PolskaEksperci: politycy nie są informowani o wszystkich działaniach służb specjalnych

Eksperci: politycy nie są informowani o wszystkich działaniach służb specjalnych

Politycy nie są informowani o wszystkich działaniach służb specjalnych, a także metodach ich pracy - ujawniają specjaliści, pytani o zasady współpracy służb różnych państw.

Eksperci: politycy nie są informowani o wszystkich działaniach służb specjalnych
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

11.12.2014 | aktual.: 11.12.2014 10:51

Według eksperta sejmowej komisji ds. służb specjalnych Piotra Niemczyka są trzy możliwości współpracy służb wywiadowczych różnych krajów. Pierwsza to współpraca oficjalna, na podstawie umów dwustronnych lub międzynarodowych, np. w ramach NATO. - Wówczas służby za zgodą swoich władz politycznych - najczęściej premiera - kontaktują się ze swoim odpowiednikiem w innym kraju - powiedział.

Druga sytuacja jest wtedy, gdy służby nie mają porozumienia, ale ze względów operacyjnych realizują jakieś wspólne projekty. - To jest współpraca doraźna, na szczeblu operacyjnym. Są to jedne z najbardziej chronionych tajemnic - że służby w ten sposób współpracują, najczęściej bez zgody premiera. Ale od tego są służbami specjalnymi, żeby sobie radzić w takich również nielegalnych przypadkach - podkreślił.

Trzeci rodzaj współpracy to przypadek państw wrogich, które ze sobą otwarcie nie rozmawiają, a jeśli już, to krzyczą na siebie na forum międzynarodowym - mówił Niemczyk. W takich przypadkach służby wykorzystuje się często właśnie do "tajnej dyplomacji albo uzgadniania mimo wszystko jakichś rzeczy".

- Najczęściej do takich spotkań dochodzi na terytorium państw trzecich. Członek korpusu dyplomatycznego jednego państwa - o którym wszyscy wiedzą, że jest rezydentem wywiadu - na dyplomatycznym przyjęciu nawiązuje kontakt z członkiem korpusu drugiego państwa, o którym również wiadomo, że jest rezydentem wywiadu i tam się konsultują - mówił ekspert.

Najlepiej, gdy podpisane są umowy

Były szef UOP gen Gromosław Czempiński ocenił, że najczystsza jest sytuacja, gdy mamy podpisane umowy z innymi krajami. - Tam, gdzie mamy podpisane umowy - z większością krajów, szczególnie w ramach wspólnoty wywiadowczej NATO - wymieniamy się informacjami i pomagamy - wyjaśnił.

Jak dodał były szef UOP, przy spotkaniach z oficerami zaprzyjaźnionego wywiadu - służby amerykańskiej, brytyjskiej czy francuskiej - tylko informujemy centralę o takim spotkaniu. Jeśli miałoby być podjęte jakieś wspólne przedsięwzięcie, musi być zaakceptowane przez centralę. - Również gdy jesteśmy np. w Wielkiej Brytanii i działamy przeciw Rosjanom, to musimy mieć na to zgodę, tak samo jak Brytyjczycy działając u nas - dodał.

Zdaniem Czempińskiego o współpracy powinien wiedzieć minister nadzorujący służby, który informuje o tym premiera - musi być na to zgoda polityczna. Jednak gdy zakres tej współpracy nie wykracza poza standardy - pozostaje tajemnicą służb.

- Gdy chodzi o szerszą współpracę, która może powodować komplikacje natury zewnętrznej, to w zasadzie powinien być informowany nie tylko minister, ale i premier - powiedział Czempiński.

Jak mówił, jest to ogólna zasada; przyznał jednak, że nie jest tak zawsze - np. nie było tak przy prowadzonej przez niego słynnej akcji wywiezienia Amerykanów z Iraku na początku lat 90. - O tym powinien wiedzieć premier, ale ze względu na specyficzną sytuację Polski uznaliśmy, że może lepiej tego nie robić. Odpowiedzialność wziął na siebie minister, który był gotów ewentualnie ponieść pełne konsekwencje tego, że nie poinformował o akcji premiera - wyjaśnił.

