Dyplomaci belgijscy nie chcieli wizyty dalajlamy?
Media belgijskie zarzuciły dyplomacji tego kraju "zamknięcie granic" dla dalajlamy, duchowego i politycznego przywódcy anektowanego przez Chiny Tybetu, po tym jak odwołał on w niedzielę zaplanowaną na czerwiec wizytę w Belgii.
Problemem był termin wizyty (3-11 czerwca), która zbiega się w czasie z wizytą króla Belgów Alberta II w Chinach.
"To absolutnie niegodne kraju, który lubi przedstawiać się na scenie światowej jako wzór demokracji" - pisze w komentarzu redakcyjnym jeden z największych belgijskich dzienników francuskojęzycznych "Le Soir".
Dziennik przypomina, że to kolejny przypadek, po odwołaniu wizyty w Brukseli delegacji Stowarzyszenia Matek Żołnierzy Rosyjskich, kiedy Belgia zamyka swe granice dla osób, "na których temat Stalin zapytałby cynicznie: powiedzcie mi, ile mam wysłać dywizji?".
"To niestosowne, żeby Belgia nie mogła przyjmować u siebie kogo chce i kiedy chce. Jeśli tak, to pozostaje jej założyć krótkie szkolne spodenki i każdy ją będzie mógł pociągnąć za ucho" - dodaje dziennik "La Libre Belgique".
Dzienniki tłumaczą, że choć dalajlama sam odwołał w niedzielę zapowiadaną na czerwiec wizytę, przygotowywaną od 5 lat, na którą czekały tysiące osób, to ministerstwo spraw zagranicznychspraw zagranicznych miało na to wpływ.
Choć rzecznik prasowy dalajlamy ograniczył się do stwierdzenia w niedzielę, że "problem dyplomatyczny jest powodem tej decyzji", to dla mediów nie ma wątpliwości, że problemem była "przypadkowo" zaplanowana w tym samym czasie wizyta króla Alberta II w Chinach.
"Dyplomacja belgijska przedstawiła ten "problem" laureatowi pokojowej nagrody Nobla z 1989 roku, który następnie zdecydował odwołać swą wizytę w Belgii" - pisze Le Soir.