Dziennikarze złapani na Kraków

Przyjechać, dać się oczarować, opisać. Urzędnicy magistraccy wymyślili sposób na ściąganie do Krakowa dziennikarzy z całego świata i darmową reklamę miasta.

12.01.2006 | aktual.: 12.01.2006 13:15

Sprawdził się. W ubiegłym roku odwiedziło Kraków ponad sto zagranicznych ekip telewizyjnych i setki reporterów prasowych - podała "Gazeta Wyborcza".

Według danych Małopolskiej Organizacji Turystycznej "Kraków" odwiedziło w zeszłym roku ponad 7 mln turystów, w tym wielu z zagranicy. Z pewnością przyczyniła się do tego niespotykana nigdy przedtem obecność Krakowa na łamach zagranicznych czasopism i w programach telewizyjnych na całym świecie. Ta obecność nie wzięła się z niczego.

Bartłomiej Walas, szef biura Polskiego Ośrodka Informacji Turystycznej - POINT w Paryżu, nie ma wątpliwości, że Kraków znacznie wyprzedził inne polskie miasta w ściąganiu do siebie zagranicznych dziennikarzy. W ubiegłym roku odwiedziło Kraków ponad 100 zagranicznych ekip telewizyjnych i setki reporterów prasowych. Wielu przyjechało w związku ze śmiercią Jana Pawła II. Jest to jednak też wynik planowych działań magistratu. Ponieważ miasta nie stać na wykupywanie za granicą reklam w prestiżowych pismach czy emitowanie spotów w popularnych telewizjach, postawiło na materiały dziennikarskie.

- Na wszystkich targach turystycznych czy konferencjach prasowych z okazji otwierania nowych połączeń lotniczych ogłaszaliśmy, że dziennikarzy, którzy chcą odwiedzić Kraków, zapraszamy na koszt miasta. Liczyliśmy, i nie pomyliliśmy się, że wielu skusi taka oferta - tłumaczy "GW" Grażyna Leja, pełnomocnik prezydenta miasta ds. turystyki. Zaznacza, że miasto sprawdza, czy dziennikarz jest zatrudniony w podawanej przez siebie redakcji. - Jak już dziennikarz od nas wyjedzie, to choćby z przyzwoitości coś o nas napisze czy zrobi program. To bardzo skuteczna promocja, bo materiały dziennikarskie są dla ludzi bardziej wiarygodne niż reklamy - dodaje Leja.

Do akcji przyłączyły się tanie linie lotnicze, które oferują darmowe miejsca w samolotach, hotele bezpłatnie przyjmujące dziennikarzy oraz przewodnicy miejscy. W ten sposób miasto nie musi angażować własnych pieniędzy, jedynie siły urzędników.

Wg "GW" zagranicznych dziennikarzy interesują różne oblicza Krakowa. Jedni idą na Kleparz zainteresowani regionalną żywnością, inni koncentrują się na turystyce pielgrzymkowej, jeszcze inni pracowniami młodych artystów. Kraków odwiedził nawet piszący o polach golfowych norweski dziennikarz z pisma "Norsk Golf". - Czytelnicy tego pisma to bardzo interesująca grupa potencjalnych turystów: całe rodziny, z reguły dość zamożne, jeżdżące po świecie do miast, w których można pograć w golfa - tłumaczy Katarzyna Gądek, dyrektor magistrackiego wydziału promocji.

Jej współpracownik Artur Żyrkowski wspomina, jak pomagał dziennikarzom z brytyjskiej telewizji BBC instalować na Rynku Głównym fotel dentystyczny. - W swoim materiale chcieli pokazać, że za cenę wizyty u stomatologa w Londynie u nas można pójść do dentysty i spędzić tydzień w hotelu.

Jedno jest pewne: Kraków stał się wśród zagranicznych dziennikarzy i turystów niezwykle popularny. - Nie wysyłamy do Krakowa wszystkich dziennikarzy, którzy mieliby na to ochotę, bo moda na Kraków urosła do takich rozmiarów, że samo miasto nie jest w stanie jej sprostać - mówi Iwona Zielińska z POINT w Madrycie. - Dzwonią do mnie szefowie hiszpańskich biur podróży, którzy żalą się, że mimo zainteresowania klientów nie mogą zorganizować wycieczki do Krakowa z powodu braku miejsc w hotelach - czytamy w "GW".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)