PolskaDziecięca krucjata

Dziecięca krucjata

Nowy trend mówi wyraźnie: dzieci mają takie same prawa jak dorośli, ale obowiązków prawie żadnych. Ideologia wyzwolenia dzieci z ucisku dorosłych zdobywa u nas coraz więcej wpływowych zwolenników. Rodzice coraz bardziej ulegają swoim pociechom, a nauczyciele tracą prawo do właściwego kształtowania postaw. Jeśli nie zmieni się nasz stosunek do dzieci, wyrośnie nam pokolenie małych tyranów, przekonanych, że wszystko im się należy.

Dziecięca krucjata
Źródło zdjęć: © AFP

06.04.2006 | aktual.: 06.04.2006 10:15

Marianna N., nauczycielka w szkole podstawowowej, wspomina, jak podczas lekcji WF-u zwróciła jednej ze swoich uczennic uwagę, że wspina się zbyt wysoko po drabince. Dziewczynka nie reagowała na upomnienia, więc nauczycielka spróbowała ściągnąć ją na dół. Wtedy 13-letnia uczennica warknęła: „Odczep się, bo oskarżę cię o molestowanie seksualne!”. Nauczyciele boją się takich gróźb, bo w wielu szkołach słowo ucznia liczy się bardziej niż słowo jego wychowawcy. Z badań dr. Jacka Pyżalskiego z Uniwersytetu Łódzkiego wynika, że 86 proc. nauczycieli skarży się na hałas na lekcjach, nad którym trudno zapanować. Plagą jest spóźnianie się na lekcje (85 proc.) i ściąganie (51 proc.). W bydgoskich szkołach agresja uczniów przybrała takie rozmiary, że porządku w 30 szkołach muszą pilnować ochroniarze wyszkoleni za pieniądze Unii Europejskiej.

– Sposób na przemoc w szkole jest tylko jeden: trzeba wielkie molochy skupiające po kilkuset uczniów rozbić na placówki mniejsze, liczące nie więcej niż 250 dzieci – mówi Jan Wróbel z I Społecznego LO w Warszawie. Bo jak można mówić o pracy wychowawczej w sytuacji, kiedy na jednego nauczyciela przypada kilkudziesięciu uczniów? To tylko część prawdy, bo za zdziczeniem uczniów stoi przede wszystkim upadek autorytetu nauczycieli. Nauczyciele są publicznie piętnowani za stosowanie kar. „Państwo totalitarne i cenzura” – tak lewicowi politycy skomentowali nagłośnioną przez prasę decyzję dyrektora liceum w Czarnkowie o zamknięciu prowadzonego przez ucznia nieformalnego forum internetowego. Na forum uczniowie bez skrępowania wymieniali uwagi o szkole, nauczycielach i innych uczniach. Dyrektor nie dość, że zlikwidował stronę, to ukarał 10 wpisujących się na nią licealistów. Przeciwnicy „cenzury”, odsądzający dyrektora od czci i wiary, przemilczeli jednak, że ukarani uczniowie naruszyli godność kilku osób: wyśmiewali
się ze zbyt grubych kolegów i wulgarnie komentowali ich problemy. O jednym nakręcili film i umieścili na stronie.

Anna Jabłkowicz, nauczycielka z Warszawy, opowiada, jak dyrekcja placówki wystawiła w szkole skrzynki, do których uczniowie mogli anonimowo wrzucać karteczki z opiniami na temat nauczycieli. – Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że na podstawie tych opinii dyrektor oceniał później pracę nauczycieli. W rezultacie kłopoty mieli najbardziej wymagający i surowi wychowawcy – opowiada Jabłkowicz.

Nauczyciele coraz częściej zniechęcani są do dyscyplinowania uczniów, co tylko pogłębia problemy wychowawcze. – Macie prawo zachęcać ich do nauki, a nie nakazywać im cokolwiek – grzmiał warszawski wizytator podczas niedawnej wizyty w jednym z podwarszawskich gimnazjów. Oświadczył także, że nauczyciele nie mają prawa do krytyki pracy uczniów, nawet jeżeli jest zupełnie beznadziejna. W efekcie tego w dorosłym życiu ci młodzi ludzie przeżyją szok, gdy usłyszą od kogoś (np. od pracodawcy) słowa ostrej reprymendy. Proponowane przez Ministerstwo Edukacji przywrócenie zasady, aby ocena z zachowania mogła przesądzać o powtarzaniu przez ucznia klasy, zostało od razu oprotestowane przez zawodowych „specjalistów od praw dzieci”.

Nie słuchaj rodziców

„Dzieci są socjalizowane w Polsce do posłuszeństwa. Sama myśl, że rodzice nie mają możliwości karcenia swoich dzieci, wydaje się niektórym szokująca... Warto zaakcentować, że rodzice mają nie władzę, lecz opiekę nad dziećmi” – powiedziała Magdalena Środa, pełnomocnik rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn we wrześniu 2004 roku.

