Dzień Zwycięstwa dniem porażki Putina. "Dostrzega, że operacja prędko nie przyniesie sukcesów"
Miała być demonstracja siły i pewności siebie, wyszła słabość i brak pomysłu Rosji na dalsze działania wojenne. - Przemówienie Władimira Putina nie było optymistyczne i nie wlewało nadziei na szybkie zwycięstwo - mówi Wirtualnej Polsce Michał Marek, analityk i autor monografii "Operacja Ukraina". Podobne opinie mają inni eksperci, którzy twierdzą, że rosyjski dyktator posługuje się utartymi frazesami i nie ma nic interesującego do powiedzenia. Czyżby Putin niechcący sam przyznał się do porażki?
09.05.2022 | aktual.: 09.05.2022 12:08
W Rosji z okazji obchodzonego Dnia Zwycięstwa przemówił Władimir Putin. - Siła Rosji jest wielka - powiedział. Stwierdził, że siły rosyjskie bronią w Ukrainie "ojczyzny". W swoim propagandowym wystąpieniu nazwał Ukraińców nazistami i oskarżył NATO o plany ataku na Rosję.
Kłamliwe przemówienie Putina nie zaskoczyło naszych rozmówców analizujących sytuację w Ukrainie. - Wystąpienie Władimira Putina przebiegło zgodnie z przypuszczeniami - mówi Wirtualnej Polsce Michał Marek, analityk i autor monografii "Operacja Ukraina".
- Putin skoncentrował się na kwestii budowy paraleli historycznych. Wzmacniał obraz "strasznego/faszystowskiego" NATO, z którym obecna Rosja musi walczyć tak jak ZSRR, który został zmuszony do obrony przed naporem III Rzeszy. Zgodnie z tą percepcją wydarzeń Rosja wyciągnęła wnioski z przeszłości i nie dopuściła do porażki jak w 1941 roku, decydując się na uderzenie wyprzedzające. Wątek "ataku wyprzedzającego" został celowo wyeksponowany, aby usprawiedliwić agresję - komentuje w rozmowie z nami ekspert.
Koncentracja na starciu z Zachodem
Jak podkreśla Michał Marek, nie bez powodu Kreml zdecydował się również na eksponowanie kwestii starcia z Zachodem. - "Wielka i potężna" Rosja nie może być bowiem powstrzymywana wyłącznie przez "małą i słabą" Ukrainę. Ukraina nie jest "wystarczającym" dla Rosji przeciwnikiem, aby stymulować dumę narodową. Przeciwnikiem musi być cały zjednoczony Zachód - "nowa oś zła". W trakcie przemówienia Ukraina wspominana była wyłącznie w kontekście rzekomej walki obronnej prowadzonej przez "lud Donbasu" przy wsparciu Rosji przeciwko najazdowi "nazistów" i "banderowców" - mówi autor monografii "Operacja Ukraina".
Jak zauważa rozmówca Wirtualnej Polski, w wypowiedziach prezydenta Federacji Rosyjskiej nie padły słowa o południu Ukrainy ani o potrzebie przejęcia nad nią kontroli. Nie padły też słowa o mobilizacji armii, brak było również informacji o planowanych ofensywach. - Przemówienie skoncentrowało się na usprawiedliwieniu decyzji Kremla o rozpoczęciu wojny, że "to była jedyna słuszna decyzja". Decyzję o ataku na Ukrainę nazwano wprost wymuszonym przez Zachód krokiem służącym obronie kraju - mówi Michał Marek.
- Putin zaakcentował ponadto, iż Rosja jest "krajem dążącym do pokoju", "dbającym o wszystkie narody", który proponował Zachodowi warunki zapewniające bezpieczeństwo w regionie - to oczywiście "zły Zachód" odrzucił prośby Rosji, gdyż rzekomo od dawna "przygotowywał atak na Donbas, a także na Krym". Zgodnie z przewidywaniami Kreml skoncentrował się na historii, budowie obrazu bohaterstwa armii rosyjskiej, stymulowaniu patriotyzmu, konsolidacji społeczeństwa oraz zrzucaniu winy za wojnę na Zachód, który nie tylko zagraża Rosji, ale również "falsyfikuje historię" i "wspiera nazizm" - mówi ekspert.
- Przemówienie nie miało charakteru optymistycznego. Nie podnosiło ducha i nie wlewało nadziei na szybkie zwycięstwo. Władimir Putin wyraźnie dostrzega, iż operacja nie przyniosła sukcesów i prędko ich nie przyniesie. Opór na jaki natrafili Rosjanie jest dla Kremla zaskoczeniem, podobnie jak słabość rosyjskiej armii, która miała uchodzić za niemal najpotężniejszą na świecie - wyjaśnia nasz rozmówca.
Eksperci: Putin powtarza wytarte frazesy
W podobnym tonie wypowiadają się inni eksperci, dziennikarze i analitycy.
"Co powiedział Władimir Putin na paradzie? Właściwie nic ciekawego nie powiedział. I to jest najlepsze świadectwo, że Rosji ta wojna nie wychodzi. Jedynym ukraińskim kontekstem były nawiązania do Donbasu, co z kolei obrazuje stopniowe zawężanie krótkoterminowych ambicji Kremla" - napisał na Twitterze Michał Potocki, dziennikarz i ekspert ds. wschodnich.
Były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, prof. gen. Stanisław Koziej, stwierdził, że "Putin na paradzie w Moskwie nie powiedział nic, tylko tłumaczył się z tego, co zrobił". "Tłumaczył jak małe dziecko - zmyślonymi kłamstewkami. O rzekomym zagrożeniu agresją na Rosję. Swoją agresję próbował przedstawić jako uderzenie uprzedzające" - napisał na Twitterze generał.
Jak zauważyła dr Agnieszka Legucka, ekspertka PISM, ważniejsze jest to, czego Putin podczas parady zwycięstwa w Moskwie nie powiedział: nie ogłosił wojny z Ukrainą i nie ogłosił powszechnej mobilizacji. - Putin przekonywał, że "Rosja musiała dokonać uderzenia wyprzedającego", że Donbas związany jest z bezpieczeństwem Federacji Rosyjskiej, a Zachód (NATO) rozwija od lat infrastrukturę militarną w Ukrainie, w tym broń atomową, która miałaby zagrażać Rosji. Putin uderzył także w USA, twierdząc, że kraj ten nie szanuje historii i "wartości" - wylicza analityczka. I dodaje, że to "powtórzenie tych samych frazesów, co zawsze".
Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Adam Eberhardt zauważył z kolei, że w wystąpieniu Putina nie padło słowo "Ukraina".
"Przemówienie było krótkie i nie padło w nim nic, czego wcześniej nie słyszeliśmy z strony Putina i innych przedstawicieli władz. Można z niego też wnioskować, że sposób prowadzenia działań zbrojnych na Ukrainie zostanie w najbliższym czasie utrzymany" - podsumowała Anna Maria Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski