ŚwiatDyrektor afgańskiej telewizji o pozytywnych zmianach w swoim kraju. "To także dzięki Polakom"

Dyrektor afgańskiej telewizji o pozytywnych zmianach w swoim kraju. "To także dzięki Polakom"

Gdy 15 lat temu Afgańczyk chciał zadzwonić do Europy, musiał udać się do sąsiedniego Pakistanu. Dziś w całym Afganistanie jest 21 milionów telefonów. - Wierzę, że jest to jedno z naszych największych osiągnięć ostatnich 15 lat, które było możliwe również dzięki ogromnemu poświęceniu sił międzynarodowych, w tym polskich żołnierzy w prowincji Ghazni - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Lotfullah Nadżafizada, dyrektor afgańskiej telewizji informacyjnej Tolo News. Nadżafizada był jednym z wielu gości konferencji Global Media Forum, organizowanej w Bonn przez Deutsche Welle, poświęconej mediom cyfrowym.

Dyrektor afgańskiej telewizji o pozytywnych zmianach w swoim kraju. "To także dzięki Polakom"
Źródło zdjęć: © AFP | Dibyangshu Sarkar
Tomasz Bednarzak

23.06.2015 | aktual.: 23.06.2015 10:30

WP: Tomasz Bednarzak, Wirtalna Polska: W czasie swojego wystąpienia opowiadał Pan, że 15 lat temu, gdy Afgańczyk chciał zadzwonić do kogoś w Europie, musiał udać się do sąsiedniego Pakistanu. Dziś w całym kraju jest 21 milionów telefonów. To najlepszy przykład niewyobrażalnej transformacji, jaka się dokonała przez ten czas w Afganistanie?

Lotfullah Nadżafizada : - To największa i najbardziej przydatna zmiana, jakiej doświadczyliśmy w całej naszej historii. Ludzie są teraz świadomi otaczającego ich świata i doskonale z nim skomunikowani - poprzez media cyfrowe i mainstreamowe. Wolność, która za tym idzie, jest ogromną wartością samą w sobie. Wierzę, że jest to jedno z naszych największych osiągnięć ostatnich 15 lat, które było możliwe również dzięki ogromnemu poświęceniu sił międzynarodowych, w tym polskich żołnierzy w prowincji Ghazni. Dzięki ich daninie krwi Afganistan jest dziś innym krajem.

WP: Jest Pan dyrektorem Tolo News, pierwszej całodobowej telewizji informacyjnej w Afganistanie. Jakie są największe trudności, z jakimi borykacie się na co dzień?

- Największym wyzwaniem jest bezpieczeństwo. Wciąż walczymy z bardzo zaciekłą rebelią, czego dzisiaj byliśmy świadkiem, gdy doszło do ataku na parlament (w poniedziałek w Kabulu - przyp. red.). Drugim problemem jest gospodarka - wraz z wycofaniem się z Afganistanu wojsk międzynarodowych nasza ekonomia stała się bardziej niestabilna. Ale myślę, że kiedy uporamy się z problemem bezpieczeństwa, co nastąpi w ciągu roku lub dwóch, kraj odnotuje znaczący postęp. Talibowie wyobrażają sobie, że mogą przejąć władzę, ale mogą tylko o tym pomarzyć. Myślę, że do końca roku, do końca kampanii letniej, uświadomią sobie, że 330 tys. afgańskich sił bezpieczeństwa bardzo ciężko jest pokonać.

WP: Bardzo optymistycznie zapatruje się Pan na przyszłość. Na Zachodzie bardzo często słyszy się głosy, że po wyjściu wojsk zachodnich z Afganistanu siły rebelianckie wkrótce pogrążą kraj w chaosie.

- Nie wierzę w to z prostego powodu. Średnia wieku w Afganistanie to 17 lat. Ci 17-latkowie wychowali się po rządach talibów, nie pamiętają tamtych czasów i nie chcą do nich wracać. Nie chcą brać w ręce granatników RPG i karabinów AK-47, żeby niszczyć swoją ojczyznę. Tylko z tego powodu, że społeczeństwo się zmieniło, bardzo trudno jest cofnąć kraj do tego, co było kiedyś.

WP: Media na całym świecie żyją przede wszystkim z reklam. Ciężko sobie wyobrazić, że w Afganistanie rynek reklam jest na tyle duży, by zapewnić mediom wystarczający poziom finansowania, zwłaszcza stacjom telewizyjnym.

- Przez ostatnie 10 lat rynek reklam w Afganistanie był wystarczająco dobry, wynosił około 15 milionów dolarów rocznie. Jak na kraj o małej gospodarce to niezły wynik. Myślę, że w najbliższym czasie sprawy pójdą ku gorszemu, to stawia przed mediami wyzwanie, jak przetrwać w takich warunkach. Niektóre projekty medialne nie mają praktycznie żadnego modelu biznesowego, więc one upadną, ale te sprawnie zarządzane będą działać dalej. Uważam, że jeżeli jest kraj, w którym jest wolny rynek, to będą w nim również media. To podstawowy, pożądany towar, bo ludzie potrzebują wolnej prasy.

WP: Powiedział Pan, że w Afganistanie media społecznościowe dają ludziom możliwość wyrażania swoich poglądów i frustracji, dają im narzędzie wpływania na władze. To pozytywny aspekt, ale z drugiej strony media te są również wykorzystywane przez talibów do szerzenia ich propagandy.

- To prawda, talibowie używają mediów społecznościowych bardzo skutecznie. Myślę nawet, że to one ich definiują, bo bez nich ciężko byłoby im zaistnieć. Niestety nasz rząd radzi sobie z mediami społecznościowymi słabiej, dlatego staramy się go zachęcić, żeby szerzej je wykorzystywał. Talibowie są bardzo aktywni, ponieważ nie są obecni w tradycyjnych mediach, a chcą, żeby każdy ich atak i operacja była jak najbardziej nagłośniona.

WP: Nie ma cyfrowych mediów bez elektryczności, a Afganistan to jeden z najbiedniejszych krajów na świecie, wielu ludzi żyje na głębokiej prowincji. Jak dziś radzą sobie z problemem deficytu energii elektrycznej?

- W ostatnich latach proporcje między wsią a miastem znacząco się zmieniły. Dziś około połowy społeczeństwa żyje na obszarach zurbanizowanych. Kabul rozrasta się o 3,2-3,5 proc. rocznie, już dziś mieszka w nim sześć milionów ludzi, podczas gdy cały Afganistan liczy 30 milionów mieszkańców. Więc myślę, że zachodząca urbanizacja niesie ze sobą dobrobyt i dostęp do takich dóbr jak elektryczność. Oczywiście obszary wiejskie wciąż są wielkim wyzwaniem i tam głównym oknem na świat nadal pozostaje radio.

Zobacz również - Państwo Islamskie zwiększa wpływy w Afganistanie:
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (22)