Dobrze byłoby, gdyby zapoznała się ona z przeprowadzonymi jeszcze w 1967 roku badaniami Diany Baumrind, doktor psychologii z Uniwersytetu Kalifornijskikego z Berkeley, na temat bezstresowego wychowania. Ich rezultaty całkowicie skompromitowały ideę takiego podejścia do najmłodszych. Okazało się, że dzieci wychowywane autorytatywnie, czyli za pomocą jasnych reguł, wspartych dyscypliną i konsekwencją, wyrastały na dorosłych pewnych siebie, zadowolonych, potrafiących podejmować ryzyko, wytrwałych. Dzieci chowane bezstresowo stawały się dorosłymi niedojrzałymi, o małej samokontroli, lękliwymi, niedojrzałymi i pełnymi pretensji. Prekursorką „walki o prawa dzieci” była u nas Maria Łopatkowa, pomysłodawczyni Urzędu Rzecznika Praw Dziecka i twórczyni Partii Dzieci. – Polska młodzież przez długie, długie lata była wychowywana w szkołach i w rodzinach w poczuciu, że dzieci i ryby głosu nie mają. Nauczyła się odbierać, ale nie nauczyła się tworzyć, walczyć, występować w obronie swoich i cudzych praw – twierdziła.
Dlatego Łopatkowa jako senator III kadencji była zagorzałą promotorką idei demokracji w rodzinie. Głosiła, a w ślad za nią ruchy lewicowe, że w rodzinie nie może być hierarchii, przeciwnie, wszyscy, łącznie z dziećmi, muszą mieć takie samo prawo do decydowania o sobie. Podczas konferencji w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich (2004 r.) dr Monika Płatek z Instytutu Prawa Karnego UW uznała, że źródłem łamania praw dziecka w polskich domach jest... „powielanie przez pokolenia wzorów kobiecości i męskości” oraz „pełna debilizacja” (na skutek systemu patriarchalnego) polskich kobiet.

Z kolei gdyby uznać, że dziecko ma bezwarunkowe prawo do podejmowania suwerennych decyzji, mogłyby to być decyzje np. o wyprowadzce z domu. W związku z tym autor tekstu „Prawa gejów i lesbijek: własność jest lepsza niż polityka” w anarchistycznym magazynie „Mać Pariadka” zastanawia się: „Dzieci są zdolne do preferowania tego dorosłego nad tamtym i wyrażania tej preferencji. Przypuśćmy, że jakieś lesbijki chcą trzymać u siebie w domu pewne dziecko, z dala od jego naturalnych rodziców. I przypuśćmy, że dziecko również myśli, że to dobry pomysł, bo według niego jego naturalni rodzice mają skłonność do bicia go. Świetnie. To powinno rozstrzygnąć sprawę. Jeśli to dziecko i te lesbijki chcą wspólnie zamieszkać, kto jeszcze potrzebuje się narzucać? Jeśli to dziecko nienawidzi życia ze swymi rodzicami, dlaczego ma być z nimi uwięzione?”.

W ostatnich latach szkoła stała się terenem, gdzie różne lewackie stowarzyszenia mogły w ramach zajęć edukacyjnych promować idee nierzadko sprzeczne ze światopoglądem rodziców. Nic więc dziwnego, że niedawny list ministra edukacji do dyrektorów szkół, ostrzegający przed przeprowadzaniem akcji propagandowych w ich placówkach, wywołał wściekłość i głośne protesty środowisk feministycznych i homoseksualnych. Ograniczył im możliwość darmowego dostępu do ogromnego elektoratu.

Rodzic na kolanach

Większość polskich rodziców ulega swoim dzieciom. Z badań prof. Barbary Fatygi z Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że aż 60 proc. gimnazjalistów przyznaje, że kiedy proszą rodziców o pieniądze, to je dostają. Zaledwie 12 proc. ankietowanych nastolatków zadeklarowało, że pomaga w domu.

Francuska psycholog Edith Tartar-Goddet powiedziała kiedyś, że wielu rodziców dobrze wie, iż ich nastoletnie dzieci stają się despotyczne, ale widzą w tym korzyści wychowawcze: ich pociechy miałyby stać się dzięki temu zaradniejsze w życiu. Nic bardziej błędnego. – Czasem bywa tak, że dzieci podporządkowujące sobie rodziców są bardziej twórcze niż te z rodzin, gdzie wygrywali rodzice. Zwykle dotyczy to dzieci o artystycznych uzdolnieniach, z którymi zresztą trudno wytrzymać na co dzień – twierdzi Tartar-Goddet. Tyrania dzieci nasila się w momencie kryzysu demograficznego (a z taką sytuacją mamy do czynienia dziś w Polsce) – wtedy dzieci zwyczajnie zagłaskujemy. Duży wpływ na spolegliwość rodziców miały publikacje psychologiczne traktujące głównie o „toksycznych rodzicach”. O złych rodzicach chętnie pisała prasa, także u nas. Takie pozycje, jak „Zniewolone dzieciństwo. Ukryte źródło tyranii” Alice Miller czy „Toksyczni rodzice” Susan Forward, stały się bestsellerami. Pamiętajmy jednak, co napisała Forward w
swoim klasycznym już dziele: „Dzieci manipulują rodzicami w tym samym stopniu, co rodzice dziećmi”.

