PolskaDzieci przestały jeść obiady

Dzieci przestały jeść obiady

Prawie połowa dzieci w Katowicach przestała jeść szkolne obiady. Związki nie zamierzają odpuścić prezydentowi Katowic - pisze "Dziennik Zachodni".

01.04.2005 | aktual.: 01.04.2005 09:05

Wczoraj Związek Nauczycielstwa Polskiego, oddział w Katowicach, „Solidarność” Pracowników Oświaty oraz Śląska Społeczna Rada Oświatowa rozpoczęły akcję zbierania podpisów oraz plakatowanie katowickich placówek oświatowych na znak protestu przeciwko niefinansowaniu przez miasto tanich posiłków szkolnych. Katowice są jedynym miastem w kraju, które interpretuje ustawy na niekorzyść dzieci - oświadczył Jerzy Szmajda, prezes katowickiego ZNP.

Brak podstaw prawnych

Chodzi o to, że brak jest w obowiązujących po 1 stycznia 2005 roku przepisach podstaw prawnych, by z budżetów jednostek samorządu terytorialnego dofinansowywać koszty przygotowywania posiłków. – To stało się podstawą do podniesienia w Katowicach cen obiadów szkolnych z 2 do 5 złotych. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Liczba dzieci stołujących się w 62 szkołach i gimnazjach miasta spadła średnio o 43% – dodał Szmajda. W Gimnazjum nr 13 z 420 dzieci płacących za posiłki w październiku 2004 roku w lutym płaciło tylko 14 osób. W Gimnazjum nr 6 wydaje się teraz 2000 obiadów mniej. Podobnie jest we wszystkich szkołach miasta. - Teraz jedzą tylko dzieci z najuboższych rodzin, za które płaci MOPS – powiedział Szmajda.

Anna Radziwiłł, podsekretarz stanu w MENiS pismem z 7 lutego 2005, skierowanym do ZNP oświadczyła jednak, mijając się z prawdą, że zmiana prawa nie wpłynęła na ograniczenie liczby stołówek ani dzieci z nich korzystających. – Nie rozumiem, dlaczego związki robią w tej sprawie tyle szumu. Kiedy obiad w szkolnej stołówce był po 2 złote, na 30 tysięcy uczniów w mieście korzystało z niego 4000 dzieci, za które płacił MOPS i 4000, za które płacili ich rodzice.

22 tysiące uczniów nie jadło w szkole w ogóle, więc nadużyciem jest twierdzenie, że dzieci w Katowicach są głodne – stwierdził naczelnik wydziału edukacji Urzędu Miasta w Katowicach Mieczysław Żyrek. – Moja sekretarka ma dwoje dzieci. Też zrezygnowała z obiadów w szkole, bo za drogo, ale daje im kanapki i obiad w domu, a prawa trzeba przestrzegać – dodał.

Rzecznik broni sprawy

Innego zdania jest Rzecznik Praw Dziecka, który zwrócił się do ministra o szybkie znowelizowanie ustawy o systemie oświaty, innymi słowy o zapisanie w niej ceny tzw. wsadu do kotła, czyli dokładne określenie co jest pokrywane z subwencji oświatowej, bo obecna praktyka pokazuje, że na skutek nieprecyzyjnych przepisów stołówki szkolne ulegają likwidacji, a wiele dzieci straciło jedyny czasem ciepły posiłek w ciągu dnia. Co więcej, za Katowicami chcą iść inne miasta w Polsce. – To precedens, na którym tracą dzieci. Mamy nadzieję, że minister zajmie w tej sprawie właściwe stanowisko, ale na odpowiedź czekamy już miesiąc – powiedziała Agnieszka Zielińska z biura RPD.

(maz)

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)