Dziennikarze pikietowali siedzibę TVP
Kilku dziennikarzy z ogólnopolskich redakcji
pikietowało siedzibę TVP przy pl. Powstańców w
Warszawie. Domagali się m.in., by niezależna komisja wyjaśniła,
czy doszło do opisywanych przez media przypadków korupcji,
mobbingu i sterowania informacjami w TVP.
03.12.2007 | aktual.: 03.12.2007 16:39
Krótka pikieta pod hasłem "Wolna TVP!!!" zakończyła się złożeniem w siedzibie TVP listu otwartego, skierowanego do prezesa Andrzeja Urbańskiego i szefowej Komisji Etyki TVP Krystyny Mokrosińskiej.
Apel o zorganizowanie pikiety ogłosili w internecie czterej dziennikarze: Bertold Kittel (TVN, "Newsweek"), Wojciech Czuchnowski ("Gazeta Wyborcza"), Maciej Duda ("Newsweek") i Robert Zieliński ("Dziennik"). Impulsem do demonstracji stała się opisywana przez media sytuacja w TVP, między innymi naciski polityczne, które miała wywierać na zespół "Wiadomości" wiceszefowa Agencji Informacji TVP Patrycja Kotecka.
"Nie rozumiemy, dlaczego zarząd telewizji, zamiast dążyć do szczegółowego i bezstronnego wyjaśnienia sprawy, przemawia z pozycji siły, zwalniając niewygodnych pracowników i strasząc pozwami sądowymi byłych dziennikarzy oraz redakcje, które opisują sytuację w TVP" - napisali dziennikarze w liście otwartym.
Ich zdaniem, oskarżenia wysuwane przez Łukasza Słapka, czy "sprawa Piotra Glicnera" i "zaangażowanie polityczne TVP przed wyborami", powinny zostać wyjaśnione przez niezależną komisję.
"Tylko niezależni od władz TVP, cieszący się autorytetem specjaliści mogą wyjaśnić, czy w publicznej telewizji dochodzi do ręcznego sterowania programami informacyjnymi, oraz czy uzasadnione są podejrzenia o korupcję i mobbing stosowane w celu manipulowania informacjami" - można przeczytać w liście.
Według protestujących, w skład takiej niezależnej komisji, która miałaby wyjaśnić sytuację w TVP powinny wejść dziennikarskie autorytety np. Stefan Bratkowski.
Organizatorzy pikiety zainicjowali ją w internecie. "Zapomnijmy na chwilę o tym, że pracujemy w konkurencyjnych redakcjach, że mamy różne poglądy, że zajmuje się różnymi działkami, że jesteśmy początkujący, albo wręcz przeciwnie, że jesteśmy znani. Zróbmy coś, żeby pokazać, że nie patrzymy obojętnie na to co się dzieje w publicznej i że nie zgadzamy się, żeby wracały praktyki, które nasze pokolenie zna doskonale z podręczników do historii" - napisali na jednym z forów.
Apel nie spotkał się jednak z dużym odzewem. W demonstracji udział wzięło kilka osób (sześć podpisało się pod listem otwartym). Wszyscy, którzy popierają naszą akcję nie mogli tutaj przyjść - albo wyjechali, albo są zajęci w swoich redakcjach - powiedział Kittel. Zapewnił jednocześnie, że odzew w internecie jest nieporównywalnie większy.
W ubiegłym tygodniu "Dziennik", opierając się na relacji zwolnionego z "Wiadomości" reportera Łukasza Słapka napisał, że wiceszefowa Agencji Informacji Patrycja Kotecka miała wywierać naciski na reporterów, by przygotowywali materiały kompromitujące PO. Według Słapka, nieprzyjęcie oferty Koteckiej było powodem jego zwolnienia z "Wiadomości". Kotecka zaprzecza i skierowała sprawę do sądu zarówno przeciwko Słapkowi, jak i redakcji "Dziennika". Wydawcy gazety proces wytoczyła z kolei TVP.
Słapek poinformował, że nie wycofuje słów dotyczących działań Koteckiej.
Media opisywały też sprawę nieprzedłużenia umowy reporterowi "Panoramy" Piotrowi Glicnerowi. Według nieoficjalnych doniesień, powodem rozstania z Glicnerem miał być materiał o katalogach IPN, w którym przypomniał on "sprawę lojalki podpisanej przez prezesa Urbańskiego" (sam prezes TVP zaprzecza, by podpisał lojalkę). W obronie Glicnera wystąpił zespół "Panoramy", który przekazał w tej sprawie list do dyrekcji Agencji Informacji. (mg)