Edmund Klich zabrał głos ws. odwołania
Edmund Klich, odwołany ze stanowiska szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, powiedział dziennikarzom, że jest zadowolony z tej decyzji. Podkreślił, że prawdopodobnie w najbliższym czasie sam by zrezygnował z członkostwa w komisji. - Nie da się przecież pracować w takim środowisku, prawda? - powiedział Klich dziennikarzom i odmówił dalszych komentarzy.
09.02.2012 | aktual.: 09.02.2012 13:49
Uwzględniając wniosek całej Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, minister transportu Sławomir Nowak odwołał Edmunda Klicha z szefostwa i członkostwa w tej komisji. Nie oceniam jego działań, podstawą był tylko wniosek komisji - zapewnił Nowak.
Minister transportu może odwołać szefa lub członka PKBWL na wniosek komisji przyjęty bezwzględną większością głosów. Taki wniosek komisja przegłosowała w ubiegłą środę. - W zasadzie nie było innego wyjścia, gdy komisja jednogłośnie podjęła taką decyzję. Wysłuchałem wszystkich stron i po wysłuchaniu uznałem, że nie ma możliwości polubownego rozstrzygnięcia sprawy - powiedział Nowak.
Jak mówił, jego poprzednik - minister Cezary Grabarczyk - miał nadzieję na zażegnanie konfliktowej sytuacji w komisji, a on już takiej nadziei nie ma - stąd decyzja.
- Odwołano człowieka, który odpowiadał za działania niezgodne z polskim interesem ws. tragedii smoleńskiej. Przyczynił się do tego, iż uniemożliwiono badanie najważniejszych dowodów dotyczących tego dramatu, np. wraku samolotu. Z tego punktu widzenia ta decyzja jest słuszna - uważa poseł PiS Antoni Macierewicz.
Zdaniem Macierewicza Klich był "szkodnikiem". - Mam nadzieję, że za tym pójdą dalsze kroki, że Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych podejmie działania w celu odzyskania wraku i rozpoczęcia uczciwego badania tej katastrofy. Wtedy ta dymisja będzie miała rzeczywisty sens - komentuje szef zespołu parlamentarnego PiS ds. zbadania katastrofy smoleńskiej .
Pracami Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, decyzją Nowaka, pokieruje na razie jej sekretarz Agata Kaczyńska. Kandydata na nowego przewodniczącego mają wyłonić sami członkowie komisji. Nowak podkreślił, że choć sam ma prawo wyznaczyć szefa komisji, to "w imię ustabilizowania sytuacji i zapewnienia możliwości profesjonalnej pracy komisji" zdecydował się na taki krok. Kandydat może się wywodzić z komisji lub spoza tego grona. Minister zaznaczył, że zależy mu na pełnej niezależności komisji i nie chciał nigdy wpływać na jej prace.
Jak dodał, jego decyzja jest podyktowana tym, że chce, by nowy szef komisji miał "pełną legitymację jej członków do sprawowania tej funkcji". - Ostatnie lata nie były łatwym czasem dla tej komisji - dodał Nowak.
Szef resortu nie chciał oceniać pracy Klicha ani jako szefa PKBWL, ani jako akredytowanego przy MAK - pozostawiając to "osądowi opinii publicznej". Zarazem - pytany o sprawę nagrywania przez Klicha swych rozmów z szefami MON i Sztabu Generalnego - Nowak przyznał, że ma "swój pogląd na temat jego pewnych działań i aktywności". Podkreślił jednak, że jego decyzja wynika jedynie z przesłanki formalnej - jaką był wniosek członków komisji.
Nowak uznał, że wniosek ten był podyktowany "relacjami interpersonalnymi" w gronie komisji. "Nie jest moją intencją wnikanie do wewnątrz tych relacji. Były skargi o mobbing, ale nie chcę w to wnikać" - zapewnił.
"Myślę, że jemu też ta decyzja ulżyła" - mówił Nowak o Klichu, z którym spotkał się jeszcze w czwartek przed konferencją.
