PolskaDziennikarz zeznawał w sprawie Kurczuka

Dziennikarz zeznawał w sprawie Kurczuka

Redaktor naczelny lubelskiej gazety
"Dziennik Wschodni" Andrzej Mielcarek 4,5 godziny zeznawał w Prokuraturze Okręgowej w Rzeszowie jako kolejny świadek w
sprawie domniemanych gróźb kierowanych do dziennikarzy tej gazety
m.in. przez b. ministra sprawiedliwości Grzegorza Kurczuka.

Mielcarek zarzucił Kurczukowi próbę utrudniania i tłumienia krytyki prasowej oraz powiadomił o tym Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ta z kolei powiadomiła prokuraturę.

Według Mielcarka Kurczuk przyszedł do redakcji i w rozmowie z nim miał grozić, że jeśli gazeta nie zaprzestanie krytycznie pisać o SLD, to użyje swych wpływów, aby jej nie kupowano i nie zamieszczano w niej reklam. Grzegorz Kurczuk jest posłem na Sejm z lubelskiego okręgu, szefem SLD w regionie.

Mielcarek powiedział, że Kurczukowi nie spodobały się dwa teksty, które ukazały się w "Dzienniku Wschodnim". Jeden z nich, zatytułowany "Pałacyk dla barona", dotyczył rozbudowy siedziby SLD w Lublinie, a drugi - "Karząca ręka SLD" - nienajlepszych stosunków między tamtejszym SLD z SdPl.

W pierwszym tekście Kurczuka ukłuł termin "baron". Zaś w drugim - sformułowanie jednego z rozmówców, że "ludzie w SLD są tak oddani, że zrobią dla niego, czyli Kurczuka, wszystko". Kurczuk odebrał chyba to zdanie jako zarzut gangsterskiego zachowania albo coś podobnego - powiedział po przesłuchaniu Mielcarek. Dodał, że dla niego reakcja Kurczuka na tak "niewinne stwierdzenia" jest niezrozumiała.

Rozmowę, podczas której Kurczuk miał grozić gazecie, Mielcarek nagrał na taśmę magnetofonową. Sprawę pod koniec października br. nagłośniły media.

Czynności sprawdzające w tej sprawie rozpoczęła Prokuratura Okręgowa w Lublinie, ale pod koniec października zwróciła się do Prokuratury Apelacyjnej o jej przeniesienie. Uzasadnieniem była chęć uniknięcia ewentualnych zarzutów o brak obiektywizmu przy prowadzeniu postępowania. Rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie Cezary Maj powiedział wówczas, że może zajść potrzeba przesłuchania w tej sprawie jako świadka prokuratora apelacyjnego w Lublinie i w związku z tym tej sprawy nie powinien prowadzić podległy mu prokurator. Sprawa trafiła więc, decyzją Prokuratora Generalnego, do Rzeszowa.

Rzeczniczka rzeszowskiej Prokuratury Okręgowej, Elżbieta Kosior, mówiła po otrzymaniu przez prokuraturę materiałów dowodowych, że przedmiotem postępowania przygotowawczego będzie ustalenie, czy doszło do używania groźby w celu zmuszenia dziennikarza do zaniechania opublikowania materiału prasowego, bądź też do zaniechania interwencji prasowej oraz utrudniania lub tłumienia krytyki prasowej.

Na początku grudnia w rzeszowskiej prokuraturze przesłuchiwana była w tej sprawie dziennikarka lubelskiego dziennika Katarzyna Pasieczna, autorka tych tekstów. Jak wynika ze zgromadzonych w śledztwie materiałów dowodowych, właśnie pod jej adresem przede wszystkim były kierowane groźby. Ponadto Kurczuk miał grozić także innym dziennikarzom tej gazety. Kurczuk utrzymuje jednak, że nie groził gazecie, a Mielcarek źle zinterpretował jego słowa.

Jako świadkowie w sprawie zeznawać będą także inni dziennikarze "Dziennika Wschodniego" oraz Grzegorz Kurczuk. Rzeczniczka rzeszowskiej prokuratury, ze względu na dobro postępowania, nie chce ujawniać szczegółów śledztwa. Zastrzegła, że jest ono prowadzone "w sprawie", a nie "przeciwko".

Doniesienie Mielcarka do prokuratury dotyczy też anonimowych gróźb kierowanych pod adresem autorki tekstów w "DzW" na temat lubelskiego SLD. W czasie rozmowy z Kurczukiem naczelny "DzW" miał pytać go, jak postąpić w sprawie tych anonimów. Wtedy Kurczuk miał poradzić mu, by zwrócił się do prokuratury i natychmiast sam zadzwonił do prokuratora apelacyjnego. Mielcarek zastrzega, że nie wiąże anonimów kierowanych pod adresem dziennikarki z konfliktem z Kurczukiem.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)