Dzień, w którym otworzył się mur berliński. Wspomnienia doradcy kanclerza Helmuta Kohla
Dokładnie 30 lat temu upadł mur berliński. Akurat 9 listopada 1989 roku Helmut Kohl rozpoczął wizytę państwową w Polsce. Gdy wrócił do Berlina, został najpierw wygwizdany. Ówczesny doradca kanclerza Horst Teltschik wspomina ten dzień.
09.11.2019 11:06
9 listopada 1989 roku zaszły jednocześnie dwa wydarzenia o znaczeniu historycznym: w południe tego dnia kanclerz Helmut Kohl przybył z dużą delegacją na pięciodniową wizytę do Warszawy. Polska była pierwszym krajem członkowskim Układu Warszawskiego, w którym odbyły się wolne wybory. Dzięki zwycięstwu ruchu "Solidarności” Tadeusz Mazowiecki został mianowany pierwszym demokratycznym premierem, a Związek Radziecki nie przeprowadził w Polsce interwencji militarnej, co nastąpiło w sierpniu 1968 roku za czasów Leonida Breżniewa w odpowiedzi na Praską Wiosnę. Michaił Gorbaczow dotrzymał danego słowa. Już w 1985 roku, z okazji uroczystości pogrzebowych swojego poprzednika Konstantina Czernienki, zapowiedział swoim sojusznikom, że nie będzie się wtrącał w ich wewnętrzne sprawy.
Obietnice Gorbaczowa
Gorbaczow dotrzymał także swej obietnicy wobec Węgier, w których w 1989 roku wprowadzono system wielopartyjny, zapowiedziano przeprowadzenie wolnych wyborów i które w czterech etapach otworzyły swoje granice, co umożliwiło dziesiątkom tysięcy obywateli NRD ucieczkę do Republiki Federalnej przez Austrię. Te polskie i węgierskie doświadczenia dały kanclerzowi Kohlowi poczucie pewnego bezpieczeństwa, że Związek Radziecki nie będzie się także już więcej mieszał w rozwój sytuacji wewnętrznej w NRD.
Helmut Kohl przybył do Warszawy, żeby docenić powołanie pierwszego demokratycznego rządu w obrębie Układu Warszawskiego i oprzeć stosunki niemiecko-polskie na nowej podstawie. Miały one dla niego takie samo znaczenie, jak stosunki niemiecko-francuskie. Z tego powodu jego rozmowy w Warszawie miały duże znaczenie polityczne. Już po południu 9 listopada odbyły się pierwsze rozmowy niemieckiego kanclerza z nowym polskim premierem Tadeuszem Mazowieckim, a następnie z przewodniczącym NSZZ "Solidarność“ Lechem Wałęsą i przewodniczącym klubu poselskiego "Solidarności“ w Sejmie Bronisławem Geremkiem.
Wypowiedzi Wałęsy, jak się szybko okazało, miały charakter proroctwa: utrzymujące się, masowe ucieczki obywateli NRD i rozszerzające się masowe demonstracje w NRD są dla niego, Wałęsy, początkiem procesu, który doprowadzi do zjednoczenia Niemiec. Słysząc to Kohl zapytał Wałęsę, jak zareagowałby na wieść, że NRD otwarła swoje granice? Czy wtedy sam nie wybudowałby nowego muru berlińskiego? Wałęsa był zatroskany. Obawiał się, nie bez racji, że wydarzenia w NRD mogą zepchnąć na plan dalszy polskie interesy. I to sprawdziło się jeszcze tego samego wieczoru.
W Berlinie otworzono mur
Kilka godzin później po konferencji prasowej Guentera Schabowskiego w Berlinie Wschodnim otworzono mur berliński. Dla Helmuta Kohla było od razu jasne i oczywiste, że w obliczu takich wydarzeń musi przerwać swoją wizytę w Polsce i jak najszybciej udać się do Berlina. Swoim polskim gospodarzom musiał taktownie wyjaśnić, że jest zmuszony zakończyć tę wizytę. Udało mu się to, gdy obiecał im, że będzie ją kontynuował po jednodniowej przerwie. Kohl dotrzymał danego słowa.
Trzeba było jeszcze rozwiązać pewien problem techniczny. Bezpośredni lot z Warszawy do Berlina rządowym samolotem należącym do Bundeswehry nie był wtedy możliwy. W Berlinie mogły lądować tylko samoloty wojskowe aliantów. Dzięki pomocy amerykańskiego ambasadora w Bonn udało mu się po południu 10 listopada przesiąść w Hamburgu na czekający na niego samolot amerykański i zdążyć na czas do Berlina. Po wylądowaniu na lotnisku Tempelhof udał się na czele delegacji bezpośrednio pod ratusz w Schoenebergu, gdzie zgromadziło się już tymczasem kilka tysięcy berlińczyków, którzy przywitali go gwizdami. Ale Kohl nie okazał żadnych emocji. O ile na obecnego na miejscu byłego kanclerza Willy’ego Brandta zareagowano wręcz entuzjastycznie, o tyle przemówieniu Kohla przez cały czas towarzyszyły gwizdy i nieprzyjazne okrzyki. Poza tym jego przemówienie musiało być stonowane.