- Jestem zadowolony, prawdopodobnie w najbliższym czasie sam bym zrezygnował. Nie da się pracować w takim środowisku, prawda? - powiedział Klich po konferencji, spotkany przez dziennikarzy w gmachu resortu. Dalszych komentarzy odmówił.
Wcześniej, po skierowaniu przez komisję wniosku do Nowaka, Klich twierdził, że komisja pod jego kierownictwem "znacznie zwiększyła swą efektywność, a badania wypadków lotniczych prowadzone są sprawnie i prowadzą do konkretnych wniosków". - Zrozumiałe, że wynikające stąd większe, ale racjonalne, obciążenie pracą poszczególnych członków komisji nie może budzić ich entuzjazmu - oceniał. Zaznaczył, że pod jego kierownictwem PKBWL obecnie pracuje na bieżąco i nadrobiła zaległości w badaniu incydentów lotniczych.
Edmund Klich był przewodniczącym PKBWL od 2006 r. W styczniu 2011 r. ówczesny minister infrastruktury Cezary Grabarczyk powołał go na kolejną kadencję na tym stanowisku. Już wtedy odwołania przewodniczącego chcieli członkowie komisji, dwa tygodnie po decyzji Grabarczyka po raz pierwszy skierowali do ministra odpowiedni wniosek. Grabarczyk na odwołanie Klicha się nie zgadzał.
Komisja - obecnie działająca przy Ministerstwie Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej - bada wszystkie wypadki i poważne incydenty lotnicze, do których doszło na terenie Polski. Ma ustalać ich przyczyny i okoliczności, nie orzeka co do winy i odpowiedzialności, natomiast na podstawie wyników badań proponuje odpowiednie środki dla zapobiegania wypadkom w przyszłości. Raporty i zalecenia komisji stanowią podstawę do podjęcia przez prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego decyzji ws. podjęcia działań profilaktycznych.
Przygodę z lotnictwem Klich rozpoczął w Centralnej Szkole Szybowcowej w Lesznie jako 15-letni uczeń liceum. Po maturze wybrał studia wojskowe w "Szkole Orląt" w Dęblinie. Poza dwuletnią służbą w jednostkach liniowych przez większość kariery był związany z tą uczelnią; był m.in. zastępcą komendanta wydziału lotniczego. W 1997 r. obronił w AON doktorat pt. "Kierunki Doskonalenia Działalności Służby Bezpieczeństwa Lotów w Siłach Zbrojnych RP".
Od 2000 r. był inspektorem MON ds. bezpieczeństwa lotów. Na tym stanowisku odpowiadał za badanie wypadków w lotnictwie wojskowym i przewodniczył komisjom powoływanym do wyjaśnienia ich okoliczności. Po przejściu na emeryturę w 2003 r. został wiceprzewodniczącym "cywilnej" Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Po niemal trzech latach na tym stanowisku, w styczniu 2006 r. został szefem komisji. Wykłada w AON, do 2010 r. prowadził zajęcia także w "Szkole Orląt". Jest żonaty, ma dwóch synów i pięcioro wnuków.
Większość kariery zawodowej 66-letni płk Edmund Klich poświęcił szkoleniu pilotów i badaniu wypadków lotniczych - najpierw w wojsku, potem w lotnictwie cywilnym. Choć w ostatnich latach wypowiadał się w mediach przy okazji niemal każdego głośnego incydentu lotniczego, szerzej znany stał się w 2010 r. Wówczas został polskim akredytowanym przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK), który badał katastrofę smoleńską. Krótko stał też na czele polskiej komisji ustalającej przyczyny wypadku, ale zrezygnował, bo - jak mówił - nie był w stanie łączyć tej funkcji z pracami przy MAK.
W ostatnich wyborach parlamentarnych Klich startował w Wielkopolsce do Senatu jako kandydat niezależny; uzyskał trzeci wynik w swoim okręgu (11 327 głosów) i mandatu nie zdobył.