Dziennikarka skazana za pomówienie sędziego
Redakcja "Gazety Pomorskiej" zamierza bronić swojej dziennikarki Beaty Korzeniewskiej, która została skazana na miesiąc pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata za pomówienie toruńskiego sędziego. Sprawa w sądzie toczyła się z wyłączeniem jawności.
Wyrok wydał w piątek Sąd Rejonowy w Płocku, który ponownie rozpatrywał sprawę (po uchyleniu przez sąd wyższej instancji wyroku uniewinniającego).
Beata Korzeniewska jest autorką artykułu "Z (o)kręgu podejrzeń", w którym przedstawiła głośną w toruńskim środowisku prawniczym aferę, zakończoną kontrolą w tamtejszym sądzie okręgowym.
"Wyrok jest bulwersujący, podobnie jak sprawa dziennikarza z Polic. Nasza koleżanka została skazana za podanie informacji, pomimo że były one w powszechnym obiegu, a sędziemu umożliwiła ich skomentowanie. Będziemy jej bronić, czekamy na pisemne uzasadnienie wyroku. Odwołamy się od wyroku, sprawą zainteresujemy Centrum Monitoringu Wolności Prasy" - powiedział we wtorek redaktor naczelny "GP" Ryszard Buczek.
Według wtorkowej "Gazety Pomorskiej", w maju 2001 r. do redakcji toruńskich mediów trafiły anonimowe pisma, wskazujące na towarzysko-biznesowe, korupcyjne powiązania, w których miały być zamieszane ówczesne prezes i wiceprezes sądu. Wkrótce potem w środowisku sędziów i prokuratorów, a także zajmujących się wymiarem sprawiedliwości dziennikarzy pojawiły się pogłoski, że autorem donosów miałby być zawieszony sędzia Sądu Rejonowego w Toruniu Zbigniew W., były przewodniczący VIII Wydziału Karnego.
Według "GP", 19 maja 2001 r. Beata Korzeniewska napisała o istnieniu plotki i o tym, jakoby autorem anonimu był W. Przytoczyła też uzyskaną od niego telefonicznie wypowiedź, w której kategorycznie zaprzeczył, "iżby maczał w tym palce". Mimo to W. wniósł przeciwko dziennikarce prywatny akt oskarżenia o pomówienie, do którego dołączył pozew o 50 tys. zł tytułem zadośćuczynienia. "Ponieważ sprawą postanowili nie zajmować się toruńscy sędziowie, trafiła do Sądu Rejonowego w Płocku, który w lutym 2003 roku uniewinnił naszą koleżankę. W. jednak odwołał się i Sąd Okregowy w Płocku ten wyrok uchylił" - relacjonuje dziennik.
"GP" przypomina, że Zbigniew W. stał się "negatywnym bohaterem mediów" jesienią 2000 r., kiedy "Rzeczpospolita" zarzuciła mu powiązania ze światem przestępczym, korupcję, wywołanie awantury w mieszkaniu przyjaciółki oraz pobicie przebywającego w nim dziennikarza lokalnej rozgłośni radiowej, a także fałszywe zawiadomienie organów ścigania o przebiegu tego zdarzenia. W konsekwencji W. stracił stanowisko przewodniczącego wydziału i immunitet sędziowski, został też zawieszony w czynnościach służbowych. Odtąd nie orzeka.
Sprawą W. zajmowała się Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, która umorzyła postępowanie dotyczące większości wątków, ale w związku z fałszywym zawiadomieniem prokuratury o przestępstwie wniosła przeciwko W. akt oskarżenia. Sprawa toczy się przed Sądem Rejonowym we Włocławku.
Płocki sąd pozostawił bez rozpoznania sprawę pieniężnego zadośćuczynienia. "Pozostawia to oskarżycielowi otwartą drogę dochodzenia roszczeń w procesie cywilnym, a sąd będzie związany z orzeczeniem sądu karnego co do winy" - wyjaśnił PAP reprezentujący dziennikarkę mecenas Lech Dondajewski.