zakończeniu debaty Kopacz wyraziła nadzieję, że debata w sejmie nt. finansowania partii będzie miała podobny przebieg, jak niedzielna dyskusja ekspercka. - Jak będziemy pokazywać inną formę debaty, dyskusji, spierania się, ale na argumenty, bez emocji, bez obrażania się, to będzie to z korzyścią dla tych, którzy na nas patrzą, nas wybierają - oceniła. Zastrzegła, że nie trzeba bezwzględnie zgadzać się ze wszystkim, co w niedzielę prezentowali eksperci.
Marszałek sejmu apelowała, by debata sejmowa ws. finansowania odbyła się "w atmosferze poszanowania nawzajem". Pytana o komentarz do tego, że eksperci w trakcie niedzielnej debaty opowiedzieli się raczej za budżetowym finansowaniem partii, odparła: "nie do końca tak było, proszę pamiętać, że nie usłyszeliśmy takich mocnych eksperckich argumentów dotyczących tego, dlaczego miałoby być inaczej, albo, dlaczego tylko tak". Kopacz wyraziła też przekonanie, że budżetowe finansowanie partii pozbawia szans wejścia do parlamentu tych, którzy nie są członkami wielkich partii politycznych.
Jak mówiła, "może wreszcie finansowanie partii z budżetu, wygodne dla partii (...), trzeba zamienić na trochę większy wysiłek tych, którzy funkcjonują w partiach politycznych". Chodzi o to, dodała, by politycy zabiegali o głosy, byli bliżej społeczeństwa i słuchali go. - Dyskusję w tej sprawie zamknie głosowanie, które będziemy mieli za kilka tygodni w parlamencie - powiedziała.
Nie zgodziła się z zarzutem wygłoszonym przez jednego z uczestników debaty konstytucjonalistą dr Ryszarda Piotrowskiego, że likwidacja budżetowego finansowania będzie oznaczała "prywatyzację" partii politycznych. - Każda forma finansowania musi mieć element kontrolny - podkreśliła marszałek. Jak mówiła, można także dobrze kontrolować pieniądze wpływające od prywatnych darczyńców. Dlatego opowiedziała się za "większą kontrolą i (...) rozliczaniem się ze swoimi wyborcami". Politycy o finansowaniu partii
O potrzebie zwiększenia kontroli nad partyjnymi wydatkami, czytelności wydawania tych środków oraz przeznaczania ich w większym stopniu na prace programowe i działalność think-tanków mówili biorący udział w debacie w sejmie politycy.
Poseł PiS Krzysztof Szczerski przekonywał, że finansowanie partii z budżetu ma stabilizować funkcjonowanie systemu politycznego państwa. Jak mówił, w krajach UE rozbudowuje się finansowanie partii z budżetu. - To jest wynikiem przekonania o tym, że sfera publiczna wymaga stabilizacji - wskazywał.
Szczerski krytycznie ocenił, "zaburzanie systemu planowania" wydatków partyjnych przed czterema "fundamentalnymi" kampaniami wyborczymi, odnosząc się do złożonego przez PO w Sejmie projektu likwidującego finansowanie partii z budżetu.
Marcin Święcicki (PO) przypomniał, że w Polsce system finansowania partii jest mieszany - ze środków budżetowych i prywatnych, jednak z dominującą rolą środków budżetowych. - I trochę wpadliśmy w taką pułapkę - mianowicie, że te partie, które istnieją, wydają bardzo dużo tych budżetowych pieniędzy na swoją autopromocję, po to by dostać w następnych wyborach kolejne pieniądze i znów wydać na swą autopromocję. Trochę ta scena polityczna jest zabetonowana i to nie służy interesom publicznym - ocenił. Dlatego, dodał, "jakieś zmiany również i w finansowaniu, i w zasadach wyborczych powinny być".
Ponadto Święcicki mówił o tym, że obecnie dużo środków partie wydają na autopromocję, mało - na prace programowe, finansowanie think-tanków. To - zdaniem posła - powinno się zmienić. Zwrócił też uwagę na potrzebę większej przejrzystości wydawania środków.
Według posłanki PO Julii Pitery mankamentem związanym z likwidacją budżetowego finansowania partii byłaby niemożność wpłacania małych datków. Chodzi o to, jak tłumaczyła, że osoby fizyczne nieposiadające kont bankowych nie mogą wspierać finansowo partii politycznych. - To jest rzecz, którą musimy uporządkować - mówiła. Zwróciła też uwagę, że w Stanach Zjednoczonych nie ma finansowania partii politycznych z budżetu państwa.
Marek Sawicki (PSL) przekonywał, że jeśli mamy system finansowana partii, "w którym coś zgrzyta, to raczej to naprawiajmy, a nie wracajmy do czasu, gdy wisieliśmy u klamki, poprzez skarbników, bogatych sponsorów, czy też bogatych studentów, czy emerytów". - To jednak może lepiej zastanowić się, jak uczytelnić, może nawet w systemie on-line, wydawanie pieniędzy budżetowych na partie polityczne - powiedział polityk Stronnictwa.
Poseł SLD Zbyszek Zaborowski zapowiedział, że jego formacja zaproponuje w najbliższym czasie projekt ustawy, w której będzie zapisany obowiązek prowadzenia w internecie rejestru wszystkich wydatków partii politycznych. - Ta jawność nie będzie od święta, gdy media robią akcję, tylko na co dzień - powiedział.
Z kolei Tadeusz Iwiński (SLD), odnosząc się do projektu PO likwidującego finansowanie partii z budżetu, ocenił, że jest on "niezbyt demokratyczny". Przekonywał, że likwidacja finansowania, po doniesieniach na temat patologii w wydawaniu partyjnych pieniędzy, to wylewanie dziecka z kąpielą. - Jeden Polak wydaje w roku 1,4 zł (na partie polityczne) - przekonywał. Zdaniem Iwińskiego nie da się utrzymać partii jedynie ze składek jej członków. Opowiedział się za zwiększeniem kontroli nad partyjnymi wydatkami.
Ryszard Kalisz (niezrz.) ocenił natomiast, że obecne partie to "grupy, które jednorodnie głosują, a decyzje o tym, często niemerytoryczne podejmują ich kierownictwa". - Ludzie by chcieli, by partie polityczne tak naprawdę sprawowały tą demokrację partycypacyjną, żeby obywatele mieli swoje znaczenie także pomiędzy wyborami. I wtedy oczywiście zaakceptowaliby finansowanie z budżetu państwa - przekonywał b. poseł SLD. Wyraził jednocześnie pogląd, że wprowadzenie finansowania partii tylko ze składek członkowskich sprzyjałoby oligarchizacji.
Polityk opowiedział się za taką zmianą ustawy o partiach, która zapewniłaby więcej demokracji w ugrupowaniach. - W ustawie o partiach politycznych musi być możliwość kontroli przez sąd rejestrowy wewnętrznej demokracji w partiach. Muszą być też wewnętrzne, niezależne struktury kontrolujące finanse partii. Trzeba również PKW wyposażyć w możliwość kontroli formalnej, ale również merytorycznej - w ordynacji wyborczej trzeba zapisać na co partie mogą wydawać - powiedział Kalisz.