E. Klich nazwał ich "nierobami" - żądają przeprosin
Członkowie Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych chcą przeprosin od swego szefa Edmunda Klicha, o odwołanie którego nieskutecznie wnosili w styczniu do ministra infrastruktury. - Przeproszę, jeśli sąd mi każe; to, co mówiłem, to prawda - mówi Klich.
03.03.2011 | aktual.: 03.03.2011 19:55
Sprawą zajmowała się sejmowa Komisja Infrastruktury, do której zwrócili się o to członkowie KBWL. W czasie posiedzenia nie brakowało ostrych wymian zdań między parlamentarzystami, a także członkami komisji badawczej i ich szefem - płk. Klichem.
W styczniu media doniosły, że w komisji funkcjonującej w resorcie ministra Cezarego Grabarczyka panuje konflikt. W czwartek na posiedzeniu komisji Grabarczyk potwierdził oficjalnie, że członkowie komisji zwrócili się do niego o odwołanie Edmunda Klicha z funkcji szefa, a on wniosku nie uwzględnił i 14 stycznia przedłużył mu okres urzędowania w komisji na kolejne pięć lat. Jak przypomniał Grabarczyk, pięć lat temu funkcję szefa komisji Klichowi powierzył ówczesny minister Jerzy Polaczek (dziś poseł PiS).
W tej sytuacji członkowie komisji zwrócili się do sejmowej Komisji Infrastruktury. Do członków KBWL zwrócił się wiceprzewodniczący komisji Stanisław Żmijan. - Czemu upubliczniacie ten spór w tak gorącym okresie, po raporcie MAK o katastrofie smoleńskiej, a przed polskim raportem? - pytał.
- Zależało nam na tym, aby sprawa pozostała wewnętrzną kwestią w naszej komisji, ale po publicznych wypowiedziach pana Klicha zwróciliśmy się do państwa o to spotkanie - odpowiedział posłom wiceszef KBWL Maciej Lasek.
Jak dodał członek komisji Witold Targalski, chodzi o słowa Klicha wypowiadane w mediach, jakoby jego podwładni byli "nierobami" i nie robili nic ponad picie kawy. - Oczekujemy przeprosin za te pomówienia - podkreślił Targalski.
- Nie przypominam sobie, żebym takie słowa mówił, nie pamiętam wszystkiego co było w telewizji, więc nie widzę powodu, żeby przepraszać w mediach. Jeśli były jakieś niezręczności, to przepraszam tu, na komisji - replikował Klich, ale zarazem dodał, że uważa za prawdę słowa, że członkowie komisji "przez dwie godziny piją kawę". - Są na to zdjęcia - powiedział, zarazem deklarując, że jeśli sąd nakaże mu przeprosić, on to uczyni bez wahania.
O upublicznienie informacji na temat wniosku ws. odwołania przewodniczącego komisji Klich podejrzewa - choć zaznaczył, że nie ma pewności - członka komisji Stanisława Żurkowskiego. - To pomówienie - odpowiedział Żurkowski, który przyznał, że to on podpisał się pod wnioskiem o odwołanie Klicha.
- Było to naturalne, bo pięć lat temu to ja opiniowałem ministrowi Polaczkowi kandydaturę płk. Klicha do komisji - mówił Żurkowski. - Chcieliśmy, aby ten wniosek był naszą sprawą wewnętrzną, ale stało się inaczej, bo ktoś wyniósł tę informację do prasy. Oświadczam, że nie byłem to ja - dodał.
Klich uważa, że dyscyplina w pracach komisji zapanowała dopiero obecnie. - Wszyscy przychodzą do pracy na ósmą i robią co trzeba - mówił. Po posiedzeniu wiceprzewodniczący Lasek w rozmowie z dziennikarzami mówił, że osobiście nie miał nic przeciwko temu, jeśli któryś z członków komisji ma taki styl pracy, że przychodzi do niej później, ale przepracowuje przepisową, lub nawet większą, liczbę godzin. - Za które nikt nam nie płaci - dodał.
Wcześniej Klich i Grabarczyk mówili, że komisja pracuje bardzo wydajnie i bada wiele zdarzeń lotniczych - także takie, których wyjaśnianiem nie zajmują się komisje innych krajów - np. incydenty i wypadki z udziałem spadochroniarzy i motolotni. - I zawsze pracuje się w składach trzyosobowych, choć w komisjach innych państw niektóre zdarzenia bada jeden członek komisji. Może należy rozważyć zwiększenie liczby członków komisji z 15 do 25 - zasugerował.
- Po oddaleniu naszego wniosku ws. przewodniczącego komisji współpraca jest trudna, ale musimy iść dalej. Jesteśmy profesjonalistami i na komisji nie rozmawiamy o sprawach personalnych, tylko o badaniu zdarzeń lotniczych - komentował Lasek w rozmowie z mediami.
Działanie płk. Klicha - jako polskiego akredytowanego przy MAK - krytykował też w czasie posiedzenia komisji Antoni Macierewicz (PiS). Jego zdaniem E. Klich "wprowadza w błąd" opinię publiczną, mówiąc, że większość ustaleń z raportu MAK to prawda, czy podając inne szczegóły techniczne. - Może poseł Macierewicz, by mi doradził lepiej, ale 10 kwietnia wyjechał z Katynia i nie przyjechał na lotnisko w Smoleńsku, gdzie ja byłem, więc nie mogłem skorzystać z jego rad - ironizował w odpowiedzi Klich.