Dziennikarz Radia Zet usłyszał zarzuty
Zarzut ujawnienia protokołu ze śledztwa postawiła we wtorek krakowska prokuratura dziennikarzowi Radia Zet - poinformował prok. Janusz Hnatko z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Mariusz Gierszewski powiedział po przesłuchaniu, że nie przyznał się do winy.
12.01.2010 | aktual.: 12.01.2010 16:07
Janusz Hnatko poinformował, że "prokurator przedstawił Mariuszowi G. zarzut publicznego rozpowszechnienia bez zezwolenia od 4 stycznia 2009 roku w Radiu ZET i na portalu stacji wiadomości z postępowania przygotowawczego prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Rzeszowie". Jak dodał, "w szczególności chodzi o fragmenty zeznań świadka, złożone w tym postępowaniu, zanim te materiały zostały ujawnione w postępowaniu".
- Nie przyznałem się do winy, odmówiłem składania zeznań i złożyłem krótkie oświadczenie, które mówi o tym, że prowadziłem dziennikarskie śledztwo, nie złamałem prawa i działałem w ważnym interesie publicznym i społecznym - powiedział Gierszewski po przesłuchaniu.
Pytany przez dziennikarzy, czy wie, o jakie śledztwo chodzi, Gierszewski wyjaśnił, że "może się domyślać, ponieważ prokuratura podała mu sygnaturę oraz informację, że zarzuty dotyczą ujawnienia zeznań prok. Beaty Marczak".
Gierszewski ocenił, że "bycie podejrzanym to ciekawe uczucie, ale nie życzyłby tego nikomu".
W oświadczeniu wydanym przez Radio Zet redaktor naczelny i dyrektor programowy rozgłośni Mateusz Kirstein wyraził "zaskoczenie faktem postawienia przez Prokuraturę Okręgową w Krakowie Mariuszowi Gierszewskiemu zarzutów w sprawie ujawnienia materiałów z postępowania prokuratorskiego".
Przypomniał, powołując się na Konstytucję RP oraz prawo prasowe, że "media i dziennikarze korzystają z wolności wypowiedzi i urzeczywistniają prawo obywateli do ich rzetelnego informowania, realizując w ten sposób zasadę jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki społecznej".
"W sytuacji, w której to sama Prokuratura rozpoczęła publiczną debatę wokół prowadzonego przez siebie śledztwa w tzw. 'aferze gruntowej' (konferencja prasowa prokuratora Jerzego Engelkinga sierpnia 2007 roku), należy uznać, że działania dziennikarzy Mariusza Gierszewskiego i Krzysztofa Skórzyńskiego (TVN24) były uprawnione i mieszczące się w granicach prawa, a jedynym ich motywem - interes publiczny" - stwierdziło Radio Zet.
"Jako redakcja Radia ZET w pełni solidaryzujemy się z naszym kolegą, Mariuszem Gierszewskim. Udzielimy mu wszelkiej niezbędnej pomocy prawnej w toczącym się postępowaniu prokuratorskim. Mamy nadzieję, że sprawa zostanie rozstrzygnięta na korzyść oskarżonych dziennikarzy w możliwe krótkim czasie, a to precedensowe zdarzenie uzmysłowi wszystkim, jak ważną rolę mają do spełnienia dziennikarze w demokratycznym kraju" - napisano w oświadczeniu.
Podobny zarzut usłyszał w poniedziałek dziennikarz TVN24 Krzysztof Skórzyński. Prokuratura nie podaje, o jakie śledztwo chodzi. Według mediów sprawa dotyczy ujawnienia zeznań nt. przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa.
Podobny zarzut upublicznienia materiałów ze śledztwa usłyszał w poniedziałek dziennikarz TVN24 Krzysztof Skórzyński. Prokuratura nie podaje, o jakie śledztwo chodzi. Według mediów sprawa dotyczy ujawnienia zeznań nt. przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa w materiale przygotowanym przez Gierszewskiego i Skórzyńskiego.
Dziennikarze opublikowali go 4 stycznia ub. roku. Dowodzili, że prokurator Jerzy Engelking, najbliższy współpracownik Zbigniewa Ziobry, mimo braku dowodów, wskazał Janusza Kaczmarka jako źródło przecieku w akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa. Dziennikarze powoływali się na zeznania śledczych badających tę sprawę, które ci złożyli w rzeszowskiej prokuraturze.
Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie prowadzi śledztwo w związku z domniemanym przekroczeniem uprawnień przez prokuratorów, funkcjonariuszy ABW i CBA w sprawie przeciwko b. szefowi MSWiA Januszowi Kaczmarkowi oraz dotyczące multimedialnej konferencji wiceprokuratora generalnego Jerzego Engelkinga w 2007 r.
