ŚwiatEksperci i politycy o referendum unijnym na Węgrzech

Eksperci i politycy o referendum unijnym na Węgrzech

Niewielkie zainteresowanie Węgrów udziałem w
referendum unijnym źle wróży polskiemu głosowaniu w tej sprawie -
ocenia część ekspertów i polityków. Niektórzy
uważają, że Węgrzy nie przykładali szczególnej wagi do referendum,
pewni swojego wejścia do Unii.

Eksperci i politycy o referendum unijnym na Węgrzech

Obraz
© Węgry świętują (fot. AFP)

Niska frekwencja w unijnym referendum na Węgrzech "bardzo źle wróży" polskiemu referendum. Prawdopodobne jest, że o wejściu Polski do Unii będzie musiał zdecydować parlament - uważa szefowa Instytutu Spraw Publicznych, prof. Lena Kolarska-Bobińska.

Jak dodała, byłoby to "bardzo niekorzystne", bo nie wiadomo, jaką decyzję podejmie parlament i nie będzie legitymizacji tej decyzji. Zdaniem Kolarskiej-Bobińskiej w Polsce frekwencja w wyborach z reguły jest niska, dlatego szacuje ona, że uczestnictwo w referendum będzie niższe niż 50%.

Socjolog Ireneusz Krzemiński ocenia, że ewentualna decyzja parlamentu o wejściu Polski do UE byłaby "fatalna" dla sytuacji społeczno-politycznej. Utrwaliłoby się bowiem przekonanie, że nie liczy się głos zwykłego Polaka.

Krzemiński uważa, że niewielu Polaków pójdzie do urn ze względu na ostatnie wydarzenia polityczne. "To, co się dzieje w tej chwili z rządzącą koalicją, to, co się dzieje wokół afery Rywina, to, że sejmowa komisja śledcza zaczyna się zamieniać momentami w farsę, to będzie odrzucało ludzi od tego, żeby w ogóle brać w tej farsie udział" - ocenił.

Również poseł Platformy Obywatelskiej Jan Rokita powiedział w Radiu Zet, że referendum na Węgrzech jest bardzo złym sygnałem dla Polski, tym bardziej że Węgrzy wykazywali większą aktywność polityczną niż Polacy.

Odmienne zdanie ma Tomasz Nałęcz z Unii Pracy. Jego zdaniem jest u nas szansa na 50-proc. frekwencję. "Wynik węgierski może Polaków zmobilizować, zwłaszcza zwolenników wstąpienia do UE, bo nic nie jest przesądzone" - przekonywał w Radiu Zet.

O losy referendum w Polsce niepokoi się poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej Józef Oleksy. W Radiu Zet mówił, iż był przekonany, że swoją proeuropejskość zademonstruje większość Węgrów. Również poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Eugeniusz Kłopotek chciałby, aby w Polsce frekwencja była ponad 50-proc. i by o wstąpieniu nie decydował parlament.

Według ministra spraw wewnętrznych i administracji Krzysztofa Janika, Węgrzy nie przywiązywali szczególnej wagi do frekwencji. "Ustawa referendalna jest taka, że referendum jest wiążące, jeśli 25% uprawnionych do głosowania zajęło jakieś stanowisko" - powiedział w "Niedzielnym Salonie Trójki" w III programie PR.

Poseł Platformy Obywatelskiej Bronisław Komorowski ocenił, że w Polsce promocja integracji europejskiej w wydaniu rządowym jest słaba. Przyznał też, że istnieje ryzyko powtórzenia się w Polsce sytuacji z Węgier.

Według publicysty "Polityki" i znawcy tematyki węgierskiej, byłego korespondenta PR i TVP na Węgrzech Tadeusza Olszańskiego, niska frekwencja w referendum unijnym na Węgrzech była wynikiem pewności społeczeństwa, że kraj i tak wstąpi do Unii Europejskiej. Dodał, że podobnie było siedem lat temu, kiedy odbywało się referendum w sprawie wejścia tego kraju do NATO. (jask)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)