- Premier Tadeusz Mazowiecki miał wtedy dużo ważniejsze sprawy na głowie (...). Myśmy uważali, że akcja w niczym nie narusza zasad współpracy czy normalnych stosunków między krajami - powiedział generał.

- I tak w zasadzie jest: służby oceniają, jak dalece nasze współdziałanie może mieć implikacje zewnętrzne i od tego uzależniona jest ewentualna dodatkowa potrzeba uzyskania zgody politycznej - podkreślił.

Przypomniał, że na poziomie współpracy z konkretnym oficerem obcego wywiadu zawsze informuje się o tym centralę, ale nie musi o tym wiedzieć szczebel polityczny. - Centrala jest opiekunem oficera, w zasadzie zawsze wie więcej niż oficer, ona wyraża zgodę na kontakty z oficerem kraju, z którym nie współpracujemy, który może być przedmiotem próby pozyskania - powiedział.

- Na przykład, gdy spotykamy się gdzieś z oficerem rosyjskim - informujemy centralę, ona sprawuje nad nami opiekę - dostarcza wiedzę, najczęściej zbieraną latami, akceptuje lub nie plany, dodaje swoje koncepcje - objaśnił.

- Ale mówimy o poziomie służby, a nie poziomie politycznym - ministra czy premiera. Takie informacje nie przechodzą na szczebel polityczny - nie ma takiej potrzeby - dodał.

W ocenie Czempińskiego w obecnie ocenianej sprawie Starych Kiejkut poziom polityczny - premier i prezydent - faktycznie mogli nie wiedzieć o szczegółach działań czy metodach działania Amerykanów.

- Mogli wiedzieć generalnie, że mamy ochotę udostępnić i uważamy za potrzebne udostępnić miejsce do pracy Amerykanom, ale nigdy się o szczegółach nie mówi - ocenił. - Jestem pewien, że polscy oficerowie nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że może być tak, jak opisano w raporcie, bo myśmy takich metod nie stosowali - nie było takiej potrzeby - uważa były szef UOP.

Czempińskiemu trudno sobie wyobrazić sytuację, w której ktoś zakłada, że będą tam stosowane tortury i pyta: "panie prezydencie czy panie premierze, czy zgadzamy się, że Amerykanie będą tam torturowali ludzi?". - My byśmy tego nie przyjęli do wiadomości - podkreślił.

Zaznaczył jednak, że można do tego podejść i tak, jak ludzie, którzy czasami pytają go: "Jak to, w wywiadzie PRL nie wiedzieliście, co robi Służba Bezpieczeństwa?". - Można było określić to jako konformizm - domyślaliśmy się, ale czasami nie chcieliśmy dociekać - powiedział.

Raport ws. więzień CIA

Senat USA opublikował we wtorek streszczenie raportu, w którym ocenia, że program przesłuchań, jaki CIA prowadziła w walce z terroryzmem, był nie tylko niezwykle brutalny, ale też nieskuteczny, a torturowanie wykraczało daleko poza granice prawa.

W mającym 525 stron streszczeniu liczącego ponad 6 tys. stron raportu w sprawie tortur stosowanych przez CIA po 11 września 2001 r. nie padają nazwy państw, które współpracowały z USA. Nazwy miejsc, w których przetrzymywani byli więźniowie, zakodowano kolorami - "zielone", "niebieskie" czy "czarne" miejsce zatrzymań. Utajnione pozostały też nazwiska agentów, którzy przeprowadzali brutalne przesłuchania. Znajdujące się w Polsce tajne więzienie CIA zostało oznaczone w raporcie Senatu o torturach CIA jako "miejsce niebieskie". CIA miało swoją placówkę w szkole Agencji Wywiadu w Starych Kiejkutach i tam miało więzić terrorystów.

Zobacz również wideo:
Prezydent Bronisław Komorowski: raport ws. więzień CIA może ożywić polskie śledztwo w tej sprawie
Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (82)