Jak informowała wcześniej krakowska prokuratura, zarzuty stawiane dziennikarzom dotyczą art. 241 kodeksu karnego, który mówi o tym, że "kto bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch". Chodzi o to, że materiały z postępowania prokuratorskiego mogą być ujawniane jedynie za zgodą organu prowadzącego postępowanie według określonej procedury, która w tym przypadku powinna być zastosowana również przez dziennikarzy.
- Nie jest to zamach na wolność mediów - mówił podczas konferencji prasowej w ubiegłym tygodniu prokurator okręgowy w Krakowie Artur Wrona. - Media mają swoje obowiązki, a my mamy swoje. W materiale, który był publikowany, są cytaty z protokołu. To znaczy, że dziennikarze mieli dostęp do protokołu, do którego nie mieli prawa dostępu i o udostępnienie którego się nie zwrócili - wyjaśniał prokurator.
Prok. Wrona wskazał, że sprawa będzie oceniana także pod kątem społecznej szkodliwości czynu. Według prawnika, do którego zwróciła się PAP, oznacza to, że nawet gdyby doszło do przedstawienia zarzutów, ale z oceny prokuratury wynikało, iż działanie dziennikarzy nosiło cechy znikomej społecznej szkodliwości, postępowanie mogłoby zostać umorzone.
Zasadność zarzutów postawionych dziennikarzom TVN24 oraz Radia Zet zbada Prokuratura Krajowa. Decyzję taką podjął prokurator krajowy Edward Zalewski - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Krajowej Katarzyna Szeska.
Sprawa zarzutów dla dziennikarzy wywołała duży społeczny rezonans. "Mój poważny niepokój budzi kolejna sprawa, w której dziennikarzowi stawia się zarzut ujawnienia tajemnicy państwowej" - napisał w wydanym w poniedziałek oświadczeniu prezydent Lech Kaczyński. Jak podkreślił, "prawo musi być przestrzegane, ale jego egzekwowanie nie powinno zagrażać wolności słowa".
Także w poniedziałek Rada Polskiego Press Clubu zaapelowała do ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego, by objął postępowanie w tej sprawie "osobistym nadzorem". O osobisty nadzór prokuratora generalnego nad tym postępowaniem wnioskowała także Rada Konsultacyjna Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. W wydanym oświadczeniu podkreślono, że zarzuty stawiane dziennikarzom przez prokuraturę "prowadzą do ograniczenia wolności słowa (...) i kontroli władz publicznych przez obywateli za pośrednictwem mediów".
Z kolei przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek ocenił, że w przypadku informacji chronionych tajemnicą państwową dochowanie tajemnicy jest wyższą koniecznością niż ujawnienie potencjalnej afery. - Tutaj wygrała chęć sprzedania informacji na zewnątrz. Tego nie można pochwalić. Jestem bardzo za tym, by dziennikarze szukali, szperali, bo to jest również ich obowiązek, ale jest sprawa najwyższej konieczności i to jest sprawa tajemnicy państwowej - zaznaczył. Według Buzka w takich sytuacjach istnieją inne sposoby dochodzenia - jak powiedział - do prawdy, a najprostszym rozwiązaniem jest zawiadomienie prokuratury. We wtorkowym oświadczeniu Buzek zaznaczył, że "odpowiedzialność w przypadku ujawniania tych tajnych danych powinni ponosić przede wszystkim urzędnicy lub inne osoby je ujawniające, a nie dziennikarze".
W wydanym w poniedziałek wieczorem oświadczeniu Grupa TVN poinformowała, że "z wielkim niepokojem przyjmuje próbę zamknięcia ust dziennikarzom przez prokuraturę w Krakowie". "Postawienie zarzutu dziennikarzowi TVN24 za to, że opublikował informacje z dochodzenia dotyczącego afery gruntowej pokazuje, że walka o wolność słowa, podstawową wartość w demokratycznym społeczeństwie, jest wciąż aktualnym wyzwaniem" - głosi oświadczenie wiceprezesa zarządu Grupy TVN Piotra Waltera i redaktora naczelnego TVN24 Adama Pieczyńskiego.
Przeciwko postawieniu zarzutów dziennikarzom protestuje także Rada Etyki Mediów. W opinii REM za "wyciek" poufnych materiałów odpowiadają osoby, czy instytucje, na których ciąży bezwzględny obowiązek strzeżenia tajemnic państwowych pozostających w ich dyspozycji. "Dziennikarzom nie można stawiać takiego wymogu, gdyż jest to sprzeczne z ich zawodem i misją kontroli władz publicznych w imieniu obywateli. Grożenie sankcjami karnymi, a choćby tylko wzywanie na przesłuchania do prokuratury prowadzi do ograniczenia wolności słowa" - napisała REM w swoim oświadczeniu.