Dziennikarz śledczy Juergen Roth: niemiecki wywiad ma informacje o zamachu w Smoleńsku
Niemiecki wywiad ma informacje o tym, że przyczyną katastrofy pod Smoleńskiem mógł być zamach przeprowadzony przez rosyjskie służby specjalne. Zlecenie zamachu mógł wydać wysoki rangą polski polityk. Ujawnia to w swojej najnowszej książce niemiecki dziennikarz śledczy Juergen Roth. Publikacja pod tytułem "Tajne akta S" ("Verschlussakte S") trafia dziś do niemieckich księgarń. Niemiecki wywiad BND stanowczo odcina się od rewelacji Rotha.
Roth przytacza w książce depeszę sporządzoną w marcu ubiegłego roku przez agenta niemieckiego wywiadu BND. Czytamy w niej, że możliwym wytłumaczeniem katastrofy samolotu Tu-154 pod Smoleńskiem jest, z dużym prawdopodobieństwem, zamach z użyciem materiału wybuchowego. Miał on zostać przeprowadzony przez działającą w Połtawie na Ukrainie komórkę Federalnej Służby Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej kierowaną przez Dymytra S. Komórka ta działała pod przykrywką ukraińskiej służby SBU.
Agent niemieckiego wywiadu powołuje się przy tym na dwa źródła. Jedno w polskim rządzie, a drugie w rosyjskich służbach specjalnych. W depeszy ma być także mowa o tym, że zlecenie zamachu mógł wydać wysoki rangą polski polityk, który kontaktował się w tej sprawie z moskiewskim generałem FSB Jurijem D.
W ocenie autora depeszy wniesienie ładunku wybuchowego na pokład rządowego Tupolewa nie było możliwe bez udziału polskich współpracowników. Opisując relacje świadków katastrofy pod Smoleńskiem, dziennikarzy, ekspertów i polityków, między innymi Antoniego Macierewicza, autor książki twierdzi, że wiele wskazuje na to, iż w rządowym samolocie doszło do eksplozji.
Juergen Roth ocenia jednak, że przedwczesne jest wyciąganie wniosku, iż był to zamach na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jego zdaniem równie przedwczesne jest jednak także kategoryczne twierdzenie, że zamachu nie było. Zdradza, że zna osobę, która sporządziła ten raport. Nie zdradza, czy chodzi o mężczyznę czy kobietę. Zapewnia, że ufa swojemu informatorowi.
BND stanowczo odcina się od rewelacji Rotha. Rzecznik BND powiedział agencji prasowej DPA, że niemiecki wywiad "nigdy nie twierdził, iż tragiczna katastrofa lotnicza z 2010 r. to zamach". Ani nie przekazał tego typu informacji rządowi w Berlinie. Zapowiadał nawet możliwość wszczęcia kroków prawnych wobec Rotha. Nie zaprzecza jednak, że niemiecki wywiad zbierał informacje na temat katastrofy smoleńskiej.
Roth odpowiedział na deklarację BND na swoim profilu na Facebooku: "BND wypowiedział się, choć nie zna książki. Nie napisałem, że BND wychodził z założenia, że był to zamach, tylko, że dwa źródła jednego z agentów BND przedstawiły mu taką tezę i że tenże agent przekazał to dalej do centrali. Szkoda, że BND nie zwrócił na to uwagi" - napisał Roth. Nie spodziewa się, że niemiecki wywiad kiedykolwiek przyzna się do raportu. Niemiecki dziennikarz uważa, że nikomu na Zachodzie nie zależy na wyjaśnieniu katastrofy smoleńskiej.
"Motywy sprawców oczywiste. Kaczyński był przeciwnikiem Kremla"
Zdaniem Rotha motywy sprawców są oczywiste. Prezydent Lech Kaczyński był "zaciekłym przeciwnikiem Kremla i (Władimira) Putina". Jak dodaje, Kaczyński sprzeciwiał się podpisaniu umowy z Gazpromem.
Wśród powodów, które skłoniły stronę polską do rzekomego tuszowania sprawy, niemiecki dziennikarz wymienił "serdeczne relacje" pomiędzy Putinem a Donaldem Tuskiem. "Od początku pojawiły się też w polskiej polityce głosy: nie chcemy wojny w Rosją. Lepszy jest szybki wynik (dochodzenia), aby zapobiec konfliktowi" - tłumaczy Roth. "A przecież w sprawozdaniach rosyjskich i polskich władz śledczych można wykazać niezliczone błędy i nonsensy, a nawet nieprawdziwe zeznania" - dodaje dziennikarz.
Roth zaprzeczył, jakoby niemieckie służby specjalne brały udział w tuszowaniu sprawy. Zwrócił jednak uwagę, że jego zdaniem BND nigdy nie zareagował na "wysoce wybuchowy" raport swego agenta.
Roth zaznaczył, że nie może całkowicie wykluczyć warunków pogodowych i błędu pilota jako przyczyn katastrofy. "Jednak moje informacje, jak również informacje niezależnych naukowców wskazują na to, że wcześniej (przed upadkiem samolotu) doszło do wybuchu na pokładzie. Wrak maszyny został następnie świadomie zniszczony i leży do dziś, podobnie jak czarna skrzynka w Moskwie" - mówi Roth.
Zdaniem Rotha wszystkie okoliczności katastrofy w Smoleńsku nie zostaną zapewne nigdy wyjaśnione. "Nikt nie chce jeszcze bardziej przycisnąć Putina, który już teraz grozi bombą atomową" - konkluduje dziennikarz.
Urodzony w 1945 r. Roth od lat podejmuje niewygodne tematy, od których inni wolą trzymać się z daleka. Od 1971 r. publikuje sensacyjne opracowania dokumentacyjne na temat korupcji i przestępczości zorganizowanej. Roth uważany jest za eksperta z zakresu Putinowskiej Rosji. Występował m.in. w filmie dokumentalnym "Putin's way", fragmenty jego wypowiedzi były emitowane w polskiej telewizji, a jego książka o Gazpromie uzyskała miano bestsellera.
O książce już jest głośno za Odrą. Obszernie donosi o niej "Bild". "Czy Moskwa zabiła polskiego prezydenta?" - tak brzmi tytuł na pierwszej stronie środowego wydania najpoczytniejszego tabloidu w Niemczech, którego wynosi niespełna 3,4 mln egzemplarzy.