"Działacze PZPN-u podjęli mądrą decyzję"
Zdaniem Mirosława Drzewieckiego, ministra sportu i turystyki, nadzwyczajny zjazd Polskiego Związku Piłki Nożnej miał rozwikłać ostatecznie problem korupcji. A co przyniósł? Natomiast wyszło na to, że działacze PZPN-u nie dali rady. Ale przyznam szczerze, że pierwszy raz podjęli mądrą decyzję - ocenia gość "Salonu Politycznego Trójki".
Michał Karnowski: Panie ministrze, po co był ten nadzwyczajny zjazd Polskiego Związku Piłki Nożnej? Pytają kibice, pytają słuchacze Trójki…
Mirosław Drzewiecki: On był po to, żeby rozwikłać problem korupcji. Natomiast wyszło na to, że wczoraj działacze PZPN-u nie dali rady. Ale przyznam szczerze, że pierwszy raz podjęli mądrą decyzję. Nie wszyscy to obserwowali, ale minister sprawiedliwości, pan Ćwiąkalski pokazał Komisji Sejmowej, że dwadzieścia dziewięć klubów ma zarzuty udziału w korupcji. Dzisiaj jest zupełnie inna sytuacja, która się nigdy nie wydarzyła ani w Europie, ani na świecie. Mianowicie, nie mamy prostego schematu, że mamy dzisiaj na przykład zdegradować pięć klubów i z drugiej ligi przesunąć do pierwszej pięć innych. Dzisiaj mamy kolejkę dwudziestu czterech następnych, które też w tym samym procederze uczestniczyły.
To prawda, że gdy minister Ćwiąkalski mówił na posiedzeniu komisji o tym, które kluby są uwikłane w proceder korupcyjny i padło pytanie: czy jest jakiś czysty klub?, to odpowiedzią było milczenie pana ministra?
- Tak, tak było. Nawet była taka uwaga posła, że może łatwiej wymieniać te, które nie są uwikłane, bo będzie krótsza lista. To świadczy tylko o tym, że w polskiej piłce był system korupcyjny. To już nie jest rak korupcji, który punktowo uderzył. Bo na wszystkich poziomach rozgrywek ten proceder był uprawiany.
System korupcyjny?
- Tak. Dzisiaj jest sytuacja taka: żeby z tego płonącego domu piłkarskiego wynieść to, co można zachować, żeby nie wszystko spłonęło, to trzeba pamiętać, co jest ważne w piłce. W piłce jest ważne to, że polska piłka ma historię, ma wielki kluby, które mają stuletnia tradycję. Dzisiaj trzeba zastanowić się, jak to rozwiązać. Kibice Widzewa kochali Widzew, jak grał Boniek, ale jak odszedł Boniek, to nadal są ludzie, którzy kochają Widzew – bo kochają firmę, drużynę. Ciężko sobie wyobrazić, że jak będzie pięćdziesiąt uwikłanych klubów, to je zlikwidujemy.
Pan jest zwolennikiem projektu uchwały, który się na tym zjeździe pojawił: żeby skończyć z degradacjami, a wprowadzić kary finansowe?
- Ja jestem zwolennikiem czego innego – żeby od początku do końca, do ostatniego zarzutu, ostatniego człowieka wszystko wyjaśnić i osądzić w sądzie. Żeby wszystkich ludzi umoczonych w ten proceder odsunąć od piłki.
Ludzi, a nie kluby?
- Tak. Ludzi. absolutnie.
Kluby zostawić, nie degradować?
- Ale w tej sytuacji, jaka jest ktoś musi – i dobrze, żeby to zrobili wybitnie prawnicy, ale nie PZPN-u, bo prawnicy PZPN-u generalnie są specjalistami od tworzenia statutów – ktoś systemowo musi powiedzieć, co jest zgodne z prawem, jak należy się zachować w sytuacji, w której się znaleźliśmy.
Czyli zjazd mądrze zrobił, że nie głosował pochopnych uchwał?
- Mądrze, ale ze strachu. Finał był mądry, ale wziął się z tego, że ci ludzie byli przerażeni, że jak podejmą decyzję, a nie rozumieją jakie są tego skutki, to będzie tragedia. Jakbyśmy dziś w studiu rozmawiali po przyjęciu pierwszego, czy drugiego, cała Polska byłaby oburzona tym, co oni zrobili.
Tak, ale mieli parę miesięcy, tygodni… Prezes Listkiewicz mógł wcześniej zlecić prawnikom przygotowanie takiej uchwały.
- Ale w piątek dopiero się dowiedzieli, że skala jest tak.
Panie ministrze, ale postawmy kropkę nad i. pan jest przeciwnikiem degradowania klubów?
- Ja jestem przeciwnikiem odpowiedzialności klubów, ale nie odpowiedzialności ludzi. Kluby mają być zdegradowane za to, co się działo cztery lata temu, kiedy był inny właściciel klubu, inni zawodnicy grali. To tak, jakby Pan kupił od kogoś samochód 1 marca i dostaje Pan z policji zawiadomienie, że musi Pan zapłacić sześć poprzednich mandatów do lutego. Pan miałby zapłacić mandaty za wykroczenia, których Pan nie dokonał.
To jest logiczne, ale w prasie są już takie wypowiedzi, że ktoś dostaje osiem milionów od prywatnej stacji telewizyjnej, pięćset tysięcy, bo (takie maksymalne sumy padały w tych projektach) zapłaci karę za korupcję. Opłacało się.
- Był głos na zjeździe, żeby była abolicja dotycząca wszystkich ludzi i wszystkich klubów. Nigdy nie pozwolę i ten rząd nie pozwoli na to, żeby ludzie, którzy byli umaczani w ten proceder, nie ponieśli odpowiedzialności. Mało tego, nawet gdybyśmy oczyścili ten fragment, to następnego dnia znaleźliby się nowi chętni, którzy by to robili. Bo jak nie ma kary, to dlaczego nie? Może też się uda?
Przeczytaj cały wywiad