"Dziś SLD to partia Zosi-samosi"
Jeśli okaże się, że wszyscy jednak dość mają tego co się dzieje, że ten styl uprawiania polityki jaki mieliśy do czynienia w czasie Millera, to była partia wodzowska, dziś to jest partia Zosi-samosi, klub parlamentarny jest niestabilny, partia jest trochę rozdygotana. To mi nie odpowiada - powiedział Krzysztof Martens, szef SLD na Podkarpaciu w "Salonie Politycznym Trójki".
Jolanta Pieńkowska:Dlaczego startuje pan na przewodniczącego SLD.
Krzysztof Martens: Najprostsza odpowiedź, żeby wygrać. Prawdziwa odpowiedź jest taka, że na jednym ze spotkań usłyszałem od kolegów, że w zasadzie wszystko jest przesądzone, ułożone i tak jak w pokerze postanowiłem powiedzieć sprawdzam.
Jolanta Pieńkowska: Ale gra pan w brydża, a nie pokera z tego co wiem.
Krzysztof Martens: To prawda, kiedyś grałem w pokera półzawodowo.
Jolanta Pieńkowska: Wygrywał pan?
Krzysztof Martens: Tak, tak wygrywałem, to były początki lat 70-tych, więc to zupełnie inne pieniądze. Coś w tym jest, jeśli ktoś jest bardzo pewny siebie. Zanim się przesądza, ze będzie kontynuacja czy w stylu Janika, czy Oleksego, trzeba powiedzieć sprawdzam, chcę sprawdzić potencjał zmiany. Ja jestem kandydatem zmiany, nie jestem obciążony żadną przeszłością, ani dalszą, ani bliższą, nigdy nie byłem w żadnej partii. Nie byłem nawet z ZSP.
Jolanta Pieńkowska: I Krzysztof Martens powie jutro sprawdzam i sprawdzi i okaże się, że dostanie 30 głosów.
Krzysztof Martens: Przyznam, że liczę na więcej. Moim zdaniem potencjał zmiany mieści się między 10 a 20 procent, delegatów jest blisko 1000 osób.
Jolanta Pieńkowska: 10-20 procent, czyli i tak pan przegra.
Krzysztof Martens: Realny wynik to jest między 100 a 200 głosów. A jesli okaże się, że wszyscy jednak dość mają tego co się dzieje, że ten styl uprawiania polityki jaki mieliśy do czynienia w czasie Millera, to była partia wodzowska, dziś to jest partia Zosi samosi, klub parlamentarny jest niestabilny, partia jest trochę rozdygotana, on sam podejmuje decyzje i prowadzi partię żelazną ręką. To mi nie odpowiada.
Jolanta Pieńkowska: Średnio żelazną ręką, jeśli zdarzają sie takie przypadki jak z Pęczakiem, czy Jakubowską.
Krzysztof Martens: Na to nie ma żadnego wpływu, żelazną ręką, to znaczy Belka zamiast Oleksego, to było uzgodnione w Pałacu, w gronie trzy-, czeroosobowym decyzją ciał statutowych partii.
Jolanta Pieńkowska: A jest pańskim zdaniem jeszcze o co walczyć, skoro SLD oscyluje wokół 5-procentowego progu wyborczego i właściwie Polacy kiedy widzą co się dzieje wokół SLD, są tą partią zniesmaczeni.
Krzysztof Martens: Nie jestem zwolennikiem sondażokracji, natomiast ja się kieruję prostym kryterium argumentem. Ponad 70 tysięcy osób jest w tej partii i partii opluwanej, delegalizowanej przez zera z PiS-u.
Jolanta Pieńkowska: Jarosław Kaczyński może panu wytoczyć proces za to.
Krzysztof Martens: Kiedyś pan premier Miller powiedział, że pan poseł Ziobro jest zerem. Moim zdaniem jeśli idzie o PiS to ta partia ma dużo więcej zer, mało tego, pozostaje w niezgodzie z arytmetyką, ponieważ suma zer w arytmetyce równa się zero. W PiS-ie zuma zer daje bardzo groźną liczbę. Mało tego Kaczynscy z tych zer chcą zbudować łańcuchy.
Jolanta Pieńkowska: Ale poparcie dla PiS-u mimo że pan nie lubi sondaży jest jakie jest, a dla SLD jest jakie jest.