Im bardziej dzieci przekonane są o swojej niezależności od rodziców, im bardziej roszczeniowo nastawione do świata i pewne, że wszystko im się należy, im bardziej agresywne, tym lepszy stanowią target. Dowodem na to są badania socjologiczne dowodzące, że dzieci i nastolatki pochłaniają 80 proc. budżetu rodzin uboższych i średniozamożnych. Często rodzice kosztem zaspokojenia własnych potrzeb szarpią się na „niezbędną”, luksusową odzież, ekskluzywne kosmetyki i gadżety dla dzieci. Ostrzeżenie, że rośnie nam generacja egoistów nastawionych na branie i myślenie tylko o sobie, mających za nic nawet najbliższych, jest dziś truizmem, nie powstrzymuje jednak producentów różnych dóbr przed coraz częstszym zwracaniem się z reklamami wprost do dzieci i młodzieży. Prawo do seksu

„Z chwilą urodzenia dziecko w Polsce nagle traci swoją podmiotowość, staje się przedmiotem władzy rodzicielskiej. Na przykład zgodnie z rozporządzeniem ministra Handkego z dnia 12 sierpnia 1999 roku, będącego kwintesencją ciemnogrodu, aż do 18. roku życia uczestnictwo – w nieobowiązkowych zresztą – lekcjach wychowania seksualnego wymaga specjalnej zgody rodziców!” – ubolewa Teresa Jakubowska w artykule „Zbrodnie i dzieci” (2 stycznia 2006, portal Lewica.pl). Zaraz po objęciu stanowiska pełnomocnika rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn Magdalena Środa zapowiedziała wprowadzenie edukacji seksualnej i zajęć z integralności cielesnej już do przedszkola! O wyzwolenie dzieci z seksualnych ograniczeń i władzy rodzicielskiej walczą głównie organizacje promujące model przyjacielskiej rodziny i związki już nawet nie wolne (to dziś przeżytek), lecz poliandryczne i poligamiczne (związek jednego mężczyzny z kilkoma kobietami lub odwrotnie). Jeśli społeczeństwo zgodzi się, że dziecko jest małym dorosłym, zdolnym do
podejmowania samodzielnych decyzji i w pełni za siebie odpowiedzialnym, nie będzie mogło uznać, że np. sypianie dorosłego mężczyzny z ośmioletnią dziewczynką to pedofilia. Bo skoro dziewczynka tak zdecydowała...

Niektóre środowiska homoseksualne obniżenie dopuszczanego prawem wieku inicjacji seksualnej postulują od dawna. Ze strony internetowej psph-antyhomofob.toplista.info dowiadujemy się o istnieniu dobrej pedofilii i seksualności dzieci oraz o tym, że dziecko może być podmiotem, a nie tylko przedmiotem relacji seksualnych.

„Pedofilia to niewątpliwie choroba, a człowiek, który cierpi na tę przypadłość, nie panuje nad swoimi żądzami. A co z dziećmi? One są ofiarami... Trzeba je więc chronić, może uświadamiać, kontrolować, obserwować, jednym słowem dbać o nie... Ale, ale... A co, jeśli dziecko samo się prosi, a w ten sam sposób prowokuje pedofila? Myślicie, że to niemożliwe? A jednak... Na internetowe czaty nie wchodzą małe dzieci, a 14-letni »Brudny Wojciech« nie jest nieświadomym swoich czynów przedszkolakiem! Te głupie dzieciaki same się proszą o to, żeby ktoś im zrobił krzywdę! Wojciech zostawił nawet numer telefonu, którego oczywiście nie opublikuję” – pisze w swoim blogu „Czarna róża”. „Pedofilia to normalny etap życia człowieka. Dzieci najpierw są homoseksualistami – małych chłopców interesują ciała innych chłopców” – dowodzi na stronie internetowej niejaki „Nazgul”.

Na kryptopedofilskiej stronie Mały Książę czytamy z kolei, że istnieją „dobrzy pedofile”, którzy „nie krzywdzą dzieci, tylko je szczerze i autentycznie kochają (a dzieciaki za nimi szaleją). Brak wiedzy o seksualności dzieci i tym, że potrafią inicjować zabawy seksualne z dorosłymi, sprawia, że prawdzie trudno się przebić”. Możemy też przeczytać relacje dzieci utrzymujących kontakty seksualne z dorosłymi, zgadzających się na nie i cieszących się z nich. To akurat najbardziej makabryczna grupa, której zależy na tym, żeby dzieci wyjąć spod władzy dorosłych.

Eliza Michalik

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)