Dziecko zginęło na koloniach - pięcioro lekarzy oskarżonych
Przed Sądem Rejonowym w Nowym Sączu ruszył proces pięciorga lekarzy oskarżonych o narażenie życia kolonisty. Na wniosek obrońców proces toczy się z wyłączoną jawnością - poinformowano w sekretariacie wydziału karnego sądu.
01.06.2011 | aktual.: 01.06.2011 15:17
15 lipca 2008 r. na terenie ośrodka wypoczynkowego w Szczawniku koło Muszyny 12-letni chłopiec został przygnieciony na boisku przez bramkę, na której się huśtał. Z obrażeniami klatki piersiowej trafił do szpitala w Krynicy, skąd po dwóch godzinach wysłano go do szpitala w Nowym Sączu. Po drodze przenoszono go jeszcze do innej karetki, wysłanej z nowosądeckiego szpitala; po dotarciu do szpitala próbowano reanimować, ale zaraz potem lekarze stwierdzili zgon chłopca.
Jak podawały media, chłopiec umarł w czwartej godzinie od wypadku, natomiast transport lotniczy do szpitala w Krakowie, gdzie prawdopodobnie uratowano by mu życie, trwałby 120 minut. Nikt jednak nie wezwał śmigłowca.
Prokuratura w Muszynie oskarżyła pięcioro lekarzy, że poprzez błędy i zaniechania nieumyślnie narazili dziecko na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.
Zarzuciła lekarzom m.in. to, że w szpitalu zlecili przeprowadzenie niewłaściwych badań, które były zbędne i które nie zdiagnozowałyby urazu dziecka, a które opóźniły akcję ratowania mu życia. Kolejna grupa zarzutów dotyczy zaniechania przeprowadzenia w trybie doraźnym zabiegów ratujących życie; następna - błędów w organizacji transportu.
Zdaniem prokuratury, wśród błędów popełnionych przez lekarzy znalazły się m.in. zbędne prześwietlenia rtg czaszki i wszystkich odcinków kręgosłupa - zamiast badań rtg i usg klatki piersiowej i brzucha; zaniechanie doraźnych zabiegów ratujących życie, np. intubacji; brak decyzji o wezwaniu transportu lotniczego; oraz nieprawidłowe zabezpieczenie do transportu medycznego - bez zapewnienia drożności dróg oddechowych i centralnego dostępu do żył oraz bez monitorowania ekg.
Kolejne zarzuty dotyczą opóźnień w wysłaniu karetki i nieprawidłowej organizacji transportu, podczas której pacjent był przenoszony z karetki do karetki - co dodatkowo opóźniło akcję ratowniczą.
Oskarżeni lekarze w śledztwie nie przyznali się do winy. Potwierdzili natomiast przebieg i chronologię wydarzeń. Ich zdaniem, nie dopuścili się żadnych zaniechań.
Początkowo akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu w Muszynie. Sędziowie z Muszyny poprosili jednak o wyłączenie ich, powołując się na znajomość - prywatną lub służbową - z częścią oskarżonych. Sąd Okręgowy w Nowym Sączu zadecydował, że sprawą zajmie się nowosądecki sąd rejonowy.
Podczas pierwszej rozprawy we wtorek sąd przychylił się do wniosku obrony o wyłączenie jawności rozprawy. Decyzję tę sąd motywował m.in. koniecznością przesłuchiwania świadków zwolnionych z tajemnicy służbowej.
W przypadku uznania winy oskarżonych przez sąd, grozi im kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku.
W toku procesu matka kolonisty, występująca jako oskarżycielka posiłkowa, zgłosiła roszczenie finansowe w wysokości 150 tys. zł.