Krzysztof Martens: Bo sobie na to zasłużyliśmy. Taka jest prawda. Na przestrzeni tych kilku lat za sposób rządzenia, za takie przyzwolenie, co czyni model partii wodzowskiej, czy tylko powtrzebuje was do wykonania, to znaczy potrzebuje waszej uległości. Co powoduje uległość, żądanie nagrody. Nagród dla wszystkich nie wystarcza, jeśli nie wystarcza, to jest takie milczące przyzwolenie, załatwcie sobie nagrody sami, mniej lub bardziej legalnie. Niestety zdarza się wyraźnie mniej legalnie i to są źródła kłopotów, nawet nie wynikających z tego, że są afery, ale ten proces kreowania afer jest rozpoczynany poprzez niewłaściwą kulturę organizacji.
Jolanta Pieńkowska: A co pan zrobi jeśli kongres wygra Janik, albo Oleksy?Zabierz pan swoje zabawki i pójdzie do innej piskownicy jak to zrobili z SDPL.
Krzysztof Martens: Nie, ja jestem zwolennikiem Wszystkie ręce na pokład, wszystkie ręce, mniej lub bardziej potrzebne, czy to pan nazywa się Kwaśniewski, czy Belka, czy Oleksy, czy Martens, wszyscy w trudnej sytuacji musimy mieć nasze potrzebne, bo te ręce w różny sposób są potrzebne.
Jolanta Pieńkowska: Ale mówi pan, że ta partia rządzona czy przez Janika, czy Oleksego się nie zmieni.
Krzysztof Martens: Będzie to kontynuacja, czy ona się nie zmieni, to będzie zależało od oceny naszych działaczy, delegatów, tak naprawdę od tego w jakim kierunku pójdziemy, zależy przyszłość tej partii.
Jolanta Pieńkowska: A czy uważa pan, że lewica powinna pójść do wyborów zjednoczona.Nawet przy takich wynikach, w które pan nie wierzy i do których nie przywiązuje pan wagi.
Krzysztof Martens: Nie wierzę to złe słowo, nie kieruję swojego postępowania w zależności od chwilowego poparcia. Dlaczego mówię, że to jest nierealne, zjednoczenie lewicy wyglądałoby dość zabawnie. 50-60 tysięcy ludzi z SLD, zjednoczyłoby się z kilkudziesięcioma osobami z SDPL i kilku tysiącami z UL. Po czym z procedurach demokratycznych działacze tych partii nie wyszliby z kół. Nie mieliby szans uczestniczenia we władzach.
Jolanta Pieńkowska: Czyli obywatelski komitet lewicy przy Aleksandrze Kwaśniewskim, który proponuje Krzysztof Janik się panu nie podoba.
Krzysztof Martens: On jest tylko hasłem, ale żeby urzeczywistniać hasła to trzeba schodzić na dół do parteru, trzeba uruchomić wyobraźnię. To hasło świadczy o braku wyobraźni. To jest troszkę dłuższy wywód, ale postaram się. Po pierwsze podzielenie pierwszych miejsc na listach między pięć województw dla SLD, UL, SDPL, prowadziłoby do zjawiska zrewoltowania województw, którzy mieliby szanse na mandaty poselskie, bo tak naprawdę tylko liderzy list w przyszłym Sejmie mają...
Jolanta Pieńkowska: Czyli lepiej walczyć o swoje nawet nie mając na to szans.
Krzysztof Martens: Nie, ciągle mówimy o praktyce, wyobraźmy sobie, że przełamaliśmy wszystkie opory, mamy wspólne listy, jak je finansować. To problem, prawie że kwadratura koła. Trzecie pytanie, jak w ramach jednej listy, partii jest jakaś podskórna rywalizacja. Jakby sie potwornie okładali w kampanii kandydaci pochodzący z partii konkurencyjnych, mało tego w niektórych województwach bardzo się nie lubiący. Wchodzimy do Sejmu, mamy zamiast 60 posłow,stu kilkudziesięciu, natychmiast dzielimy sie na grupy, któe przez następne cztery lata ze sobą komkurują.
Jolanta Pieńkowska: A kiedy wybory, wiosną, czy jesienią.
Krzysztof Martens: Zdecydowanie jesienią, w połączeniu z wyborami prezydenckimi i referendum. Wiem, że do tego trzeba zmienić ustawę, ale w niewielkiej części. Po pierwsze oszczędności, mówimy tańsze państwo.
Jolanta Pieńkowska: Ale SLD obiecywał wiosną.
Krzysztof Martens: Tak, obiecaliśmy, ale w momencie, kiedy nikt nie chciał nas delegalizować, nikt nie grozil Trybunałami, polowaniem na czarownice. Mam wrażenie, że prawicy trzeba czasu, by ochłonąć.