Dziennikarze dementują informacje TVP o ich współpracy z SB
We wczorajszym programie "Misja specjalna" w TVP 1 podano nazwiska dziennikarzy, którzy - jak wynika z akt SB - współpracowali z byłymi komunistycznymi służbami. Wymieniono między innymi Daniela Passenta, Wojciecha Giełżyńskiego, Irenę Dziedzic i Andrzeja Drawicza.
Wojciech Giełżyński, dziennikarz "Dookoła świata", przyznał, że od 1957 roku do 1964 składał raporty polityczne do wydziału propagandy KC PZPR. Jednak, jak wyjaśnił, współpracę wymuszono na nim poprzez szantaż.
W programie "Misja specjalna" w TVP1 wymieniono jego nazwisko jako jednego ze współpracowników byłego SB.
Giełżyński powiedział, że jako 16-latek został oskarżony o współpracę z agenturą amerykańską, której organem miała być "Gazeta Ludowa", gdzie wtedy publikował. Powiedziano mu wtedy, że już nigdy nie będzie on miał szans na pracę dziennikarską w kraju. Dlatego też, jak zaznaczył, zgodził się na złożenie raportów. Wojciech Giełżyński jest zdumiony, iż nikt z "Misji specjalnej" nie kontaktował się z nim w sprawie komentarza w tak ważnej sprawie i przy tak poważnych oskarżeniach.
Andrzej Nierychło z "Pulsu Biznesu", którego nazwisko również wymieniono w programie TVP, zaprzeczył, jakoby współpracował z tajnymi służbami PRL. Andrzej Nierychło podkreślił, że nie miał żadnych związków ze Służbą Bezpieczeństwa. Przyznał, że "Misji specjalnej" nie oglądał, opiera się zatem tylko na dzisiejszych relacjach prasowych. Zaprzecza doniesieniom na temat jego współpracy z SB.
Publicysta tygodnika "Polityka" Krzysztof Mroziewicz także zaprzeczył informacjom z programu "Misja specjalna". Mroziewicz dziwił się nawet, że SB nie skorzystała z jego wiedzy, jako zagranicznego korespondenta Polskiej Agencji Prasowej. Dodał, że miał ogromną wiedzę o rewolucji sandinistowskiej w Nikaragui, ale służby z niej nie korzystały.
Krzysztof Mroziewicz uważa, że oskarżenia dziennikarzy o współpracę z SB są inspirowane polityczne. Nie chciał jednak powiedzieć kogo dokładnie ma na myśli. Jest to akcja jakichś psychopatów, którzy zostaną za to ukarani - stwierdził Mroziewicz.
Także dziennikarz tygodnika "Polityka" Daniel Passent zaprzeczył w blogu internetowym informacjom o współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. Wbrew temu, co podano w programie TVP "Misja specjalna", a następnie w innych mediach, kategorycznie zaprzeczam, jakobym kiedykolwiek był agentem Służb Bezpieczeństwa - oświadczył Passent. Dodał, że jedyna próba werbunku, z jaką się spotkał miała miejsce w 1966 roku w Wietnamie. Poinformował wtedy o tym swojego przełożonego, polskiego ambasadora i więcej takich propozycji mu nie składano. Jako brednie Passent określił podane w programie informacje o pseudonimach "John" i "Daniel", jakimi miał się posługiwać w pracy operacyjnej na rzecz SB.
Krzysztof Teodor Toeplitz nie chciał się wypowiedzieć w sprawie zarzutów o agenturalność. Powiedział tylko, że dziennikarze TVP nie kontaktowali się z nim w tej sprawie. Również inni dziennikarze wymienieni w programie "Misja specjalna" podkreślili, że jego twórcy nie zwracali się do nich, lub robili to tuż przed emisją programu.