Egipt: prezydent Mursi przemawia do zwolenników; przeciwnicy protestują
W Egipcie zawrzało z powodu prezydenckiego dekretu, który gwarantuje Mohammedowi Mursiemu niemal absolutną władzę. Przed pałacem prezydenckim w Kairze zgromadzili się zwolennicy egipskiego przywódcy. Tymczasem na placu Tahrir trwa demonstracja jego przeciwników. W kilku inny miastach doszło do starć, podpalano siedziby rządzącej partii, z której wywodzi się prezydent. Kilkanaście osób zostało rannych.
23.11.2012 | aktual.: 23.11.2012 17:58
Dekret Mohammeda Mursiego stwierdza, że decyzje prezydenta do czasu ukończenia prac nad nową konstytucją nie mogą być cofnięte przez żaden organ, włączając w to sądy. - Nigdy nie użyję prawa z osobistych powodów czy też do wyrównywania rachunków - skomentował Mursi.
- Obiecałem, że będę interweniował, aby bronić narodu przed niebezpieczeństwami, i tak właśnie uczyniłem - mówił prezydent do swoich zwolenników zgromadzonych w Kairze. Wiec zwołało Bractwo Muzułmańskie.
Prezydent zapewnił, że pracuje nad zapewnieniem społecznej i gospodarczej stabilności oraz wymienialności przedstawicieli władzy. - Istnienie opozycji mnie nie martwi, ale musi być ona rzeczywista i silna - podkreślił.
Trwające obecnie protesty to jego zdaniem skutek spisku "wrogów z zagranicy i kilku przedstawicieli starego reżimu, którzy nie chcą, by Egipt stanął na nogi".
- Idziemy naprzód i nikt nie może nas powstrzymać - powiedział egipski przywódca.
Protesty i starcia
Tymczasem część Egipcjan oskarża prezydenta o autorytarne zapędy. Opozycja wezwała do organizowania w całym kraju wieców przeciwko - jej zdaniem - samowolnemu rozszerzaniu władzy przez prezydenta Mursiego. Wydając antydemokratyczne dekrety, Mursi "ogłosił się nowym faraonem" - napisał na Twitterze laureat Pokojowej Nagrody Nobla Mohamed ElBaradei.
Przeciwnicy prezydenta demonstrują m.in. na kairskim placu Tahrir. Protestujący domagali się ustąpienia Mursiego i oskarżali go o przeprowadzenie zamachu na władzę. "Mohammed Mursi Mubarak" - głosił jeden z transparentów, sugerując, że obecny szef państwa idzie w ślady swego autorytarnego poprzednika, Hosniego Mubaraka. Inny plakat przedstawiał Mursiego z maską faraona Tutenchamona. Skandowano: "Lud chce obalić reżim", a niezależny dziennik "Al-Masri al-Jum" na pierwszej stronie zamieścił nagłówek "Mursi - tymczasowy dyktator".
W ulicy wiodącej od Tahrir do parlamentu i budynków rządowych policja potraktowała demonstrujących gazem łzawiącym; niektórzy demonstranci wprost na bruku rozpalili małe ogniska - podaje Reuters, powołując się świadka. W walkach w Kairze trzy osoby zostały ranne.
Telewizja publiczna podała, że protestujący podpalili siedziby rządzącej Partii Wolności i Sprawiedliwości (PWiS) w leżących na północnym wschodzie kraju miastach Suez, Ismailia i Port Said. PWiS została utworzona przez Bractwo Muzułmańskie, z którego wywodzi się Mursi.
W Aleksandrii, drugim co do wielkości mieście Egiptu, demonstranci zaatakowali siedzibę islamistycznego PWiS. Wyrzucili na ulice książki i krzesła, a następnie je podpalili - poinformował świadek, cytowany przez agencję Reutera. Rannych zostało 12 osób. Anonimowy przedstawiciel PWiS, cytowany przez agencję AFP, powiedział, że w tym mieście między zwolennikami a przeciwnikami Mursiego doszło do starć. Demonstranci obrzucali się kamieniami. Rannych zostało 12 osób.
Jak pisze agencja dpa, gniew protestujących wymierzony jest nie tylko w prezydenta, ale również w przewodniczącego Bractwa, Mohammeda Badię zwanego Murszidem. Przeciwnicy Badii porównują jego rolę w Egipcie po obaleniu Mubaraka do tej, jaką w Iranie pełni ajatollah Ali Chamenei.
W proteście przeciw przeforsowanym dekretom do dymisji podał się prezydencki doradca ds. demokratyzacji, chrześcijanin Samir Morkos. Decyzje Mursiego "zaskoczyły mnie, nie zostały ze mną skonsultowane" - powiedział.
Zaniepokojenie sytuacją w Egipcie wyraziła - poprzez swego rzecznika - Wysoka Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka.
Kontrowersyjne dekrety
W czwartek prezydent wydał dekrety, które znacznie rozszerzają jego prerogatywy i jego zdaniem będą chronić rewolucję, w wyniku której w zeszłym roku obalony został autorytarny prezydent Hosni Mubarak. Z dekretów wynika, że żaden organ, nawet sąd najwyższy, nie może unieważnić decyzji szefa państwa do czasu ukończenia prac nad nową konstytucją, najpewniej w połowie lutego. Zgodnie z dekretem wszystkie decyzje prezydenta są ostateczne i nie podlegają apelacji.
Jak pisze agencja AFP, stosunki Mursiego z dużą częścią sądownictwa są napięte. W rękach prezydenta jest zarówno władza wykonawcza, jak i ustawodawcza, m.in. na skutek rozwiązania w czerwcu izby niższej parlamentu. Mursi wzmocnił swoją władzę w sierpniu, gdy nakazał przejście w stan spoczynku wywodzącemu się z dawnego reżimu ministrowi obrony Husajnowi Tantawiemu.
Jeden z dekretów nakazuje powtórne procesy wysokich urzędników ery Mubaraka. Inny uniemożliwia rozwiązanie zdominowanego przez islamistów Zgromadzenia zajmującego się opracowaniem nowej konstytucji kraju i daje mu więcej czasu na zakończenie prac. Z prac nad nową ustawą zasadniczą zrezygnowali już przedstawiciele środowisk liberalnych i świeckich.
Mursi zdymisjonował też w czwartek prokuratora generalnego Abdela Magida Mahmuda, aby - według agencji Reutera - ułagodzić uczestników protestów, domagających się powtórnego dochodzenia w sprawie urzędników, którzy tłumili powstanie przeciwko Mubarakowi. Prezydent desygnował na nowego prokuratora generalnego Talata Abdullaha.
Rzecznik prezydenta Jasser Ali powiedział, że decyzje Mursiego mają na celu "oczyszczenie instytucji" i "zniszczenie fundamentów dawnej dyktatury".