W trakcie przemówienia Willy'ego Brandta zostałem niespodziewanie wezwany do telefonu. Radziecki ambasador w Bonn Julij Kwicynski poprosił mnie, żebym przekazał Kohlowi, jeszcze przed rozpoczęciem przemówienia, pilną wiadomość od Michaiła Gorbaczowa: że konieczne jest teraz uczynienie wszystkiego co możliwe, aby zapobiec powstaniu, jak to ujął Gorbaczow, "chaosu”. Kanclerz Kohl powinien wpłynąć uspokajająco na zgromadzonych ludzi. Byłem zmuszony przecisnąć się przez mówców na małym balkonie ratusza, żeby przekazać kanclerzowi tę wiadomość. Ten, w odpowiedzi, wezwał uczestników zgromadzenia do zachowania rozsądku i opanowania. Teraz chodzi o to, powiedział, "żebyśmy uważnie i odpowiedzialnie znaleźli krok po kroku drogę wiodącą nas ku wspólnej przyszłości“. Ale gwiazdy nie ustawały.
Owacja dla Kohla w "innym Berlinie"
Ten pełen emocji dzień zakończył się jednak dla Kohla bardzo szczęśliwie, gdy w "innym Berlinie", tym zachodnim, pod Kościołem Pamięci zgromadziło się całe miasto, żeby owacyjnie go powitać. Po tym drugim wiecu Helmut Kohl polecił swojemu kierowcy, żeby odłączył się od eskorty berlińskiej policji i podjechał pod punkt kontrolny Checkpoint Charlie. Na kilkaset metrów przed nim kazał zatrzymać samochód i dalej poszliśmy pieszo. Naprzeciwko widzieliśmy tłumy ludzi i sznur trabantów. Gdy tylko ludzie spostrzegli, że naprawdę widzą Helmuta Kohla, od razu go otoczyli i zaczęli go dotykać płacząc i śmiejąc się na przemian. "Helmut, Helmut”, skandowała cała ulica. Po powrocie do samochodu kanclerz, wciąż jeszcze bardzo poruszony sympatią okazaną mu przez wschodnich berlińczyków, powiedział z zadowoleniem w głosie, że "tu można przekonać się o tym, co ludzie myślą naprawdę”.
Mimo to kanclerz zdawał sobie doskonale sprawę, że nie może pozwolić sobie na podejmowanie jakichkolwiek pochopnych decyzji. Zbyt duże było ryzyko wysłania, w tej fazie zachodzących błyskawicznie wydarzeń, "fałszywych sygnałów” i dodatkowego podgrzewania emocji. Wschód i Zachód będą bowiem bardzo uważnie obserwować, czy Niemcy nauczyli się czegoś ze swojej historii. Helmut Kohl nie miał jednak żadnych wątpliwości, że "zachodzą wydarzenia o historycznym znaczeniu dla całego świata”. Co prawda nikt nie mógł wtedy podać daty zjednoczenia Niemiec, ale "koło historii toczy się teraz szybciej”.
Gorbaczow: "Wszystko zachodzi teraz szybciej"
11 listopada odbyła się ważna rozmowa telefoniczna kanclerza Kohla z sekretarzem generalnym KC KPZR Michaiłem Gorbaczowem. Także on zwrócił uwagę, że zmiany w Europie Wschodniej zachodzą o wiele szybciej niż mogliby się ich spodziewać, gdy rozmawiali ostatnio ze sobą w czerwcu 1989 podczas spotkania w Bonn. Każdy kraj musi kroczyć w swoim własnym tempie. NRD potrzebuje czasu na realizację szeroko zakrojonego planu przebudowy państwa w kierunku wolności, demokracji i odwrotu od gospodarki planowej. Wszystkie strony muszą wykazać się poczuciem odpowiedzialności i roztropnością, ponieważ są świadkami historycznych przemian, które doprowadzą do nowego ułożenia stosunków między nimi i ukształtowania nowego świata.
Ale oczywista bezradność kierownictwa państwowego NRD, jak również utrzymujący się, a nawet przybierający na sile, strumień uchodźców z NRD skłonił kanclerza Kohla do przedstawienia 28 listopada w Bundestagu oświadczenia rządowego, w którym zawarł 10-punktowy plan zjednoczenia Niemiec, przy czym niejasne jeszcze wtedy było, czy nowe Niemcy mają być federacją czy konfederacją. W planie tym Kohl przedstawił strategię, w jaki sposób ma dojść do zjednoczenia Niemiec przy uwzględnieniu interesów NRD, czterech mocarstw zwycięskich II wojny światowej i europejskich partnerów Republiki Federalnej. Plan nie zawierał żadnych terminów, żeby nie wywierać nacisku na partnerów na Wschodzie i Zachodzie. Po cichu liczyliśmy się z procesem, który zajmie nam od 5 do 10 lat. W rezultacie jednak cały proces zjednoczenia, od chwili otwarcia muru berlińskiego do dnia zjednoczenia, trwał tylko 329 dni i przebiegł całkowicie pokojowo. Nie padł ani jeden strzał.
Horst Teltschik, urodzony w 1940 roku, od 1972 roku był bliskim doradcą kanclerza Helmuta Kohla. W 1983 został zastępcą kierownika Urzędu Kanclerskiego. W latach 1989/90 był specjalnym pełnomocnikiem rządu RFN do rokowań z Polską i uczestnikiem wszystkich rozmów, tak w Niemczech, jak i na arenie międzynarodowej, które doprowadziły do zjednoczenia Niemiec 3 października 1990 roku. Od 1999 do 2008 prowadził Monachijską Konferencję Bezpieczeństwa.
Czytaj także: Checkpoint Charlie. Szczególne miejsce pamięci
Czytaj także: Zjednoczenie Niemiec. Czas następnej generacji