Dzieci Bajkowskich na razie zostaną w domu dziecka
Dzieci państwa Bajkowskich na razie pozostaną domu dziecka. Krakowski sąd, który ponownie zajmuje się sprawą przemocy w rodzinie Bajkowskich, ostateczną decyzję w sprawie przyszłości dzieci przełożył na wtorek.
07.06.2013 | aktual.: 07.06.2013 20:21
13-letni bliźniacy i 10-latek od marca są w domu dziecka, bo zdaniem sądu znęcał się nad nimi ojciec. Bartosz Bajkowski zadeklarował, że wyprowadzi się z mieszkania do zakończenia postępowania, aby dzieci mogły wrócić do domu.
Sąd z uwagi na dobro rodziny za zamkniętymi drzwiami przez ponad 10 godzin przesłuchiwał dziś świadków i rodziców.
- Denerwujemy się, ale jesteśmy dobrej myśli - mówił ojciec dzieci. - Dzieci zostały zniszczone, dzieci miały jak w bajce, miały poczucie bezpieczeństwa, miłość i radość w domu. Zostały tego pozbawione, nie wiem, z jakiego powodu - powiedziała z kolei występująca jako świadek babcia chłopców ze strony ojca.
Sprawa państwa Bajkowskich
30 stycznia krakowski sąd wydał decyzję o ograniczeniu praw rodzicielskich i natychmiastowym odebraniu rodzinie Bajkowskich trójki chłopców raz umieszczeniu ich w domu dziecka. Orzeczenie, z uwagi na dobro rodziny, zostało utajnione.
W kwietniu krakowski sąd okręgowy uchylił to postanowienie, przekazując sprawę do ponownego rozpoznania w pierwszej instancji. Uznał, że podczas postępowania w pierwszej instancji rodzice mieli ograniczone prawo do obrony. Do tego czasu dzieci pozostawił w placówce opiekuńczej.
- Postępowanie obecnie toczy się od nowa w nowym składzie sądu - powiedziała w piątek przed rozprawą reprezentująca małżeństwo Bajkowskich mec. Barbara Sczaniecka. Jak poinformowała, w imieniu rodziców złożyła wniosek o to, by dzieci na czas postępowania mogły wrócić do domu. - Dzieci już od Świąt Wielkiej Nocy są urlopowane przez dom dziecka i weekendy spędzają w domu. Niechętnie wracają do domu dziecka, dlatego złożyliśmy ten wniosek - wyjaśniła.
W kwietniu Sąd Okręgowy orzekł jednak: nie ulega dla sądu drugiej instancji najmniejszej nawet wątpliwości, że rodzina państwa Bajkowskich jest rodziną dysfunkcyjną, że w rodzinie tej dochodziło do przemocy, że ta przemoc była odbierana w sposób jednoznacznie krzywdzący przez dzieci - powiedziała wówczas sędzia Jadwiga Osuchowa. Sąd zwrócił też uwagę, że ojciec dzieci "absolutnie nie ma świadomości swoich negatywnych zachowań w stosunku do dzieci, że neguje swoje postawy i nie widzi możliwości ani nie chce podjąć współpracy".
Jak napisała w lutym "Rzeczpospolita", sąd został powiadomiony o sprawie rodziny przez Krakowski Instytut Psychoterapii miesiąc po przerwaniu przez rodziców ponadrocznej terapii, na którą sami się zgłosili. Według gazety mimo opinii ze szkoły, że dzieci dobrze się uczą, są zadbane i nic nie wskazuje na to, że w rodzinie jest przemoc, sąd zlecił badanie rodziny przez Rodzinny Ośrodek Diagnostyczno-Konsultacyjny. RODK w opinii końcowej zalecił odebranie dzieci i skierowanie ich do domu dziecka lub rodziny zastępczej. Ojciec przyznał się jedynie do stosowania klapsów, w mediach wypowiadał się, że interwencja była nieuzasadniona.
Po publikacjach w mediach, broniących rodziny, sprawą zainteresował się ówczesny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, który wyznaczył wizytatora do obserwowania sprawy. Do sprawy przystąpił Rzecznik Praw Dziecka oraz krakowska prokuratura. W połowie marca ok. 150 osób przeszło przez Kraków w obronie rodziny Bajkowskich. Sprawą rodziny Bajkowskich zamierzały także zająć się 4 kwietnia sejmowe komisje polityki społecznej i rodziny oraz sprawiedliwości i praw człowieka. Posiedzenie, zwołane na wniosek grupy posłów, zostało odroczone.
Krakowski sąd ostrzegał przed pochopnym ocenianiem sprawy. "Chcę zaapelować do mediów i do rodziców, żeby nie wprowadzali w błąd opinii publicznej. Decyzje sądu nie dotyczyły odebrania dzieci za klapsa, to jest absolutna nieprawda" - mówił rzecznik Sądu Okręgowego w Krakowie Waldemar Żurek i wyjaśniał, że z uwagi na utajnienie postanowienia nie może podać szczegółów.