Działacze polonijni apelują o pomoc w ewakuowaniu Polaków ze wschodniej Ukrainy
Działacze z organizacji polonijnych z wschodniej Ukrainy - Doniecka i Ługańska - zaapelowali do polskich władz o pomoc w ewakuowaniu Polaków oraz osób polskiego pochodzenia z terenów objętych konfliktem rosyjsko-ukraińskim. Według MSZ Polska ma ograniczone możliwości, ale stara się pomóc. Michał Dworczyk z fundacji Wolność i Demokracja mówił, że na terenie objętym konfliktem jest ponad 4 tys. osób deklarujących polskie pochodzenie.
02.12.2014 | aktual.: 02.12.2014 19:55
W czasie posiedzenia senackiej Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą MSZ przestawiło informację dotyczącą sytuacji Polaków na terenie wschodniej Ukrainy. Oprócz senatorów wysłuchali jej przedstawiciele organizacji polonijnych i kościelnych z okolic Doniecka oraz Ługańska, a także członkowie organizacji pozarządowych zajmujących się pomocą ludności na wschodzie Ukrainy.
Wiceminister spraw zagranicznych Artur Nowak-Far powiedział, że jedyna optymistyczna informacja dotycząca ludności polskiej zamieszkałej na terenach objętych konfliktem jest taka, że Polacy nie są bardziej zagrożeni niż inni mieszkańcy z powodu swojej narodowości.
Poza tym - przyznał - informacje płynące ze wschodu Ukrainy są "niepokojące i przygnębiające". Jak mówił, w związku z interwencją rosyjską na terenie m.in. okolic Doniecka, warunki są dramatyczne. Z informacji MSZ wynika, że doszło do pogorszenia warunków życia w każdym jego aspekcie - warunków bytowych, dostępu do mediów, bezpieczeństwa, kontaktu z konsulami - do których coraz trudniej dotrzeć.
Ponadto - zaznaczył - "jako, że wiatr podnosi różne śmieci, w czasie wojennej zawieruchy coraz częściej zdarzają się akty bandytyzmu, różne wymuszenia, porwania".
W związku z tym, zauważył Nowak-Far, dwie trzecie polskiej ludności - przede wszystkich osób młodych - opuściło objęte konfliktem tereny i przeniosło się, zgodnie ze swoimi możliwościami, do rodzin w Polsce lub na inne, bezpieczniejsze tereny ukraińskie.
Nowak-Far zaznaczył, że nie ma danych ilu Polaków bądź osób przyznających się do polskiego pochodzenia zostało na terenie wschodniej Ukrainy. Jak zauważył, bardzo trudno robić tego typu rachunki w sytuacji, gdy co chwilę ktoś decyduje się na ucieczkę, a konsulaty w Sewastopolu i Doniecku zostały ewakuowane.
Przekonywał, że najbliższy konsulat - w Charkowie - nie jest w stanie uzyskać takich danych. Nie może też, mówił Nowak-Far, przekazywać zapomóg finansowych bezpośrednio zainteresowanym. Dlatego środki - w wysokości równowartości 150 euro - przekazują "bardziej mobilni członkowie diaspory".
Nowak-Far podkreślił, że nie zawsze pieniądze mogą pomóc polskiej ludności. - W przypadku, gdy odcięto prąd wskutek działań wojennych, żadne pieniądze tam tego prądu nie przywrócą - obrazował sytuację.
Według wiceministra Polska - w ramach swoich bardzo ograniczonych możliwości - stara się pomóc, przyznając Karty Polaka osobom, które są w stanie potwierdzić polskie pochodzenie. Jak dodał od czasu wybuchu konfliktu zainteresowanie otrzymaniem takiego dokumentu zgłosiło o 30 proc. więcej osób, niż do tej pory. Wzrosła też - poinformował - liczba wniosków o azyl. Nowak-Far dodał, że są też inne formy pomocy - zapewnienie studiów czy stypendiów naukowych w Polsce.
Wiceszef MSZ przekonywał, że na wschodzie Ukrainy jest utrudniony przepływ ludzi i osoby bez ukraińskiego paszportu - a czasem dokumentów Donieckiej Republiki Ludowej - nie są w stanie samodzielnie się stamtąd wydostać lub dojechać na miejsce.
Pytany przez senatorów z komisji, czy jest jakiś plan awaryjny, związany np. z ewakuacją, Nowak-Far powiedział, że tego typu działania wchodzą w obowiązki innego resortu - MSW.
O ewakuację ludności polskiego pochodzenia zamieszkałej w okolicach Doniecka apelowała Wiktoria Charczenko z Towarzystwa Kultury Polskiej Donbasu. Prosiła o ewakuowanie "choćby tych, którzy są w stanie udokumentować swoje polskie pochodzenie". Jak zaznaczyła, w wojennej zawierusze coraz mniej osób jest w stanie okazać potrzebne dokumenty. Jednak - przekonywała - Polska powinna zadbać o swoich rodaków, bo oni sami nie są w stanie już tego zrobić. Dodała, że z tego co wie 100 osób z Kartą Polaka i ukraińskim paszportem czeka na pomoc rodzimego kraju.
Pokazywała zdjęcia zrujnowanych domów, rannych bądź zabitych ludzi, mieszkań odciętych od mediów, zdewastowanych budynków, zniszczonych dróg. Alarmowała, że w takich warunkach nie sposób przetrwać. Jak dodała, konflikt może trwać bardzo długo i wiele osób może tego nie przeżyć.
Charczenko mówiła też, że na wschód Ukrainy właściwie żadna pomoc nie dociera. Jak zauważyła nikt nie pomaga także tym, którym udało się przedostać do Polski.
O pomoc dla osób polskiego pochodzenia apelowali senatorowie oraz członkowie polskich organizacji pomocowych. Michał Dworczyk z fundacji Wolność i Demokracja mówił, że na terenie objętym konfliktem jest ponad 4 tys. osób deklarujących polskie pochodzenie. Apelował o wykorzystanie "paru milionów" z funduszu na repatriację, które co roku nie są wykorzystywane - na ich ewakuację.
Z kolei Janusz Skolimowski z Fundacji "Pomoc Polakom na Wschodzie" mówił, że koniecznie trzeba pomóc tym, którzy mają karty Polaka i chcą trafić do Polski. Wystarczy choćby dołączyć informację - jak starać się o pomoc czy o pracę - do wydawanego dokumentu" - przekonywał.