Eksperci: brawa dla Baracka Obamy za historyczną decyzję ws. Kuby
Decyzja ws. zakończenia 55-letniej polityki izolacji Kuby przez USA ma "historyczny wymiar" i prezydentowi Barackowi Obamie należą się za nią brawa. Kubańczycy są o krok bliżej wolności - przekonują eksperci Rady Atlantyckiej.
- To, co zrobił Obama ma wymiar historyczny, to początek końca nieefektywnego systemu sankcji wobec Kuby - powiedział na konferencji prasowej dyrektor centrum ds. Ameryki Łacińskiej w waszyngtońskiej Radzie Atlantyckiej (Atlantic Council) Peter Schechter. Odniósł się on do decyzji prezydenta USA, który ogłosił w środę zwrot w dotychczasowej polityce izolowania Kuby przez USA.
Zalecił rządowi natychmiastowe wznowienie zerwanych w 1961 r. stosunków dyplomatycznych z wyspą oraz rozluźnienie różnych restrykcji w podróżach, przepływie kapitału oraz eksporcie na Kubę.
Jak powiedział Schechter, dotychczasowa polityka izolacji USA, której celem miało być obalenie reżimu na Kubie "nie doprowadziła do żadnej zmiany" jeśli chodzi o demokratyzację wyspy, a "ci sami bracia Castro wciąż nieprzerwanie są u władzy".
Zgodził się z nim inny ekspert Rady Atlantyckiej, Jason Marczak, oceniając, że dzięki decyzji Obamy, "Kubańczycy są o krok bliżej wolności".
Marczak pochwalił też decyzję prezydenta w sprawie zezwolenia na eksport na Kubę sprzętu oraz usług telekomunikacyjnych i informatycznych, co ma zwiększyć zdolność Kubańczyków do komunikowania się z USA i resztą świata. Obecnie dostęp do internetu ma zaledwie 5 proc. Kubańczyków.
- To początek zmiany systemu na Kubie - uważa Marczak.
Schechter podkreślił, że odejście od polityki izolacji pozwoli społeczności międzynarodowej "mówić dobitniej" o braku demokracji i braku wolności na Kubie. - Teraz nie będą mogli używać amerykańskiej polityki izolacji jako wymówki - powiedział ekspert.
Zwrócił on uwagę, że temat Kuby nie jest już tak ideologiczną kwestią w polityce krajowej USA jak niegdyś, co ułatwiło Obamie podjęcie decyzji o zwrocie w relacjach z Hawaną. Ekspert przypomniał, że w przeszłości bardziej liberalne podejście wobec Kuby "mogło zaważyć na tym, że wyborach traci się Florydę", gdzie mieszka większość z 2 mln Amerykanów kubańskiego pochodzenia, tradycyjnie konserwatywnych. - Teraz to już tak nie jest - dodał, wskazując na sondaże, z których "jasno wynika, że większość Amerykanów dawno jest gotowa do zmiany" w podejściu do Kuby.
Według sondażu przeprowadzonego przez Atlantic Council w styczniu b.r. ok. 60 proc. Amerykanów popiera zmiany w polityce USA wobec Kuby, w tym zwłaszcza zniesienie restrykcji w podróżach na wyspę, przelewach bankowych oraz zezwolenie na prowadzenie na Kubie działalności biznesowej. - Najwięcej zwolenników takich działań jest wśród wyborców na Florydzie, historycznie najbardziej zaangażowanych w politykę dotyczącą Kuby - powiedział Schechter.
Ale przyznał, że na pewno podniosą się głosy polityków, którzy będą domagać się utrzymania polityki izolacji, oskarżając prezydenta Obamę o "poddawanie się braciom Castro". "- Ale mylą się. Wraz z odsunięciem na bok amerykańskich sankcji, debata o Kubie może wreszcie w pełni skupić się na trwającej ponad pół wieku dyktaturze - stwierdził Schechter.
Kilku polityków pochodzenia kubańskiego, w tym wpływowy republikański senator z Florydy Marco Rubio, już skrytykowało decyzję Obamy, zapowiadając, że zrobią wszytko co się da, by powstrzymać nowe otwarcie wobec wyspy. Oczekuje się, że Republikanie będą w Senacie utrudniać zatwierdzenie nominacji przyszłego ambasadora USA w Hawanie. Ale zdaniem ekspertów to nie zablokuje wznowienia stosunków dyplomatycznych z Kubą. Przypomnieli, że w kilku krajach, w tym w Argentynie, ambasadami kierują osoby, które wciąż nie uzyskały zatwierdzenia przez Senat.