Eksperci o propozycjach Komorowskiego: jest kompletnie niewiarygodny
- To ucieczka do przodu. Prezydent próbuje zaostrzyć kurs, by zdjąć wiatr z żagli konkurenta - komentuje specjalnie dla WP prof. Kazimierz Kik, politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Prezydent Bronisław Komorowski zapowiedział w poniedziałek, że chce referendum ws. jednomandatowych okręgów wyborczych, zmian systemu finansowania partii politycznych z budżetu państwa oraz zmian w systemie podatkowym. Problem prezydenta polega jednak na tym, że składając taką propozycję nagle, w sytuacji zagrożenia jest niewiarygodny.
11.05.2015 | aktual.: 11.05.2015 12:38
Eksperci są zgodni, że prezydent nie wypada przekonująco w nowej roli. - Przez pięć lat prezydentury konsekwentnie ograniczał wolności i prawa obywateli. Popierał represyjne regulacje prawne. Podpisał m.in. ustawę ograniczającą wolność zgromadzeń, dezawuował inicjatywę obywatelską ws. pozostawienia rodzicom wyboru, czy posyłać 6-latki do szkół, poparł ograniczenie dostępu obywateli do informacji publicznej na temat działalności ekonomicznej organów administracji rządowej, popierał podwyższanie podatków, a teraz - gdy widmo opuszczenia Belwederu zagląda mu w oczy - przedstawia propozycje o charakterze pro-obywatelskim. To brzmi fałszywie - mówi WP dr Jacek Zaleśny. Zdaniem politologa z Uniwersytetu Warszawskiego intencje prezydenta nie są czyste. - To cyniczne zagranie wyborcze. Mało prawdopodobne, by wyborcy nabrali się na ten tani chwyt - ocenia. - To tak, jakby sąd uwierzył wielokrotnemu recydywiście, że od dzisiaj będzie już żyć uczciwie.
Również prof. Kik wskazuje, że Platforma odeszła od JOW-ów, choć wprowadziła je w wyborach do senatu, obowiązują także w wyborach do rad gminnych w mniejszych gminach i miastach. - Prezydent zrobił krok w dobrym kierunku, pokazał, że walczy i nie zamierza kapitulować, tyle, że ta walka nie może być przez niego wygrana - ocenia.
Tymczasem Andrzej Duda również nie zwalnia tempa. Rano pojawił się na jednej ze stacji metra w Warszawie, gdzie częstował spieszących się do pracy warszawiaków gorącą kawą. - Zwycięstwo w I turze dodało mu skrzydeł. Widzi, że ma szansę, wszystko zależy od tego, jak ją wykorzysta. To już nie jest walka o piękną przegraną, ale sukces jest w zasięgu, Duda może te wybory wygrać - uważa dr Zaleśny. - Duda jest niesiony falą, która będzie rosła na dole, wśród zwykłych ludzi, a nie w programach telewizyjnych. W USA mawiają: wybory wygra ten, kto uściśnie więcej dłoni. Widać, że kandydat PiS wziął sobie to powiedzenie do serca. To dobry kierunek - dodaje prof. Kik.
Kandydaci PO i PiS stoczą zacięty bój o elektorat Pawła Kukiza. - To elektorat bardziej sceptyczny niż optymistyczny wobec tego, co dzieje się w Polsce. A kryzys, który ma miejsce w naszym kraju to efekt w znacznej mierze rządów PO, których twarzą jest Bronisław Komorowski. Tymczasem prezydent przekonuje, że trzeba być ślepym, aby nie widzieć dobrobytu, w którym żyjemy. W tym właśnie rozumieniu elektorat Pawła Kukiza jest ślepy. Zamiast dobrobytu ludzie widzą ponad dwa miliony osób, które w ostatnich latach wyemigrowały za chlebem, ponad 70 proc. uczniów szkół ponadgimnazjalnych myślących o emigracji, peryferyjność polskiej gospodarki, pogłębiający się fiskalizm, zadłużenie publiczne większe niż za Edwarda Gierka i ludzi władzy zajadających się - na koszt podatników - ośmiorniczkami, popijających wino w cenie połowy pensji minimalnej i mówiących, że jest fajnie - wymienia dr Zaleśny. Zdaniem rozmówców WP część wyborców muzyka zostanie w domu, a ci którzy pójdą do urn, chętniej poprą Dudę niż Komorowskiego.